Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2018, 13:22   #104
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Szybko wyjaśniło się, gdzie poszedł Salman. Nie dość, że był starszym wioski, to równocześnie znał się na leczeniu wszelkich przypadłości, a do tego Fahim, niech będzie chwała Jego imieniu, obdarzył go w swej nieskończonej mądrości, częścią swojej boskiej mocy. Był więc niezbędny przy kobietach, zwłaszcza Zahiji, której uzdrowienie wykraczało poza zdolności zwyczajnego człowieka.

Przy posiłku Fahd wyjaśnił skąd zna wieś. Sam z niej nie pochodził, ale jego brat Agdim wziął za żonę kobietę z Gmiqdif i stąd znał tą okolicę. Bywał wraz z bratem u rodziny żony, ale tym razem nie odwiedził ich w ich rodzinnym domu, bo okazało się, że z kolei oni wybrali się do jakiegoś swojego krewnego.

- Rankiem wyjedziemy – zaproponował, a raczej zdecydował. – Nie możemy narażać tych ludzi na gniew szejka. Oby tylko stan Waszych kobiet, a w szczególności czarownicy na to pozwolił…

Chwilę potem okazało się, że wyjazd będzie możliwy, jednak z pewnymi ograniczeniami. Wrócił Salman i oznajmił, że Enki ma się dobrze, a Zahija będzie żyła. Nie zgadzał się w jej przypadku na żadne poważne eskapady i sugerował długi odpoczynek.


Słońce ledwo zaróżowiło horyzont, a stary Relhad już był na nogach. Zbudził towarzyszkę, która chyba nie tak wyobrażała sobie poranne wstawanie. Rusanamani wciąż spali, więc para awanturników opuściła obozowisko, tylko po cichu pozdrawiając wartownika.

Jako, że Livia poprzedniego dnia w miarę dokładnie wywiedziała się o drogę, teraz jechali tak szybko naprzód, jak pozwalał chód osiołka i wytrzymałość Torstiga. Słońce było już na niebie, kiedy z dwóch obiecywanych przez Okaryjkę godzin zrobiły się cztery i zjechali z głównego traktu. A kiedy złoty dysk zbliżał się do zenitu, daleko w stepie zobaczyli ruiny osady.

Rzeczywiście, poza resztkami kamiennych domostw niewiele tam było. Porośnięte trawą, smagane stepowym pyłem ruiny robiły ponure wrażenie. W niebo sterczał, niczym palec, wyszczerbiony minaret meczetu a resztki ziemno-drewnianych obwarowań zlewały się z otoczeniem, zupełnie nie zapewniając obrony.
 
xeper jest offline