Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 17:44   #21
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Na kolacji było dość gwarno. Studenci wracali do codziennej rutyny i karnie stawiali się na posiłki. Tworzyli przy tym bardzo eklektyczne grono, nawet mimo tego że w przeważającej większości byli ludźmi. W tłumie Leilena wypatrzyła tylko jedną osobę, która z całą pewnością nie była człowiekiem - niziołkę. Trochę szkoda, bo gdyby to był niziołek, to Lily pewnie by się z tego ucieszyła.
Connor był na miejscu, tak samo jak Dims i oboje konkurowali o to, kto więcej zje. Siri również była na sali, a Lei jeszcze nie przekazała jej zdobytego ziela. To właśnie do niej skierowała swoje kroki rudowłosa.
- Zrobiłam co chciałaś. Jestem tak szybka, że zasłużyłam na przysługę? Malutką. Kto najmniej będzie protestował, by mi dać przepustkę do miasta? - szepnęła.
Ciemnoskóra otworzyła szeroko oczy i mało nie udławiła się kromką chleba. Ciemnowłosy kolega, którego Mongle znała tylko z widzenia, aż musiał klepnąć ją w plecy.
- Udało ci się? Już? Rewelacja - wyciągnęła rękę, chyba zapominając że właściciel ziela siedział raptem parę stołów dalej. - A na przepustkę bym nie liczyła. Jeszcze obroży ci nie zdjęli - stwierdziła, ale jednak spojrzała na nauczycielskie grono i westchnęła ciężko. - Może Theo, nasz nowy elf jeszcze nie zna wszystkich zasad i by się zgodził? - niepewnie zaoferowała odpowiedź.
- No tak, na to może byłaby szansa - Lei westchnęła po krótkiej pauzie. - A to dam ci po kolacji. Poza ciekawskimi spojrzeniami - pokazała Siri język i mrugnęła wesoło. Z uśmiechem spojrzała po znajomych ciemnowłosej. W końcu rudowłosa była przyjazną, radosną istotą lubiącą nowe znajomości. Takie z tych przyjemnych oczywiście.
- Koleżanki Siri, to i nasze koleżanki. Siadaj z nami - zaoferował jeden z mężczyzn, klepiąc krzesło obok siebie.
- Już ty nie bądź taki wyrywny. Jeszcze mi koleżankę zbałamucisz, a przecież to młode i niewinne - odcięła się ciemnoskóra.
- Mogę ci usiąść na kolanach jak się boisz - zaproponowała ciemnowłosej Leilena, śmiejąc się.
- Śmiało - odpowiedziała od razu. - Leciutka jesteś, a w taki sposób mogę cię bronić przed moimi lubieżnymi kolegami.
- Od razu lubieżnymi - prychnął blondyn naprzeciw niej. W sumie była ich trójka i dobrali się idealnie. Szatyn, brunet i blondyn, więc można sobie było wybierać według gustu.
Rudowłosa nie czekała na dodatkowe zaproszenie, ładując się na kolana Siri.
- Jesteś jedyną dziewczyną na roku? - zapytała. - Jak macie na imię? Ja jestem Leilena - przedstawiła się chłopakom.
- Z mojego rocznika, tak. Tylko ja - skinęła głową. - Ale przegonię tych nieuków i dołączę do adeptów, a tam już kobiet pod dostatkiem.
- Tylko wszystkich nie podrywaj sama - zaśmiał się blondyn. Widocznie było wiadome dość powszechnie, że w łóżku Siri grała na dwa fronty. - Jestem Alden - uścisnął Lei dłoń.
- Ja nazywam się Stor - szatyn miał starannie przystrzyżoną brodę i nawet siedząc, nie mógł ukryć niskiego wzrostu. Nie, będąc w towarzystwie wyższych mężczyzn.
- A ja Umbero - dodał brunet. Obco brzmiące imię i jaśniejsza karnacja wskazywały, że nie pochodził z Halruaa. Albo przynajmniej któryś z jego rodziców nie pochodził, jak w przypadku Leileny.
Cała czwórka była całkiem rozmowna, a ciemnoskóra od razu objęła koleżankę. Nie pozwalała sobie co prawda na macanki, ale i tak wtulona w bok koleżanki dostarczała przyjemnych doznań. Mongle zerkała jednak od czasu do czasu na swoich rówieśników, a kiedy ci skończyli jeść pożegnała się uprzejmie z nowymi znajomymi i ruszyła do wyjścia.
- Szybko awansujesz w hierarchii - zauważył Connor, gdy go dogoniła.
- Jestem towarzyska - poprawiła go. - Zresztą znasz Siri tak samo dobrze jak ja - zachichotała. - Mam coś dla ciebie. Chodź gdzieś na bok, tylko niedaleko, bo dla Siri też coś mam.
Nie protestował. W głównym budynku było sporo ustronnych kącików, wybrał więc pierwszy lepszy i z wyczekiwaniem spojrzał na koleżankę. Wcisnęła mu majteczki w dłoń.
- Zrób z nich dobry użytek - błysnęła ząbkami i zostawiła go samego, mrugając wesoło na pożegnanie.

Koleżeństwo z wyższego roku trochę się zagadało przy gulaszu, ale i oni w końcu opuścili jadalnię. Rudowłosa zrównała się z Siri na zamkowym placu.
- Aż boję się zapytać czym zajmowałaś się w dzieciństwo, skoro tak łatwo ci poszło - zaśmiała się ciemnoskóra.
- Podglądaniem - Mongle odparła wprost, wciskając w dłoń Siri zioło alchemika.
- Och, naprawdę? A czego, gdzie mamusia chowa ciasteczka? - drażniła się.
- Jak mamusia podciąga spódnicę i się wypina do różnych państwa - Lei nie miała nic przeciwko takiemu drażnieniu się.
- Naprawdę? - słuchała tylko jednym uchem, bo widać było po niej jak bardzo podekscytowana była otrzymanym zielem.
- Pewnie, wyssałam swoją swobodę z jej mlekiem - machnęła ręką. - Lepiej powiedz co chcesz zrobić z tym co zdobyłam.
- A jak ci się wydaje? Wypalić w zacnym towarzystwie - odparła z dziwną dumą, ale i też z przekąsem. Jakby coś ukrywała.
- Czyyyyyli…?
- No wiesz… chyba nie powinnam ci mówić. Ale ponieważ mam na ciebie haka złodziejko, to nikomu nie wypaplasz. Zioło przyda nam się do rytuału, który chcemy odprawić. Pamiętasz, że jak przyłapałaś mnie w bibliotece, to czytałam księgę? To nie było tylko dla rozrywki - stwierdziła.
- Biorąc pod uwagę co robiłaś czytając, to ten rytuał ma chyba bardzo ciekawe skutki… - Lei zawiesiła głos, spoglądając z ukosa na koleżankę.
- Baaardzo ciekawe - przyznała. - Ale ciekawość to pierwszy stopień do piekła - ostrzegła, kręcąc paluszkiem. - A jak się za dużo dowiesz, to jeszcze będziesz chciała w nim uczestniczyć.
- Wiem wiem, z pierwszoroczniakami nie można się dzielić - pokazała jej język.
- Z dobrze rokującymi można się zastanowić - zatrzymała się i zlustrowała młodsza koleżankę wzrokiem. - W rytuale nie trzeba umieć czarować, żeby się przydać… ale musiałabyś zachować to w zupełnej tajemnicy. Ani mrumru Connorowi ani gnomce.
- Jasne - zgodziła się od razu. - Jeśli tylko mnie chcesz to będę milczała jak grób.
Mała podglądaczka kiedy trzeba potrafiła bardzo skutecznie dotrzymywać tajemnic. W końcu to ona chciała być ich powierniczką, znać ich jak najwięcej.
- Świetnie. Zgłoszę się do ciebie, jak już wszystko przygotuję. Rytuały naszej magii ci się spodobają. Są bardzo podobne do tego, co ćwiczyłyśmy w sali lekcyjnej - mrugnęła.

Tego wieczora pozostał już tylko jeden niedomknięty temat. Elfi mag, który mógł, ale nie musiał udzielić zgody na opuszczenie murów uczelni. Tylko czy tak popularnego i rozchwytywanego nauczyciela da się w ogóle spotkać sam na sam? Tymora postanowiła jednak uśmiechnąć się do rudowłosej. Elf wdał się w rozmowę z Meleghostem, który swym zwyczajem o tej porze zatrzymywał się na fajkę przy szklarnii. Zapach palonego ziela nie służył chyba jednak elfowi, bo ten szybko się pożegnał i już samotnie skierował się do głównego budynku, w którym znajdowały się komnaty kadry nauczycielskiej. Pobiegła za nim, zupełnie otwarcie, bez bawienia się w pochody. Uważała tylko, aby odpowiednim łukiem ominąć alchemika i szklarnię.
- Przepraszam! - zaczepiła go z przepraszającym uśmiechem. - Ominął mnie pana przyjazd, a chciałam się przedstawić. Jestem Leilena - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Elf, choć trzymał się prosto jak struna, nie był szczególnie wysoki. Z bliska jednak, nawet w wieczornym świetle, naprawdę wyglądał gładko i dostojnie. Cerę miał zupełnie inną niż ludzka i pewnie nawet gdyby bardzo chciał, to nie zapuściłby żadnego zarostu.
- Theoduin aep Norlynn z Myth Drannor, mag bitewny w służbie ostatniej coronal, Ilsevele Miritar - wydeklamował lustrując dziewczynę.Ta słyszała legendy o elfim mieście na dalekiej północy. Podobno przez dekady prowadziło wojny z Netherilem, imperium od którego Halruaa oderwało się w niepamiętnych czasach. - Nie jesteś aby za młoda, by uczęszczać na moje wykłady?
- Dopiero zaczęłam naukę - przyznała, odrobinę tylko zbita z tropu jego majestatycznością. - Ale w tej akademii to chyba wygląda trochę inaczej. Na razie muszę się nauczyć panować nad tą mocą - przyznała cicho, zagryzając wargę i patrząc w dół niczym faktycznie mała dziewczynka. Szybko uniosła wzrok. - Dla pana na pewno jestem bardzo młoda, ale wśród ludzi nie aż tak. Tylko mała urosłam - uśmiechnęła się.
- Staram się nie oceniać przedstawicieli innych ras po wieku, tylko po dojrzałości. Po prostu wydałaś mi się… Nie ważne - machnął dłonią. - Wątpię, abym umiał ci pomóc w opanowaniem waszych mocy. Jestem klasycznie wykształconym magiem.
- Nie szkodzi - zapewniła od razu. - Bardzo chciałam pana poznać. Bardzo lubię poznawać nowe, ciekawe osoby. A tu jest ich mnóstwo. Ale chyba nie powinnam zajmować pana czasu…
- Jeśli pójdziesz ze mną, to nie stracę nawet chwili. Rozmowa nie wadzi w chodzeniu - stwierdził i jak powiedział, tak zrobił podejmując swój spacer.
Dołączyła do niego bez chwili wahania.
- Pewnie ma pan już dość wypytywania o wszystko, ale jestem strasznie ciekawa dlaczego zdecydował się pan tu uczyć.
- A to aż tak dziwne? Wasze państwo jest bardzo niebezpieczne, po dziś dzień znajduje się na nim wiele obszarów dzikiej magii i wypaczeń Plagi Czarów. Umiejętność radzenia sobie z taką magią powinna być dla was cenna jak mało dla kogo.
- Na pewno jest. Ale ta akademia… - zawiesiła głos na chwilę - ...jest bardzo specyficzna. Jak również nasza magia.
- Co specyficznego jest w miłości? - spytał ze zdziwieniem.
Leilena zastanawiała się nad odpowiedzią przez kilkanaście kroków.
- Może to, że do odnowienia mocy to nie do końca miłość jest nam potrzebna, a… - zająknęła się, bo przychodziły jej do głowy tylko bezpośrednie określenia. - ...no wie pan. Ta fizyczna tego część.
- To miałem na myśli - przyznał. - Wybacz mi bezpośredniość, ale zawsze mnie to zastanawiało w was, ludziach. Jesteście napędzani przez swoje instynkty a jednocześnie się ich wstydzicie. Przedziwna dychotomia.
- To się nazywają normy społeczne, tak przynajmniej mnie uczono - zaśmiała się. - Z tym wstydzeniem się też jest różnie. Ja się na przykład nie wstydzę, a i tak nie mogłabym robić pewnych rzeczy w pewnych miejscach, bo to zabronione. Ludzie bez praw to straszne bestie.
- Nie mówię o czynach, na wszystko jest czas i miejsce. Nie jesteśmy orkami. Mówię o zaakceptowaniu swoich potrzeb. Pożądanie jest naturalnym instynktem i mówienie o nim nie jest niczym wstydliwym wśród mojego ludu. Ale skoro się nie wstydzisz, to dobrze. Ułatwi ci to zgłębianie twojego talentu.
- Taką mam nadzieję - przyznała. - Chciałabym zostać kimś o wiele więcej niż tylko córką kupca. Zawsze sobie mówicie, że macie właśnie ochotę, nawet jak nie jesteście z daną osobą? - musiała zapytać, próbując sobie poskładać to co właśnie usłyszała.
- To nie jest aż tak proste i zależy od sytuacji. Ale tak, zdarza się i tak. Jesteśmy długowiecznym ludem. Mamy inną perspektywę wobec krótkich romansów. Nazywamy je en'ca minne. To we wspólnym byłoby… - zastanowił się chwilę. - Malutka miłość.
Lei była zachwycona słuchając o zwyczajach innej kultury. Coraz bardziej uważała, że jest stworzona do podróży.
- To co się dzieje w tej akademii to nawet nie krótkie romanse - zachichotała. - Za to mało kto się krępuje. To jest niesamowite. Przyjemne z pożytecznym.
- Żyjecie w zgodzie z własną naturą. A to bardzo dobra rzecz - przyznał, ale nabierał coraz grzeczniejszej maniery w głosie. Jakby kręcenie się wokół tego samego tematu zaczynało go nudzić.
Taką długowieczną rasę wszystko musiało nudzić tak po prawdzie. W końcu przez tyle lat to chyba wszystko da się przeżyć. Rozmowa dawała jej jednak czas na zastonowienie, więc jeszcze ją kontynuowała, zmieniając temat.
- Od którego roku będę miała z panem zajęcia?
- Dopiero po solidnym opanowaniu podstaw. Myślę, że nie wcześniej niż za rok albo dwa, to już zależy od tempa twoich postępów - odparł z trochę większą werwą.
- Och, szkoda. Ale będę się starała! - zapewniła i naprawdę tak myślała. - A czy… na przykład… jakbym potrzebowała wyjść do miasta, to mógłby pan mi mimo tego udzielić pozwolenia?
- Cóż za zaskakująca zmiana tematu młoda damo - uśmiechnął się szeroko. - Dlaczego miałbym to zrobić?
- A może pan, pomimo, że nie mam z panem zajęć? - odwróciła pytanie z niewinnym uśmiechem.
- Nie wiem - przekręcił zabawnie głowę. - Chyba mam takie uprawnienia.
- A wie pan gdzie zdobyć dobre, nietypowe ziarno i ślimaki? - zapytała jeszcze bardziej z głupia frant.
- Przyznam, że nie - odparł po chwili. - Ale pewnie na targu znajdzie się jakiś kupiec, który by coś takiego sprzedawał. To kiedy masz zamiar zadać pytanie? - spojrzał na Leilenę z góry. Minęli już hall budynku i wchodzili na schody.
- Nie zamierzam - wzruszyła ramionami. Faktycznie tę decyzję podjęła w trakcie rozmowy z elfem. - Nie chcę jeszcze przed rozpoczęciem łapać minusów u nauczycieli, a to czego potrzebuję na pewno da się zdobyć w inny sposób.
- Szkoda, mogłaś mi się na coś przydać - Theoduin.
- Jeśli to ma być wzajemna korzyść, chętnie na to przystanę - błysnęła ząbkami. - Córka kupca chyba zawsze ze mnie wyjdzie - roześmiała się swobodnie, wcale nie czując skrępowania w obecności tego “mitycznego” elfa.
- Wydam zgodę, jeśli sprowadzisz mi z miasta kurtyzanę - zaoferował, jakby nigdy nic. Równie dobrze mógł chyba poprosić o kosz jabłek.
- Eee… - teraz ją zaskoczył, aż zamrugała i zatrzymała się - ...tutaj kurtyzanę? Ale po co? - nie mogła powstrzymać języka.
- Dokładnie w tym samym celu, w jakim każdy inny mężczyzna płaci kurtyzanie - odpowiedział lekko, nie zwalniając kroku. Ale przecież musiał żartować.
- W tym miejscu płacenie komuś za seks… to jak płacenie za wodę na środku rzeki - przywołała najprostsze porównanie, które przyszło jej do głowy.
- To, co lubię robić z kobietami nie musi się im podobać. A psucie sobie relacji w akademickich kręgach nie byłoby mądre panno Mongle.
- Ah, no dobrze - było to trudne, ale pohamowała dalsze pytania. - Jeśli dostanę środki i preferencje, przyprowadzę kogo trzeba.
- Pilna uczennica, podlizująca się nauczycielowi. Nie będziesz popularna wśród rówieśników - zaśmiał się. Sięgnął jednak do sakiewki i wyjął kilka złotych monet, co było niemałą kwotą. - Zdam się na twój gust - stwierdził, wręczając dziewczynie pieniądze. - Nie wyrządzę jej żadnej krzywdy, gdybyś obawiała się o czyjeś zdrowie. Ale musi być gotowa na trochę bólu. Kiedy jakąś znajdziesz, powiedz że ma się stawić w akademickiej łaźni przed świtem.
- Podlizująca się nauczycielowi? To by było, gdybym sama nie odniosła żadnej korzyści - zauważyła. Był stary i znudzony życiem, stąd pewnie te preferencje, ale mógł być także nie obeznany tak dobrze z ludzką kulturą. - Zawsze mam zamiar żyć ze wszystkimi w zgodzie. - Na tym miała skończyć, ale jej język wyrwał się znowu. - No chyba, że sama się zgłoszę, to jeszcze monety zostaną dla mnie - powiedziała i od razu się spłoniła.
Elf przystanął na te słowa i uważnie przyjrzał się uczennicy.
- Tak - powiedział w końcu. - Jeżeli zgłosisz się sama, pieniądze będą twoje. I nikomu o tym nie powiesz. Niniejszym wyrażam oficjalnie zgodę, byś jednego dnia opuściła po zajęciach teren akademii. Ale lepiej zakryj czymś tę obrożę, lady Aurora nie lubi plotek o tutejszych uczniach.
- Zgoda - powiedziała od razu, a w jej głowie kłębiło się już mnóstwo przeróżnych myśli. - Planuję pójść już jutro.
- Mi to pasuje. Im szybciej, tym lepiej. Miłego wieczoru panno Mongle - pożegnał się, lekko skłaniając głowę.
 
Zapatashura jest offline