Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 10:23   #18
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile

Altdorf był olbrzymi i piękny. Był kolebką różnorodności. Mieszkali tam wszyscy, od arystokracji najwyższego sortu, po żebraków śpiących w rynsztoku. Byli tam kupcy, domokrążcy, poborcy podatkowi, żołnierze, złodzieje, strażnicy, rzemieślnicy, najemnicy... Dosłownie wszyscy. Stolica była na tyle bogata w doznania, że Engel za każdym razem odkrywał ją na nowo. Z każdą wizytą widział nowe kolory, wyłapywał kolejne szczegóły. To było największe miasto jakie przyszło mu odwiedzić w życiu. Jego przyjaciele wyglądali jakby zyskali nowe siły. Ragnar z pasją wypytywał młodego żebraka o wszelkie nowostki w mieście, a Gotte - zaraz obok Cedrica - dowiadywał się kolejnych plotek i opowieści. W mieście jak zawsze, od ich ostatniej wizyty, sporo się zmieniło. Altdorf był niezwykle żywym i nie cierpiącym stagnacji miejscem.

Ekipa po przebieżce po mieście trafiła do ZOO, które było kolejnym pełnym kolorów miejscem. Engel nie pamiętał kiedy spędził tam tyle czasu, ale nic nie dało mu wyrwać się pod czaru tego miejsca. Były tam Viverny, Chimery, Hipogryfy, Smoki i całe mnóstwo innych niesamowitych stworzeń. Mimo niecodziennych widoków opiekun ZOO Wenzel Immerman nie chciał poświęcić podróżnikom więcej czasu niż tyle aby powiedzieć, że stracił najlepszą specjalistkę od tresury ptaków. Nazywała się Anka Mari i nie przychodziła do pracy od ponad tygodnia. Być może to był trop, którego potrzebowali przyjaciele ze Stirlandu...


Początki śledztwa były bogate w odkrywanie nowych podbojów złodziejskiego kruka. Ptak ewidentnie miał zamiłowanie do drogocennych błyskotek, które zdobywał w najróżniejszych miejscach. Czy była to wrodzona chciwość i pociąg do błyszczących kruszców czy też wytresowany odruch do końca Engel nie był pewien. Kruk stał się istotą pożądania naprawdę wielu ludzi. Jedni ganiali po mieście z kamieniami, inni z procami, a jeszcze inni z sieciami. Cedric nie był zbyt zadowolony z rosnącej konkurencji. Wśród konkurentów podróżnicy mieli całkiem zwyczajnych, głodnych wrażeń ludzi, ale były też typy spod ciemnej gwiazdy, które w razie nie znalezienia kruka mogą próbować polowania na takiego znalazcę... Ekipa Stirlandczyków musiała być zatem bardzo ostrożna.


Patrol Dystryktu Bankowego był strzałem w dziesiątkę. Engel zdołał wyłapać kruka i rzucić się za nim w pogoń na chwilę przed tym jak jakiś bogacz zaczął bluźnić w kierunku ptaka. Cedric biegł co sił nie mając początkowo pojęcia czy towarzysze za nim nadążali czy też nie. Ragnar mógł mieć z tym małe problemy chociaż reszta miała szanse dognać rzemieślnika. Nerwowe spojrzenie Engela szukało ptaka, który raz po raz znikał mu z oczu aby zaraz pojawić się ponownie. Cedric podejrzewał, że stracił kruka na dobre kiedy nagle rzucił mu on się w oczy wlatując przez okienko na poddasze wysokiej kamienicy.

- Tam wleciał. Do tamtej kamienicy. - powiedział do Gotte rzemieślnik kiedy tamten go dogonił. - Wleciał okienkiem na poddaszu. - dodał mężczyzna powoli łapiąc oddech i czekając na pozostałych kompanów.

- Kru..h...h..h..h - Gotte próbował złapać oddech. Trudy zeszłej nocy dały mu się we znaki. - … ca... h...h… no..h...h...ga. Wstrę...tne ptaszysko - chwycił w dłoń procę i wycelował w okno.

Rangar oraz Max jeszcze biegli. Gotte trzymając procę czekał na pokazanie się ptaka. Nic takiego się jednak nie stało. Jego celowanie w okienko wzbudziło jednak zainteresowanie przechodniów.

- O co chodzi?

- Stało się co?

- Złodziej?

Ludzie pytali siebie nawzajem, ale też zaczęli zadawać pytania przyjaciołom ze Stirlandu. Engel nie odpowiadał nie tracąc kamienicy z oczu. Przechodnie przystawali, rozglądali się, zastanawiali i szukali źródła zamieszania. Część z nich patrzała w okienko, które na celowniku miał Miller.

- Zdurniał żeś? W celu jakim po oknach strzelać chcesz? Od ptaków specjalistka może tam być. Wejściami wszystkimi do budynku wleźć trzeba, uciec coby nie mogła. - powiedział po dogonieniu ekipy Ragnar.

- A jak poleci? - odparł długonosy, jak zwykle bez głębszego zastanowienia się.

- Kto poleci? Specjalistka? - zdziwił się Max, który dobiegł na miejsce zaraz po Gotte.

Cedric pokazał ręką na jedno z wejść i ruszył w jego kierunku.

- Ja wejdę tym wejściem. Najlepiej jak wejdziemy w parach. Chodź ze mną, proszę, brodaty przyjacielu. - powiedział Engel do krasnoluda.

- Nie ucieknie - powiedział Max - jeśli nie zrobicie zbyt wielkiego zamieszania. Schowaj procę i idziemy. Ja sprawdzę, czy jest jakieś wejście dla służby czy coś... Drugie schody na przykład.

Max przyglądał się budynkowi usiłując ocenić, czy ktoś odpowiednio zdesperowany byłby w stanie przeskoczyć z dachu na dach sąsiedniego domu. Dachy były dość blisko siebie. Uliczki były wąskie, szczególnie te między domami wzdłuż głównej ulicy. Celem był narożny budynek dlatego w grę wchodziły dwa dachy, po obu stronach narożnika. Była jedynie jednak klatka schodowa co Rangar z Engelem mogli dobrze wykorzystać.

- Idźcie razem z Grimmem - powiedział do Engela. - Ja będę uważać, czy czasem ktoś sobie z dachu na dach nie ucieka. Gotte, zobaczysz, jak wygląda sprawa na podwórku? - zapytał Max.

Rangar wraz z Engelem ruszyli w górę schodów. Te były wiekowe i skrzypiały prawie na każdym stopniu. Dwójka przyjaciół minęła pierwsze, drugie i trzecie piętro. Wąskie wejście na poddasze było klapą w suficie. Nie było jednak widać żadnej drabiny. Engel zaczął się zastanawiać jak ekipa mogła się dostać na poddasze…
 
Lechu jest offline