Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 04:06   #18
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Tura 3 - VIII.28; nd;



Niedziela południe - pokój Kristin

- Ves, co ty masz na twarzy? - poranek okazał się trudny, zwłaszcza dla Alexa. Był facetem w pełni sił ale wczoraj musiał się bawić iście po detroicku: szalona jazda bez trzymanki, na całego i bez oszczędzania. Od rana na nogach, kibicował Ves, potem wspólnie brali w emocjonującym rajdzie terenowym przez błotne bezdroża, a potem jeszcze wspólnie zapoznali się bliżej i dogłębniej z zawodniczkami mokrych i klejących konkursów w jakich startowała Vesna. No i jeszcze wyjarali, zwłaszcza Alex, cały wagon zielska ku pokrzepieniu serc i na pohybel reszcie świata. I jeszcze potem koncert i znów mnóstwo taniego wina i piwa. I już wtedy Runner mocno przysypiał. A teraz o poranku, który na standard i Det, i runnerowej dzielni był stanowczo za wcześnie, Vesna miała okazję podziwiać ruinę gangera. Wraz z całą skacowaną marudnością umęczonego i pochmurnego faceta. Reagował zdecydowanie wolniej i w mniej skoordynowany sposób. Nawet chyba tego całuśnego śladu na policzku Vesny tak patrzył jakby nie był pewny czy dobrze widzi.

Musiał się jednak bawić świetnie i czuć bezpiecznie skoro tak się zrobił. Wiedziała, że w trasie, zwłaszcza na Pustkowiach, to on był tym który budził się pierwszy albo ona budziła się dopiero gdy już wracał do niej bo okazywało się, że to jednak nic specjalnego i można spać dalej. No a teraz zdawało się, że buldożerem trzeba będzie go wyciągać z łóżka aby ruszył się w kolejny dzień. A etap odtwarzania tego co się działo wczoraj pewnie zaliczy przy śniadaniu ale równie dobrze mogło się to przeciągnąć i na kolejne godziny po takim kombo jak wczoraj. Niemniej gdzieś pomiędzy stękaniem, przeklinaniem, niezdarnym ubieraniem się i marudzeniem przebijała się duma i satysfakcja z zaliczenia wszystkich atrakcji wczorajszego dnia.


Znalezienie pączków i to świeżych okazało się dość proste. Przynajmniej dla wygadanej miss mokrego podkoszulka i do tego kumpeli Kristin Black. A poza tym był festyn. Czyli chociaż oficjalnie dożynkowy to dla wszelkich lokali gastronomii i usług były to jak godziny szczytu i to od samego rana. Więc i życzliwi i uśmiechnięci ludzie skierowali kroki Vesny do piekarni a niej mogła kupić a nawet dostać całą torbę świeżo upieczonych pączków za darmo. Skoro była kumpelą Kristin Black i to były dla niej te pączki no i by się wpisała w księgę czy raczej zeszyt pamiątkowy…

Więc zdobycie pączków nie okazało się takie trudne. Dotarcie “Fleurs du mal” było równie proste jak odnalezienie piekarni. Odnalezienie pokojów panny Black w tym przybytku rozkoszy było również nie było trudne. Gdy doszła we właściwy sektor budynku nawet z ochroną sławnej gwiazdy nie było problemu. Widać blondynka musiała powiedzieć co trzeba bo przepuścili ją bez trudu wskazując nawet odpowiedni pokój. Nie było trudno się domyślić bo tylko przed jednym pokojem stał podobnie ubrany facet. Gdy podeszła ten zmierzył ją spojrzeniem ale nawet on nie robił żadnych problemów. Dopiero ta Kristin Black…

- Kristin nie za dobrze się czuje. - uprzedził ją ochroniarz z wahaniem w głosie. Brzmiało trochę jakby chciał ją ostrzec przed czymś. - I na kacu może być trochę marudna. Zapytam czy cię przyjmie. - poinformował ją facet w firmowym uniformie z logo “Kristin Black Security”.

- Kristin! Masz gościa! - otworzył drzwi i wszedł na krok ale dalej sobą skutecznie blokował wejścia do pokoju.

- Spieerdaalaj… - po chwili doszedł ich rozchlapany głos gwiazdy. Ochroniarz spojrzał na Vesnę unosząc brwi do góry jakby właśnie potwierdziło się to przed czym ostrzegał.

- Kristin ale to przyszła Vesna. - rzucił ochroniarz w głąb pokoju. Przez sam pokój ponad albo raczej pod jego ramieniem Vesna widziała wnętrze pokoju. Pasowało do renomy i gwiazdy i tego lokalu. Nawet ogromna szafa trzydrzwiowa z lustrami w drzwiach była.

- Kto kurwa? - jęknął z trudem głos umęczonej blondynki gdzieś z boku, tam gdzie zerkał ochroniarz w drzwiach.

- Vesna. Ta twoja kumpela z Detroit. - ochroniarz cierpliwie tłumaczył dalej. Przerwał bo z głębi doszedł odgłos puszczanego pawia i jakieś kasłanie.

- Jesteśmy w Detroit? O kurwa… A długo? - głos blondyny świadczył, że chyba walczy z własną pamięcią czy raczej niepamięcią.

- Jesteśmy w Nice City. W “Felurs du mal”. - facet w uniformie ochrony cicho westchnął i pokręcił głową zanim odpowiedział szefowej.

- Aa! W burdelu! Hmm… sprzedaliście mnie do burdelu? Chociaż kurwa nie mów, że za pół ceny bo była promocja na blondynki… Chociaż za pełną cenę. A drogo chodzą takie blondynki jak ja? - głos blondynki przybrał znowu marudne tony jakby właśnie darowała sobie walkę z własnymi dziurami w pamięci.

- Kusząca propozycja. - facet zrobił cichy, głębszy wdech zanim ciągnął dalej. - Ale tylko wynajmujemy tu pokój. I właśnie przyszła twoja kumpela Vesna z Detroit cię odwiedzić. Wczoraj mówiłaś, żeby ją wpuszczać. - ochroniarz usilnie starał się naświetlić szefowej o co właściwie chodzi.

- Dobrze… to chociaż dziwką jeszcze nie zostałam… a myślisz, że miałabym wzięcie jako dziwka? - umysł blondyny zdawał się dryfować własnymi torami dość symbolicznie związanymi z prowadzoną rozmową.

- Tak Kristin. Ale jest tutaj Vesna. Ta z kampera. Co sobie składałyście autografy na cyckach. - facet uparcie próbował się przebić przez mrok otaczający umysł blondynki.

- A czekaj… autograf w kamperze? A coś chyba było… - teraz w głosie zdawało się słyszeć zastanowienie jakby rzeczywiście coś zaczynało jej prześwitywać z poprzedniego wieczora.

- Ta co ci napisała, że jesteś najsłodszą cipą w Nice City… - facet podpowiadał szybko widząc, że wreszcie jest szansa na przełom.

- Aaaaa!!! Veeesss! No to dawaj ją! - rozpromienił się głos blondynki gdy wreszcie odpowiednie elementy wskoczyły na swoje miejsce. Facet też westchnął z ulgą, odwrócił się do gościa i już zaczynał opuszczać ramię i pozycję blokującą drzwi gdy nagle ubiegł go głos szefowej.
- Nie! Nie wpuszczaj jej! Niech przyjdzie później! Zobacz jak ja kurwa wyglądam… No gorzej niż jakaś kurwa chyba… - gwiazda estrady brzmiała jakby się poważnie obawiała, że ktoś może ją widzieć w takim stanie w jakim właśnie była.

- Kristin. Vesna stoi tu w drzwiach. Wszystko słyszy. - ochroniarz pokręcił głową już chyba nieco zirytowany i nastała chwila milczenia.

- To po chuju… Zawsze mnie oszukujecie… Ves? Jesteś? To chodź. - mruknęła markotnie blondyna. Ochroniarz więc wreszcie mógł się odsunąć i wpuścić gościa do środka. Potem wskazał na otwarte drzwi. Pokój musiał mieć na tyle wysoki standard, że miał własną łazienkę. Gdy zrobiła te kilka kroków ujrzała dwóch mężczyzn i Kristin. Jeden z nich stał, drugi siedział na taborecie i mieli niewesołe miny. Kristin raczej leżała niż siedziała na podłodze. W samych kobiecych bokserkach i bezrękawniku. Twarz miała pochyloną nad wiadrem w którym chyba bezpieczniej było nie sprawdzać za dokładnie co jest sądząc po rozbryzgach i zaciekach.

Twarz blondynki była zapuchnięta, oczy załzawione, na policzkach zastygł rozmazany makijaż, do tego wszystkiego dokleiły się blond kosmyki a całość była upstrzona pewnie częścią tych rozbryzgów jakie były i na wiadrze. A jednak ten wczorajszy odcisk ust Vesny na jej policzku choć już nie tak wyraźny, wciąż był widoczny. Podobnie zapaskudzona rzygowinami, była koszulka, majtki i uda dziewczyny, te z autografem od Vesny co ją wczoraj tak nakręcił też. Całościowo Kristin przypominała żywą ruinę blondynki. Przy niej, poranny Alex wydawał się świeży, kwitnący i cały w skowronkach. Widząc Vesnę otarła niedbale usta ramieniem i mało skoordynowanym ruchem zgarnęła sobie część włosów z twarzy. W ramach powitania blondynka pochylona nad zarzyganym wiadrem machnęła do stojącej w drzwiach brunetki.

- Kristin to skoro czujesz się już lepiej to może weźmiesz kąpiel? Poczujesz się lepiej. - ten który siedział na taborecie zaproponował łagodnie i gdy szefowa spojrzała na niego chwiejnym wzrokiem i równie chwiejną głową wskazał na wannę. No wanna była pierwszorzędna, zwłaszcza, że była pełna czystej, parującej i pachnącej wody. Nic tylko wskoczyć i skorzystać. Kristin chyba miała trudności ze zogniskowaniem wzroku na czymś tak drobnym i ruchliwym jak wanna.

- Co? Taki kawał? Spierdalaj. Sama? No chyba cię powaliło… - wymamrotała w końcu i facet zaczął coś mówić ale blondyna mu przerwała. - Z Vesną mogę się wykąpać! A reszta spadać! Wynocha! - krzyknęła rozeźlona szefowa wyganiając ich ruchem ręki. Dwaj mężczyźni spojrzeli z powątpiewaniem na nią, na Vesnę i na siebie nawzajem. W końcu jeden z nich wzruszył ramionami i wyszli.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebować to daj znać albo krzyknij. Będziemy tuż za drzwiami. I nie zamykajcie się na zamek. - powiedział ten który siedział na taborecie i nie do końca było wiadomo do której z nich mówi. Wziął ten taboret i chyba ustawił go zaraz za drzwiami zamykając je za sobą. I tak dwie kumpele zostały same w łazience.



Dwójka negocjatorów z lady Amari zorientowała się po czasie, że “na nocną misję” to niezbyt mają namiar. Właściwie to wiedzieli, gdzie się zatrzymali Federaci, w hotelu “Hamilton”. Nie mieli jednak pojęcia gdzie zatrzymała się reszta. Ale chociaż to było jeszcze pewnie dość łatwe do ustalenia bo w końcu werbowali ludzi do swoich ekip więc rozpuścili wici gdzie z nimi nawiązać kontakt to nie mieli pojęcia kto dla nich już pracuje albo zacznie. Były bowiem spore szanse, że najmujący nie ruszą się z miasta aby zasuwać gdzieś w jakieś bagna po czołg tylko wyślą swoich najętych ludzi. Czyli postąpią podobnie jak miała zamiar postąpić lady Amari.

Za to w gorączce festynu, wszelkie lokale wydawały się być otwarte. Anne zresztą miała znajomego pasera jaki naraił jej kontakt z Federatami i mogła u niego wymienić cenne ale dość niewygodne w wymianie gamble jakimi było pięć złotych pierścieni na coś bardziej wymienialnego i mniej rzucającego się w oczy. Paser ze znawstwem obejrzał dokładnie przyniesione pierścienie i Federaci coś ich chyba nie rolowali z tombakowymi podróbami bo paser wypłacił im równowartość trzech czy czterech pełnych magów do wojskowej szturmówki albo kilku kanistrów paliwa. Teraz mieli okazję aby swobodniej manewrować pulą gambli obstawiając zakłady. Niestety transakcje udało się sfinalizować już po konkursie strzeleckim.

Sam konkurs był dla obojga bardzo trudny. Anne poszczęściło się w konkursie broni krótkiej podczas gdy w dziedzinie strzelania z broni długiej poszło jej wyraźnie słabiej. Zaś Akiro dokładnie na odwrót. Konkurs był bardzo dynamiczny i nie był nudnym strzelaniem do puszek za stodołą. Organizatorzy się postarali a publiczność dopisywała obficie krzycząc, klaszcząc i dopingując wszystkich albo niektórych zawodników. Ale efekt był taki, że łatwo było ulec atmosferze przyjaznej rywalizacji i życzliwego dopingu widzów.
Anne została zaś dumną posiadaczką dwóch, eleganckich rewolwerów na kaliber .357 Magnum. Dwie sztuki broni były zapakowane w równie eleganckie kabury a te przypięte do kowbojskiego pasa. Solidna, rewolwerowa amunicja zapewniała przyzwoitą siłę rażenia jak na broń krótką a do tego nie była tak niewdzięczna jak cięższe Magnumy. Nomen - omen rewolwery pasowały też do słabszej amunicji jaką już Anne posiadała w swoim ekwipunku, do .38 Special chociaż oczywiście przy strzelaniu słabszą amunicją niż Magnum, efekt rażenia był odpowiednio słabszy. I mocniejszej amunicji nie dało się załadować do jej starego rewolweru ale w drugą stronę właśnie było już to wymienne.


- Hej i co? Znowu na topie, nie? - Alex zaśmiał się wesoło gdy na koniec konkursu okazało się, że wspólnie wystrzelali tyle samo punktów i zajęli pierwsze miejsce. Konkurencja nieźle wypociła każdego z zawodników a zwłaszcza tych w czołówce. Zawody okazały się trudne więc każdy ustrzelony punkt był na wagę złota czy raczej ołowiu. Musieli dać z siebie wszystko aby zajść tak wysoko i pokonać tak wielu rywali, w tym również swoich kolegów i koleżanki z “Bluszczu i Witrażu” gdzie się zatrzymali ze dwa tygodnie temu. Detroiczyk wydawał się cieszyć i radować z samego konkursu i zwycięstwa jak dziecko. Z runnerowym zwyczajem zaczął od odpalenia skręta i poczęstowania niedawnych rywali konkursu.

- Spoko brachu, to u nas w Det, podobnie mamy. Tylko nie piłką a kołpakiem. Też trzeba się trochę narzucać, nabiegać, nałapać i w ogóle. Jak chcecie to możemy potem pograć w ten rzut kołpakiem, zobaczycie, zarypiasta sprawa! - wcześniej Alex też chyba ucieszył się w ten swój nieco chaotyczny i swobodny sposób wesoło reagując na gratulacje złożone im przez Daniela. Teraz również wydawał się być równie szczęśliwy, roześmiany i żywiołowy.

Wczoraj też poznał nieco ludzi podczas konkursów w jakich startował albo kibicował. Pewnie dlatego dzisiaj szefowa Stajni, mówiła między innymi głównie do niego skoro go pewnie zapamiętała z wczorajszego konkursu na groźne i twarde spojrzenia. Rano zaś bez trudu rozpoznał dziewczyny biorące wieczorem udział w zapasach w kisielu i miss mokrego podkoszulka. Rano część z nich przewinęła się przez konkursy pamięci, wiedzy i pierwszej pomocy w którym on też brał udział. Co prawda dziewczyny dumnie paradowały w swoich zdobycznych podkoszulkach więc były łatwe do rozpoznania no ale Daniel jako wczorajszy widz, również mógł wówczas nacieszyć męskie oko widokiem mokrych kobiecych wdzięków w prześwitujących i skromnych okryciach. Widowisko było pierwszorzędne i cała widownia kibicowała mokrym kociakom które rozbudzały emocje tak swoim widowiskiem jak i kibicowaniem która z nich wygra.

Dziś widownia była równie życzliwa i entuzjastycznie nastawiona do kolejnych konkursów, w tym tych których i on sam startował. Całe te Nice City, wydawało się na tym festynie kumulować jak pod soczewką, pozytywne emocje ludzką życzliwość i sympatię. Trochę jak na święta zimowe tylko tak pod koniec lata a nie w zimie. I nagrody były ciekawe. W końcu główną wygraną w strzeleckim konkursie trzymał w ręku.
Miał solidny karabinek Winchestera na .357 Magnum jako najlepszy strzelec w broni długiej oraz podobnie jak Alex, uniwersalny karabinek M 16, amerykański klasyk wyprodukowany w NY, zabójczy na przeciętne, szturmowe dystanse.



Colonel integrował się dość słabo pod względem brania udziału w konkursach albo innymi zawodnikami. Chodził własnymi drogami i za swoimi sprawami. Tymczasem i weekend i festyn zaczynał nieubłaganie zmierzać ku końcowi. Była już połowa niedzieli gdzie wieczorem miała się odbyć aukcja mapy na której miało być zaznaczone położenie tej dawnej machiny wojennej zagłady.

Ze swoich spraw udało mu się załapać języka gdzie chyba zatrzymała się ekipa z Vegas. A przynajmniej tam ciągnął trop, że szukają chętnych do zdobycia tego czołgu. Wyglądało więc na to, że Strauss nie był w ciemię bity i nie pokładał wszystkich swoich nadziei w swoim brachu Colonelu i jego ekipie albo rozsiał wici o robocie zanim go spotkał. Czy zdołał już zwerbować kogoś ponadto tego akurat Henry nie zdołał się dowiedzieć w tak krótkim czasie. Ale zorientował się na tyle, że chyba wszystkie ekipy negocjują z różnymi ludźmi i grupkami ale co z tego wyszło, kto, dla kogo pracuje czy może pracować nie było wiadomo.

Zwłaszcza, że trwał festyn i do miasta zjechało się mnóstwo osób i z bliższych i dalszych okolic. Tylko część z nich mogła być tutaj z powodu plotek o tym czołgu ale nie było wiadomo czy nie postanowią skorzystać z okazji i nie dadzą się zwerbować którejś z głównej frakcji. Spośród tego chaosu rozwrzeszczanych, rozbawionych i często podpitych ludzi trudno było dowiedzieć się czegoś pewnego kto jest tu po czołg, kto się jeszcze zastanawia a kto po prostu ściemnia.

Z fascynacją mógł też dowiedzieć się co nieco o szefowej “Stajni”. Oficjalnie miejscowi nie uważali ją za szefową bo szefem był jej ojciec, stary Gomes. Niemniej z jego latorośli, z tych którzy dotrwali do dnia dzisiejszego miejscowi za prawą rękę uważali właśnie Carol. Kobieta miała renomę nieustraszonego kowboja i twardej kobiety interesu. A, że stary Gomes od kilku sezonów coraz bardziej był na etapie przechodzenia na emeryturę to coraz wyraźniej oddawał ster w ręce córki. Kobieta miała chyba słabość do nowinek technicznych i lubiła montować w stajniach różne bajery. Ostatnim hitem sezonu była wentylacja w stajniach co zresztą parę dni temu nawet Vesna załapała się na robotę przy ich montażu.

Obecnie zaś pozwalała sobie się zabawić intensywnie uczestnicząc na festynie albo jako zawodniczka albo jako kibic. Wczoraj startowała w konkursie najtwardszych spojrzeń i rozdzieliła na podium Vesnę i Anne a we trzy wpisały się wczoraj w nagrodzone trio “żelaznych dam” jak je wczoraj na gorąco ochrzcił wodzirej prowadzący imprezę. I też jak wielu miejscowych była fanką Kristin Black a przynajmniej przyszła wieczorem na jej koncert i bawiła się na całego tańcząc, śpiewając, pijąc i żartując sobie razem z resztą widzów i fanów popularnej gwiazdy estrady. Dzisiaj zaś brała udział w konkursie strzeleckim i w generalnej kwalifikacji zajęła 5-te miejsce wspólnie z Akiro. Porozmawiała sobie chwilę po zawodach z uczestnikami zawodów w tym i z kolegami i koleżankami Colonela.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 21-10-2018 o 04:10.
Zombianna jest offline