Taktyka Gorga była prosta i zawsze działała na żółtodziobów: zaszarżować z mieczem wzniesionym nad głowę do ciosu. Wówczas świeżak odruchowo zasłaniał się unosząc trzymaną oburącz włócznię. A wtedy cios nadchodził nie razem z mieczem, tylko z ciężkim buciorem Gorga i nie w głowę, lecz w splot słoneczny delikwenta. Zwykle to odbierało trafionemu ochotę do dalszej zabawy i tym samym kończyło sprawę.
Nie dzisiaj. Wprawdzie z powodu zaskoczenia i osłabienia trucizną Valten zareagował niemal tak, jak oczekiwał tego najemnik: wzniósł trzymaną w poprzek włócznię, odsłaniając korpus, jednak wytrenowany odruch w ostatniej chwili sprawił, że zaczął cofać jedną nogę do tyłu, schodząc tym samym z linii ataku Gorga. Niewiele, acz wystarczająco, by przyjęty cios powalił chłopaka w na tyle kontrolowany sposób, że ów pozbierał się i przyjął pozycję, nim najemnik doskoczył by przyłożyć ostrze do gardła.
Krążyli wokół siebie czas jakiś. Valten próbował trzymać najemnika na dystans, Gorg zaś szukał okazji by minąć się z grotem i zaatakować. Wtem udało mu się to - wskoczył w zasięg, schwycił włócznię ręką i gwałtownie szarpnął, zamiarując przyciągnąć do siebie Valtena. Ów jednak nie w ciemię bity doskonale wyczuł intencje najemnika i w idealnym momencie puścił drzewce. Zaskoczony Gorg musiał zrobić parę kroków w tył, żeby odzyskać równowagę.
Powiódł wzrokiem po tłumku gapiów, którzy zdążyli się zebrać u wylotu zaułka. Tupnął nogą - Precz! - zebrani natychmiast się ulotnili.
- Starczy - uśmiechnął się i oddał włócznię Valtenowi. - Coś tam potrafisz, możesz się przydać. Teraz jestem zajęty, ale przyjdź później do koszar. Przy bramie powołaj się na mnie.
To rzekłszy Gorg zaczął szykować się do odejścia.