Wieczor zapowiadal sie rozrywkowo. Pijani marynarze, spoznieni czlonkowie wyprawy... Brakowalo tylko szanty i barylki rumu. Fale z cichym szumem odbijaly sie od burt statku. Ze strony miasta dobiegaly dzwieki karczemnych zabaw i nawolywania, by pospolstwo poszlo spac. Slonce zachodzilo ciezka purpura za horyzont, kladac dlugie cienie w miescie, na plazy i w porcie. Cisza stanowila o rytmie zycia Tortugi. Jedynie z tawerny i z plazy dochodzily dzwieki zabawy. |