Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2018, 02:24   #19
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tWHp8F-dX-8[/MEDIA]
Sobota wieczór - koncert


- Widzisz jakie fory ci wyrobiłam? - uśmiechnęła się blondyna odprowadzając brunetkę ze sceny. Opuściła mikrofon więc nawet jak nachyliła się do jej ucha to musiała podnieść głos aby być słyszana i rozumiana. Ale w tym tumulcie, bez mikrofonu przy ustach i tak ich pewnie nikt nie słyszał.
- Ale nic za darmo! Chcę za to jutro bajerancki autograf! Oprócz tego za mapę. I to chcę taki super brudny, wulgarny i pieprzny! - wymruczała blondynka ściskając brunetkę na pożegnanie. Z bliska Vesna widziała jej lubieżne spojrzenie polane, drapieżne zmysłowym głosem. Chociaż pewnie nikt inny z zespołu, ochrony czy widowni tego nie widział. - A jak nie to się na ciebie obrażę! - dodała groźną minką i ostrzegawczo machając jej palcem gdy ją już puszczała aby wrócić na scenę i do czekającej rzeszy swoich fanów.

Nie dało się zaprzeczyć - paroma zdaniami blondynka zareklamowała technik z Detroit lepiej niż ona sama latałaby po konkurach i cały miesiąc. Dziesięć sekund i każdy z tłumu pod ich stopami poznał Vesnę, mało tego, mogła liczyć na jego przychylne nastawienie. W końcu o to aby byli dla niej mili prosiła sama Kristin Black… ich chluba, duma i całkiem normalna dziewczyna jak na format rozpoznawalności.
- Masz jak w banku! - odkrzyknęła próbując przedrzeć się przez robiony przez ludzi hałas. Już miała się odwrócić i zejść, tak samo jak odwróciła się jej nowa kumpela, ale to by było za normalne. No i obiecany autograf mogła dać po części od razu. Dlatego złapała rękę z mikrofonem i pociągnęła, obracając Kristi do siebie frontem, a gdy znowu widziała jej twarz, uśmiechnęła się szeroko. Z tym uśmiechem złapała jej twarz w dłonie i pocałowała długo, mokro i widowiskowo.

Panna Black chyba była równie zaskoczona riposta swojej nowej kumpeli jak i widownia pod sceną. Vesna wyłapała jej zdziwienie i w spojrzeniu gdy przyciągała ją do siebie i całym ciele gdy po prostu dawała się ściskać i całować. Ale reakcja dziewczyny z Detroit momentalnie rozgorzała i ją i widownię.

Widownia zareagowała radosnym wyciem, gwiazdami i aplauzem gdy na scenie dwa śliczne kociaki zaczęły się całować. A i Kristin prawie od razu przyjęła usta i ramiona Vesny chętnie i wdzięcznie. Blondynka wpiła się żarłocznie i chciwie w brunetkę tak bardzo, że i jej i pewnie widowni wydawało się, że najchętniej zrobiłaby “to” z nią tu i teraz. W końcu rozpromieniona i rozpalona puściła Ves - Przyjdź, przyjdź jutro, będę czekać z markerem i czym tylko zechcesz! - powiedziała tylko do niej sprzedając jej jeszcze całusa. A potem znowu uniosła mikrofon do ust i stanęła twarzą do widowni.
- Widzicie!? Mówiłam wam! Jesteśmy kumpelami! I byłyśmy już na randce! Ale wiecie co!? Tutaj też pójdziemy! - zawołała do swojej ukochanej widowni i odpowiedział jej spontaniczny odzew rozbawionego tłumu. Skoro tak miały wyglądać randki ich ulubionej gwiazdy estrady z miss mokrego podkoszulka to chyba wszyscy byli za i jarali się tym tak samo jak Kristin.

Pewnie nie jeden z widowni chętnie popatrzyłby na takie spotkanie, nawet jeżeli byłoby to tylko oglądanie. Vesna uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami z bardzo niewinną miną, a potem posłała blondynce buziaka, pomachała do widowni i zeszła ze sceny, czując że ten dzień po prostu jest dobry.

Niedziela rano - Alex


Jeżeli Alex normalnie był marudnym mężczyzną, to na kacu robił… umierający z cierpienia, wokół którego trzeba chodzić, pomagać, głaskać po głowie i otaczać uwagą. Pewnie gdyby nie to, że przyzwyczaił się do chodzenia wokół siebie, sam wziąłby dupę podniósł i się ogarnął, ale skoro była Ves, to ona od samego rana biegała między piętrem a pokojem, nosząc tacę z jajecznicą, szklanki soku pomidorowego, dzbanki z wodą albo kubki kawy z prawdziwą cytryną, drogą tak koszmarnie, że przez dłuższą chwilę technik walczyła z sumieniem i wewnętrzną sknerą czy na pewno warto kupić… ale chodziło o Foxa, który cierpiał, a jakby tego było mało, musiał wstać przed południem, czyli praktycznie prawie z kurami i nieludzko wcześnie.

- Jedz kochanie… - mruczała łagodnie, podtykając mu pod nos smażone jajka. Dobre na kaca, poza tym lubił jajka, a sam może poszedłby na dół za godzinę albo dwie. Ale na szczęście Vesna działała trochę na innych zasadach niż Runner. Nie wstawała zgodnie z “detroickim rano”, bywała na nogach czasami nawet przed 6 rano, kiedy szła na zajęcia do kliniki, albo miała dyżur w szpitalu lub znowu była potrzebna papie przy którymś z jego projektów.

- Pij kochanie - uśmiechała się, podając mu tabletki od bólu głowy i sok, a potem głaskała współczująco po głowie, czekając aż zje, napije się i pokona pierwsze nieprzyjemności poranka. Szczerze mówiąc ona też czuła się zmęczona, mało spała i spędziła aktywnie dzień… ale kobiety nie miały prawa chorować, gdy ich mężczyźni niedomagali. Ciekawiło też ją jak się miewa jeden kowboj z Teksasu. Wstał już? Na pewno...
- Hm? - drgnęła, gdy Alex o coś spytał. Dopiero po chwili skojarzyła o czym mówi i odruchowo potarła policzek - A to… autograf od Kristin. Mam też taki na piersi… wymieniłyśmy się w jej kamperze - uśmiechnęła się na samo wspomnienie - Ona mi się podpisała, ja jej też… dziś po konkursach idę ją obudzić. Wiesz że mnie pamiętała z Det? - ożywiła się wyraźnie ucieszona - Opowiadałam ci jak wpadłam na nią i jej ekipę na Baker Street. To dziś też idziemy na pączki - zaśmiała się cicho bo głośne dźwięki raniły jeszcze uszy poszkodowanego przez alkohol gangera.

Alex może rzeczywiście sam z siebie zwlókł by się na dół w samo południe albo i później. Ale skoro wszystko dostał postawione pod nos i zostawiało szamać i popijać to tym się zajął. Przez co niejako przy okazji znacznie ucichła skala porannego marudzenia. W miarę jak wcinał śniadanie spojrzenie robiło mu się mniej senne i nie tylko ciało ale i umysł zaczynał się budzić. Zaczynał więc trawić nie tylko śniadanie ale i to co mówiła jego dziewczyna.

- Tak, pamiętam jak o tym opowiadałaś. I ona ciebie też pamięta? Popatrz a myślałem, że to jakaś lalunia. - Runner tym detalem trochę się zdziwił ale pokiwał głową na znak, że pamięta wcześniejsze opowieści Vesny o jej spotkaniu z gwiazdą jeszcze w jej rodzimej dzielni.
- Aha, pączki, idziecie na pączki, pewnie, spoko. - znów pokiwał głową przyjmując gładko do wiadomości plany Ves na dzisiejszy dzień jakby sam miał własne. Popił kawę i wydawało się, że apetyt wraca mu na całego.
- Wiesz, myślałem o tym KTM za ten wyścig. Obejrzałem go sobie. Wygląda w porządku. - pokiwał głową i chyba mówił coś co wczoraj nie zdążył. - Ale dla nas jest ni w 5 ni w 9. To jednoosobówka. Albo byśmy musieli znaleźć coś większego albo dokupić drugi. Wtedy byśmy mieli własny transport. - powiedział co mu chodziło po głowie.
- Wczoraj trochę gadałem z tą laska spod prysznica. Chyba… chyba gadałem… Po prysznicach… Ona chyba robi w jakichś furach… Tylko kurwa nie pamiętam która to była i czy coś mi się nie pojebało… - przyznał się bez żenady do swoich łuk w pamięci z dnia wczorajszego.

- Ale ej! - zawołał radośnie przełykając szybko to co miał na widelcu. - Wczoraj było genialnie! I ten wyścig i te focze! Kurwa bałem się, że nas ma ostatniej prostej wezmą! A tu kurwa nic! Ani cm-ów, ani granatów no nic! Powiem Ci, że jak na starcie zobaczyłem jaki mają sprzęt to wymiękłem. Wiedziałem, że ciężko będzie. Ale nie wymiękłem nie? I do chuja! Jak wyszliśmy na ostatnią prostą powiedziałem sobie “Teraz albo nigdy!”. I dałem gaz do dechy! - Alex zaczął jeszcze raz przeżywać wczorajszy wyścig i z lubością sięgnął po wymiętą paczkę sekretów odpalając jednego.
- Ale wiesz? Jak tu za miastem mają takie błoto i nie mówią na to bagno to na co mówią bagno? Potrzebujemy jakiejś terenówki. Takiej prawdziwej nie jak nasz van. No chyba, żeby go mocno przerobić pod teren i błoto. - podzielił się z nią kolejną refleksja na temat wyprawy, bagien i motoryzacji.
- I te prysznice. - na twarzy wypełzł mu błogi, leniwy uśmieszek gdy położył się na plecach z powrotem na łóżko zaciągając się dogłębnie sekretem. - W sumie to zaliczyliśmy jakieś pół tuzina gorących focze nie? Kurwa, kumate foczki tu mają, znają się na wyścigach, umieją się bawić no kurwa, jak u nas w Det nie? - mężczyzna wydawał się zachwycony wczorajszym dniem. Popatrzył na Vesne i wyciągnął do niej rękę by mogła ułożyć się przy nim. I gdy spojrzał znowu na jej twarz pewnie przypomniał sobie o czym mówili na początku.
- Masz autograf tej blondi? Na cyckach? I jak to się wymieniłyście? Na co? - zmarszczył brwi nie do końca chyba będąc pewny o czym mówi Vesna.

Technik siedziała po turecku na materacu tuż obok i uśmiechała się rozczulona, patrząc jak jej chłopak je, gestykuluje i na swój sposób relacjonuje miniony dzień. Widać było gołym okiem, że wraca do formy, zniknęła blado-zielona skóra, pojawił się błysk w oku i do tego zapalił fajka sam z siebie. Znaczy operacja się udała, pacjent będzie żył.
- Kristin jest w porządku, żadna lalunia. Szczera, ciepła. Kochana taka… lubię ją - powiedziała, zdejmując podkoszulkę w której spała i pokazując podpis na piersi - A wymieniłyśmy się na autografy. Między innymi - dodała z filuternym uśmieszkiem - Wiesz kochanie, musieliśmy wygrać wyścig, bo jakby to było, że ludzie z Det przegrywają w wyścigu? - spytała, przekręcając się i kładąc na boku obok Runnera. Pocałowała go w bark i położyła na nim głowę, plącząc przy okazji ich nogi - Cieszę się, że dobrze ci minął dzień. Szczególnie ten koniec już w Blue Star, pod prysznicami. Laska od bryk… to chyba Christin, pracuje w hurtowni Petro. Albo Diane, robi u Hook’a. A w ogóle Kaya zaprasza nas kiedyś przy okazji do siebie w dzień na powtórkę. To ta co wygrała zapasy… jest niesamowita - westchnęła i jakoś posmutniała.

- Musimy wymienić ten motor, coś dopłacić i… - zawiesiła się, patrząc na zarośniętą grdykę na wysokości swoich oczu. Wzięła wdech, potem wydech. - Wczoraj jak wyszedłeś zapalić wieczorem, co się zbieraliśmy na ten spacer… Colonel sprzedał nas ludziom z Vegas. Wszedł w układ z jakimś Straussem, ich bossem. Spoko, wzięli go w bagażnik, ale i tak… nie powinien tak łatwo ustępować. I jeszcze wmawiał, próbował wmówić że Vegas jest najlepszą opcją, nie ma innego wyjścia. To świetlana szansa dla nas i inne odpadają. Nie umiał się przyznać że zawalił, ani nie przeprosił. Wkurwił mnie - przejęła fajka od Alexa i zaciągnęła się - Przyszedłby jak człowiek, pogadał jak człowiek… byłaby zupełnie inna gadka, ale nie. Traktował nas z góry, mnie nazwał dziwką. A jak mu to wytknęłam to walnął focha i tyle go widzieli. Powinien się cieszyć że dostał samym piwem, a nie kuflem. Albo ołowiem - zaciągnęła się znowu i zaklęła cicho.

- Kurwa mać… i teraz najlepsze. Wiesz o co poszła największa niechęć? - zrobiła przerwę na trzeciego bucha - Że biedaczkowi pocisnęłam. Bulwersacja na całego, bo jak mogłam… nie żeby ktoś powiedział chociaż pół słowa w mojej obronie, “ej Colonel może byś uważał co gadasz”.... jasne - oddała fajka, wydmuchując dym pod sufit. - Nie jestem niczyim chłopcem do bicia, ani popychadłem. Przepraszam, nie chciałam cię mieszać w to, bo wiem jakby się skończyło… - przekręciła się na plecy i zapatrzyła w sufit - Podbiłam do Kristin i pogadałam z nią trochę wczoraj. Dziś po porannych konkursach idziemy na pączki… to jest ja przynoszę pączki, podnoszę ją z wyra i idziemy do gościa od mapy. Z aparatem i bajerą. Może uda się zdobyć mapę przed aukcją. Jeżeli tak… zyskamy złoty bilet wstępu do któregokolwiek z ugrupowań chcących dostać ten pieprzony czołg. Vegas odpada. Federacja… wiesz że nie trawię Federatów. NYA i ich superprezydent… banda sztywniaków z kijami w dupach. CSA… już wolę zapach zganianej chabety i prostych, szczerych chłopaków. Patrick może mnie spiknąć z ich szefem, jeszcze przed aukcją. Dlatego z nim wczoraj gadałam po konkursie na spojrzenia. Uda się zdobyć mapę, łapiemy go i spadamy gadać z Teksańczykami. Sami, tamtych mam dość. Ok, było miło i bezpiecznie razem podróżować, ale chyba… na dłuższą metę nie nadajemy na tych samych falach. Szkoda mi Daniela, jego naprawdę lubię… i Szarika, ale cholera nie. - przekręciła się żeby popatrzeć Foxowi w oczy - Zagadam z Christin albo Dianą, podpytam o brykę. Tylko… ty sie znasz lepiej, więc ty wybierzesz, dobrze? Ja jeszcze pokręcę się po okolicy, pokażę tu i tam, pogadam z ludźmi. Zdobędę parę nowych kontaktów i… jesteś bardzo zły i zawiedziony? - dokończyła dziwnie pustym głosem, uśmiechając się sztywno - Okazje, możliwości, kontakty, dojścia, układy. Brzmię jak… jak papa. Myślę jak on - prychnęła, odwracając głowę do okna.

Nie odpowiedział. Przynajmniej nie słowami. Wsadził sobie peta w zęby i pociągnął dziewczynę na i do siebie aż przylgnęła swoim nagim torsem do jego ubranego w podkoszulek. Wtedy wyjął skręt z zębów i na runnerowa modlę podzielił się z nią w intymnym geście przekazując dym z ust do ust. Gdy mogła sycić się tym cudem on bez pośpiechu zaciągnął się ponownie i teraz gdy jej wysłuchał to on zaczął mówić swoje.

- Colonel nazwał cię dziwka? A reszta nic z tym nie zrobiła? Mhm. - pytał jakby sprawdzał czy dobrze zrozumiał opis wczorajszej sytuacji przy stole. Jeszcze raz zaciągnął się petem a żar rozjarzył się do intensywnych barw. Oczy mu się przymknęły podobnie jak szczęki. Był zły. Wkurzony. Poznała od razu. Ale nie na nią. To poznała po tym jak wolną ręką opiekuńczo głaskał ją po plecach. Nieco machinalnie więc musiał myśleć o czymś lub o kimś poza tym pokojem.

- I bulwers był bo mu pocisnęłaś tak? Mhm. No dobrze. To zobaczymy jaki będzie bulwers jak ja mu pocisnę. - dodał niezbyt głośno ale zdecydowanie nie przyjaźnie. Strzepnął popiół z wypalonego peta i równie beztrosko pstryknął go na drugi koniec pokoju. - To chuj z nimi. Widać nie jesteśmy takimi kolegami jak nam się wydawało. - gdy podjął decyzję od razu wrócił ten zawadiacki i chaotyczny Runner
Uśmiechnął się do niej i pocałował ją czule w usta. A potem przekręcił na siebie jeszcze bardziej tak, że teraz właściwie najwygodniej było jej leżeć na nim lub usiąść okrakiem.

- I mówisz cwaniaro, że lubisz tą blondi i po tych paczkach jedziecie oglądać ta mapę za którą tak wszyscy latają? - zapytał filuternie unosząc brew i zaczął bawić się autografem od gwiazdy. Wodził palcem po literach, potem po odcisku ust blondyny tuż nad sutkiem brunetki a gdy skończył zaczynał od nowa.

- No nieźle. Nieźle kombinujesz lisiczko. - uśmiechnął się podnosząc na chwilę wzrok znad jej piersi ku jej twarzy. - A ta Kristin Black w takim razie ma tu niezłe chody. - dodał nieco poważniej zastanawiając się co by można z tym fantem zrobić dalej. - Z taką mapą rzeczywiście mogliby spojrzeć na nas przychylniej. - zgodził się z wnioskami swojej dziewczyny.

- Tylko ten Patrick… - skrzywił się jakby wspominał jakiegoś wybitnie obślizgłego gada. - A on musi jechać? Z taką mapą jest nam niepotrzebny. Sami znajdziemy kogo trzeba i się z nim dogadamy. - widocznie do Teksańczyka detroicki rajdowiec nadal pałał niechęcią i wolał nie przebywać w jego otoczeniu.

- A z tymi laskami no mogę pogadać. Może coś mają na warsztacie. Albo ten “Car Dealer”. Tylko tam pewnie trzeba mieć kasę. Ale te laski na początek mogą być. - zgodził się i z tym pomysłem i temat fur i fajnych lasek od razu poprawił mu humor.

- I Kay nas zapraszała na powtórkę? - spojrzał na nią zaciekawiony - To ta co wygrała zapasy? Hmm… Taka czarna? - pokazał gestem obok swojej głowy, że chodzi mu o kolor włosów. - Aaa! Czekaj! Ta z krzesła!? - mężczyzna wreszcie skojarzył o kogo chodzi chociaż widoczne najbardziej zapamiętał Kay z czego innego.
- I chce jeszcze raz? - zaśmiał się dumnie jakby to była wyłącznie jego zasługa. - No to pewnie, chyba mogę sprawić jej tą przyjemność jeszcze raz. - dalej śmiał się chrapliwie rozbawiony, dumny i uszczęśliwiony taką perspektywą.

Vesnie ulżyło i nie ukrywała tego. Przestała się spinać, usiadła pewniej okrakiem nad Runnerem, opierając dłonie o poduszkę po obu stronach jego głowy przez co autograf Kristin bujał mu się nad twarzą.

- Tak, ta czarna od krzesła… chyba jakoś się podzielimy tobą, ale nie przyzwyczajaj się. Jesteś mój, pamiętaj - powiedziała z poważnym rozbawieniem, nachylając się odrobinę niżej - We wtorek albo w środę koło południa idę na babskie spotkanie do Kay. Będzie też Sharon, Jasmine i Kristin. Mamy w planach oglądanie pornoli i żarcie - wyjaśniła pogodnym, wesołym tonem - Wrócę wieczorem, bo Sharon ma nocną zmianę, a dziewczyny też pracują wieczorami. Chcesz to po weekendzie spotkamy się we trójkę z Kristi. Sam się przekonasz że jest zajebista. Myślę że jako mój mąż bez problemu wejdziesz ze mną do niej… i w nią - odgięła się żeby krótko go pocałować.

- A jeśli chodzi o Patricka… potrzebujemy go. Jest z Teksasu, zna rozkład kart i sił u nich w grupie. My umiemy strzelać, prowadzić fury, bić się, gadać, składać złom i ludzi. Ciężkie maszyny też nie są problemem, tak samo jak wysadzenie kogoś albo czegoś… ale w terenie przyda się ktoś zaufany, kto przypilnuje pleców, oporządzi chabetę, albo rozłoży obóz. Ani ty ani ja nie przetrwamy w dzikiej głuszy… zdobywanie wody, jedzenia. Polowania, prace obozowe. No i zawsze może nas przedstawić kumplom z grupy, a jak to zrobi już ich urobię - wyszczerzyła się, wracając do bujania zderzakami nad twarzą gangera - Razem z motorem wygraliśmy też kurs… albo go opylimy, albo… chcesz się nauczyć prowadzić motocykle? - zapytała wpadając na pomysł i od razu się nim dzieląc - Fury prowadzisz z zamkniętymi oczami, to też nie będzie dla ciebie wyzwaniem, a wiesz że lepiej żeby nie siadała za kółkiem, jeżeli nie chcemy po dziesięciu metrach mieć bryki do remontu… o ile da się ja jeszcze wyklepać.

- Chyba spodobał ci się ten KTM.
- mężczyzna uniósł głowę aby spojrzeć na twarz pochylajacej się nad nim kobiety. Przez większość tego co mówiła jej ozdobione autografem Kristin Black atuty o wiele bardziej przyciągały jego wzrok i ręce.

- Dobrze lisiczko. Jak tak ci się podoba to go zostawimy. - uśmiechnął się łagodnie i pociągnął ją nieco niżej aby pocałować jej usta. Gdy ja puścił też zaczął sprawdzać smak jej piersi.

- A ten Patrick… - wspomniał Teksańczyka z tą samą niechęcią co wcześniej. - Dobra, niech będzie. - wyrzucił z siebie z wyraźnymi oporami. - Na razie. Ale niech się nie kręci przy tobie bo łańcuch pójdzie w ruch. Albo coś więcej. - ostrzegł i wcale nie żartował. Przestał całować jej piersi chociaż nadal bawił je swoimi dłońmi.

Główkował za to dłuższą chwilę nad babskim wieczorem z porno na jaki szykowała się Ves na jednej szali i wspólną wizytą u Kay na drugiej. Chyba wyszło mu, że nie warto się fochać bo mruknął coś tylko, że jak Ves idzie na babski wieczór to on idzie gdzieś z chłopakami. Z prysznicowym dziewczynami miała wrażenie, że nie kojarzy ich imion albo ma kłopot przypasować je do twarzy bo coś dziwnie unikał wymieniana ich z imienia. Tylko pewnie jak zwykle nie chciał się do tego przyznać ani dać złapać.

- I mówisz, że urobisz blondi na tyle, żebyśmy w nią weszli? Oboje? W Kristin Black? Tą gwiazdę estrady? No w gwiazdę to jeszcze nie wchodziłem. - zaśmiał się ale chyba sam nie mógł uwierzyć w taką możliwość. Zerkał zafascynowany na Vesne bo w końcu nie mówili o jakiejś blondynie spod prysznica tylko o sławnej gwieździe estrady która dawała koncerty po całym kontynencie. Wydawała się być równie sławna, ponętna i niedostępna dla zwykłych śmiertelników jak gwiazdy detroickiej Ligi.

Było dobrze, przełknął Patricka, babską schadzkę i jeszcze zgodził się zostawić motor. Vesna udawała poważną, chociaż w głębi duszy skakała z radości, sama nie wiedziała z czego bardziej. Albo pobudzał ją dotyk na piersiach, drażniący i sprawiający że bezwiednie zaciskała coraz mocniej uda, zaczynając kołysać biodrami.

- Faktycznie, do tej pory zaliczałeś tylko podrzędne, miejskie dziewuchy śmierdzące smarem i jodyną. Gdzie takim do gwiazd wielkiego formatu… prędzej się do prania skarpet nadają - udała że zaczyna się fochać, ale i tak zdradzał ją przyspieszony oddech. Tak samo jak rumieńce - Teraz skoczysz wyżej, aż do ekstraklasy… i zapomnisz o plebsie. Poza tym… co za wyjście z chłopakami? - zmrużyła czujnie oczy - Z kim i gdzie? Masz zamiar pić? Oby nie było tam tym razem żadnych lasek, jeszcze ci jakaś przez przypadek się nadzieje na drążek zmiany biegów - prychnęła, prostując się i zakładając ręce na piersi.

- Mhm. Miejskie dziewuchy. - przytaknął bez ceregieli i też zaczął się podnosić. - Zdrowe miejskie dziewuchy. - powtórzył tym samym kosmatym tonem odgarniając ciemne włosy z jasnej twarzy i zbliżając do niej własną twarz. - A zdrowe miejskie dziewuchy w smarze są sexy. - czuła, widziała i słyszała jak jego też od tych dość niewinnych zabaw jakie zaczęli nie wiadomo właściwie w którym momencie też zawładnęło pożądanie. Zaczął całować jej włosy jakby sprawdzał czy nie ma tam zapachu smaru a potem schodził niżej obejmując dłonią jej głowę. Zanim doszedł ustami do jej ust zahaczył swoimi o jej czoło, nos i policzki. Zabawa nabierała rozpędu i rozmachu dlatego całował coraz mocniej i szybciej a do gry dołączyły jego dłonie które zaczęły sunąć ku zakamarkom ciała kobiety siedzącej mu na udach.

Za dobrze ją znał i wiedział co robić żeby jakikolwiek foch jej przeszedł, nawet jeżeli udawany, albo dopiero mający się pojawić - gdy była na etapie zastanawiania się o co tym razem robić awanturę.

- Przechodzimy do ostatniego etapu leczenia porannego kaca? - spytała z marnymi resztkami powagi, za to z dużą ilością sapania - Podczas seksu wydzielane są hormony szczęścia endorfiny, które mają również działanie przeciwbólowe… - powiedziała, a potem musiała się zamknąć, zajęta drugimi ustami miażdżącymi jej własne. Tu nie było już miejsca na zdejmowanie ubrań, parę ruchów dłoni, zmiana pozycji i żar bijący od gangera wystarczył żeby Vesna nie mogła myśleć o niczym poza dotykiem,smakiem i radosnym oczekiwaniem na rozwój wydarzeń. Podniosła się żeby ułatwić ściąganie bokserek, ale nie zdążyła ich zsunąć kiedy łapy gangera znalazły się na dotąd przyciśniętym do jego bioder rejonie.
- Co taka miejska dziewucha niby może zaoferować, co? - parsknęła mu w nos, przerywając całowanie. Schyliła kark i bez ostrzeżenia ugryzła go w szyję.

- Au! - krzyknął z zaskoczenia i bólu ugryziony Runner. - Coo? Grasz po złodziejsku? Dobra! Już ja ci pokażę co może zaoferować taka miejska dziewucha! - Alex w pierwszej chwili chyba był naprawdę zaskoczony a ugryzienie go zabolało. Ale tylko w tej pierwszej chwili. Rozbudzone pożądanie szybko przekierowało te uczucia ku własnym celom. A dokładnie mężczyzna wykorzystał swoją przewagę masy i doświadczenia w różnorakich bójkach i zapasach i bez większej trudności przewalił Vesnę z siebie na bok łóżka. Potem nie puszczając jej nadgarstków przyparł je do pościeli i nachylił się nad nią. Ogarnął jej tak dobrze sobie znane ciało spojrzeniem przesuwając się od jej twarzy, przez rozedrgane piersi, coraz szybciej oddychający brzuch i niżej, tam gdzie przed chwilą jeszcze miała na sobie pasek bielizny.

- O tak, chyba masz coś do zaoferowania, coś co bardzo chętnie wezmę… - wysapał już podniecony na całego mężczyzna wracając spojrzeniem przez jej ciało ku jej twarzy. Zaśmiał się chrapliwie i rubasznie i zaraz pocałował. Mocno, bez wahania i bez litości. A potem zaczął brać na co miał ochotę częstując się ciałem leżącej pod nim miejskiej dziewuchy. Zaczął od szyi, obojczyków i piersi a potem ustami i dłońmi schodził niżej... jakoś zapominając że jeszcze kwadrans temu chciał spisywać testament jako człowiek bardzo umierający. Vesna nie zamierzała mu o tym przypominać. Terapia działała, Fox wracał do formy i tylko to się liczyło.


Niedziela rano -Kristin


Nie tylko Alex cierpiał tego poranka na syndrom dnia poprzedniego - przypadłość ta nie ominęła też Kristin, która jak zwykła śmiertelniczka a nie wielka gwiazda, walczyła z ciężkim kacem. Bardzo ciężkim patrząc na to w jakim stanie była. Ledwo zostały same Ves podeszła szybko i kleknęła przed blondynką, całując ją w mokre od potu czoło.
- Hej kochana… - przywitała się cicho, posyłając jej pogodny uśmiech. Odgarnęła przylepione do czoła jasne włosy czułym gestem - Nie martw się, zaraz postawimy cię na nogi. Posiedzisz tu chwilkę? Za sekundę wrócę i się wykąpiemy, tylko powiem tym za drzwiami żeby przynieśli parę rzeczy. Jadłaś już coś? Próbowałaś znaczy - popatrzyła na obrzygane wiadro i westchnęła - Dali ci chociaż jakąś tabletkę? Ale spokojnie, już się tobą zajmuję. - wstała i równie szybko wróciła pod drzwi. Otworzyła je i poszukała wzrokiem któregoś z ochroniarzy.

- Mam ogromną prośbę - zaczęła litanię z nienagannym uśmiechem - Kristin… odwodniła się porządnie, trzeba ją podnieść na nogi. Przyda się śniadanie. Możemy prosić o sok pomidorowy, mocną kawę z cukrem i lemoniadę? Ale nie taką zwykłą. Na litr wody jedna cytryna, cztery łyżki miodu i pół łyżeczki soli. Naturalny izotonik, działa lepiej niż woda. Do jedzenia jeśli dałoby się znaleźć rosół byłoby super, a jak nie to jajecznica. Oczywiście tylko jedna porcja… i uprzedzając pytanie. Wiem o czym mówię. Zazwyczaj - westchnęła lekko autoironicznie - Jestem lekarzem, więc spokojnie.

Ves miała trudności z weryfikacją odpowiedzi gwiazdy estrady. Blondynka kiwała smętnie głową ale niekoniecznie w rytm pytań brunetki. Tylko reakcja na pytanie o jedzenie była czytelna bo się skrzywiła i odsunęła głowę jakby znów miała zamiar wymiotować.

Więcej więc załatwiła z ekipą gwiazdy jaka czuwała w pokoju za drzwiami.
- Tak, próbowaliśmy. Ale wszystko z niej wylatywało z powrotem. No ale jak przestała rzygać to może tym razem się uda. - powiedział ten starszy facio co wcześniej stał w łazience.

- Załatwimy co się da. A ty może spróbuj ją wykąpać jak dasz radę. Powinno to jej pomóc. - ten który dotąd siedział na taborecie wyglądał jakby przyjął zamówienie gościa i wyszedł z pokoju.

- No to zostałyśmy same - technik odezwała się dopiero kiedy rzeczywiście zostały we dwie. Wróciła pod miejsce rozpadu blondynki i znowu klęknęła obok, zaczynając rozpinać jej guziki koszulki. - To jak będzie z tą kąpielą, co? Skoro to nasza trzecia randka, powinnam ci umyć plecy. Bo jest bardzo… bardzo - mruknęła nisko, pochylając się do przodu przed twarz Kristin - Bardzo brudną dziewczynką - odszeptała zadziornie, zdejmując jej koszulę z ramion - Chodź, wykąpiemy się. Trzeba przygotować teren pod ten obiecany autograf, no nie? - wzięła ją pod pachy i pociągnęła do góry, pomagając wstać - Poza tym najlepiej wyglądasz bez niczego.

Gdy zostały same i Vesna zaczęła swoją bajerę wyraźnie przykula uwagę blondynki. Dała się rozebrać i nawet zaczęła trochę jakby pomagać. Nie miała za bardzo okazji się wykazać no miała na sobie ledwo bezrękawnik i bokserki więc poszło dość szybko.

Kristin uśmiechnęła się nawet i dała się zaprowadzić do wanny. Ale przełom nastąpił gdy Ves wspomniała o autografie. Oczy blondynki nagle rozszerzyły się a spojrzenie zrobiło się przytomniejsze.
- Noo taak! - zawołała całkiem radośnie i spojrzała w dół. Pogładziła dłonią po kawałku podpisanego wczoraj uda gdy wreszcie odpowiednie elementy jej umysłu i pamięci zazębiły się na tyle aby przypomnieć sobie co najważniejsze.

- Autograf! Taki brudny, wulgarny i pieprzny! Ooo! I masz coś dla mnie!? Zrobisz mi!? Naprawdę!? Ooo! A co wymyśliłaś!? Powiedz,powiedz, powiedz! Albo napisz od razu bo umrę z ciekawości! - i wydawało się, że jak za pstryknięciem jakiegoś magicznego guziczka wczorajsza, rozbawiona i podekscytowana Kristin wróciła na scenę z kacowych zaświatów.

Technik zrobiła tajemniczą minę i poprowadziła ją do wanny, ściągając z niej resztę ubrań. Siebie też rozebrała żeby móc razem z blondyną wejść do czystej, pachnącej wody.
- To niespodzianka - wymruczała sięgając po gąbkę i butelkę z płynem do kąpieli - Uwiniemy się z myciem to zobaczysz. Myślę że ci się spodoba… mam taką nadzieję - zachichotała, wyciągając ramię i zaczynając zmywanie potu i wymiocin z drugiej dziewczyny.

- Oj noo weezz powiedz! - prosiła trawiona ciekawością blondynka. Wydawała się już być tak samo napalona na ten autograf jak wczoraj na scenie.

- No dobrze, masz rację ale taka teraz jestem aż rozdygotana z ciekawości, że nie mogę się doczekać! - westchnęł z udręka już mokra blondynka poddając się grzecznie zabiegom pielęgnacyjnym Vesny. Stopniowo jej ciało odzyskiwało apetyczny i ponętny wygląd młodej, atrakcyjnej kobiety o mokrych blond włosach.

- A zrobimy sobie zdjęcie? Bo wiesz, ten marker po paru dniach schodzi a chciałabym mieć coś na pamiątkę. - zapytała odwracając głowę do tyłu aby spojrzeć na swoją kumpelę.

- A w ogóle dzięki że przyszłaś. I sorry za ten syf. Lubię się zabawić ale głowę i żołądek mam do niczego. No i potem na drugi dzień tak to wygląda. - Kristin nieco posmutniała gdy dotarło do niej czego Vesna była świadkiem i w jakim widziała ją stanie. W tym czasie gospodyni pokoju była już właściwie czysta, umyta i pachnąca a zza drzwi doszło pukanie i obwieszczenie, że wszystko jest gotowe.

- Nie przejmuj się. - Ves z uśmiechem wyszła z wanny, zostawiając w niej mokrą blondynkę. Parsknęła wesoło i machnęła ręką - Następnego ranka po piętnastych urodzinach miałam mieć egzaminy z chirurgii… papa sprowadził takiego pryka bez włosów i w okularach jak denka od słoików. Podobno jeszcze przedwojenny specjalista, faktycznie… wiedział chyba wszystko - mruknęła, zawieszając wzrok na plamie na ścianie. Wzdrygnęła się i wróciła do radosnej pogody ducha, a także opowieści - Więc oczywiście z dziewczynami się zrobiłyśmy na sztywno. A tu z samego rana trzeba jechać do kliniki. Doktor profesor jaśnie hrabia czeka, wszystko przygotowane. Denat do sekcji na stole, reszta studentów już przygotowana. Wpadam spóźniona, zaliczam pierwszy niesmak. Drugi zaliczam zaraz potem jak przez przypadek zionę profesorowi alkoholem prosto w twarz - zaśmiała się cicho - Losujemy kolejność, czyli kto zaczyna kroić i pierwszy będzie egzaminowany. Pada na mnie, nie jest źle. Biorę skalpele i piły, udaję że wcale mi się nie trzęsą ręce. Profesor daje zadania, ja je wykonuje i odpowiadam na jego pytania. Idzie nieźle do momentu gdy nagle robi mi się niedobrze - tym razem zachichotała dłużej niż chwilę, kręcąc do tego głową - Profesor akurat się pochylał żeby dojrzeć anomalię w denacie. Koleś miał trzy komory sercowe - rozłożyła bezradnie ręce. - W połowie odpowiedzi na pytanie o budowę mięśnia sercowego puściłam pawia prosto w rozkrojonego trupa… i na doktora docenta inżyniera habilitowanego. Ale się wkurwił - teraz roześmiała się na całego i aż westchnęła z rozczuleniem - Oblał mnie chujoza, miałam poprawkę, a zanim weszłam na salę badał mnie alkomatem… także spokojnie. Kac i umieranie dzień po ludzka rzecz - mrugnęła do Kristin i nie przejmując się założeniem ubrania, podeszła do drzwi żeby je otworzyć.

Opowieść panny Holden rozbawiła pannę Black na całego. Śmiała się albo słuchała z zaciekawieniem przygód swojej kumpeli. Gdy jej kumpela, lekarz, pielęgniarka i łaziebna, naga i mokra otworzyła drzwi stała tam jakaś dziewczyna a za nią ten facet co wyszedł z pokoju. Dziewczyna nie miała uniform z ekipy gwiazdy, za to miała w dłoniach tacę z chyba wszystkim o co poprosiła wcześniej Vesna.

- Mam wnieść? - zapytała dziewczyna wskazując na trzymana tace. Sądząc po stroju pokojówki rodem z sex shopu pewnie była pracownica lokalu w jakim się znajdowali.

- Kristin jak się czujesz? - zapytał zza jej pleców facet.

- Super! I Ves też jest super kumpelą! - odkrzyknęła radośnie blondynka jakby wcale żadnego kaca dzisiaj nie miała. - Aha! I dajcie moją torbę! Ves mi da znowu czaderski autograf! - zawołała gwiazda. Facet więc wrócił do pokoju i po chwili szukania przyniósł torbę Kristin.

Technik uśmiechała się pod nosem i kiwała głową, starając się wyglądać na poważną pomoc medyczną, do tego w odpowiednim uniformie. Kolejny operacja się udała, pacjent przeżył i miał się chyba nawet nieźle.
- Autografy po śniadaniu - zarządziła tonem pielęgniarki, podchodząc do wanny i wyciągając zapraszająco rękę aby pomóc blondynie wstać - Zjesz i dostaniesz prochy na ból głowy. Nie ma co niszczyć żołądka biorąc je na pusto.

- Ooojeeejjjj… Taak długoo? Rraanyyy… - westchnęła mokra ale już czysta i przyjemnie pachnąca blondynka. Obecnie gwiazda estrady skrzywiła co prawda artystycznie nosek robiąc zawodowo nieszczęśliwą minkę dziewczynki której obiecuje się czekoladki po obiedzie ale wyglądała już jak Kristin Black a nie półprzytomne, zarzygane, blondwłose czupiradło pochylone nad wiadrem. Grzecznie też wstała z wanny i wciąż ociekając wodą podała dłoń swojej kumpeli pozwalając się wyprowadzić z wanny. - Zjemy w pokoju. - obwieściła światu znajdującemu się i w łazience i w pokoju.

- Dobrze, to ja zaniosę do pokoju. - zgodziła się kelnerka czy pokojówka która niesiona chaosem rozmowy i różnych ludzi weszła z tacą do łazienki. Teraz słysząc polecenie gościa honorowego i tego pokoju, i lokalu, i miasta odwróciła się i wyszła z łazienki.

- Wy, też już sobie idźcie, my już sobie z Ves poradzimy same. - Kristin już całkiem trzeźwo podeszła do ściany z której zdjęła dwa ręczniki i gestem dłoni wyprosiła swoją załogę z łazienki i z pokoju też. Oba pomieszczenie na życzenie szefowej szybko rzedły gdy blondynka podała brunetce suchy ręcznik.

- Nie boisz się zostawać ze mną sama? - Holden przyjęła okrycie i owinęła się nim w pasie, uśmiechając się naj niewinnej jak tylko umiała - A jeżeli okażę się wariatką z bejsbolem? Albo szaloną fanką która chce sobie wyciąć twój kawałek żeby mieć go tylko dla siebie? - zamrugała rzęsami.

- No coś ty, nie masz bejzbola. Nie wpuściliby cię z czymś takim. - gwiazda obwiązała się ręcznikiem podobnie jak Vesna po uprzednim przeszorowaniu raczej mniej niż więcej swojego ciała. Zaczęła wychodzić z łazienki chociaż odwróciła głowę w stronę idącej za nią dziewczyny jakby szacowała czy może coś jakoś ukryć. A przy okazji Vesna bez trudu dojrzała na niej ślad swoich ust tuż nad okręconych wokół talii panny Black ręcznikiem jaki zostawiła tam wczoraj wieczorem w kamperze Kristin.

- No za wycinanie kawałków to bym się na ciebie obraziła. No chyba, że kosmyk włosów. To mogę ci dać jak chcesz. - blond dziewczyna pokiwała swoją mokrą blond głową zgadzając się sama ze sobą chociaż pomysł o wycinaniu chyba niezbyt jej podszedł ale i chyba nie traktowała go zbyt poważnie. Wróciły z łazienki do pokoju i blondyna wskoczyła na łóżko królewskich albo i imperialnych rozmiarów w którym jedna osoba po prostu mogła czuć się zagubiona. Blondyna w locie obróciła się wokół własnej osi więc walnęła o sprężyste łóżko plecami. Uniosła się na łokciach i popatrzyła filuternie na brunetkę.

- I co jeszcze możesz mi zrobić? Wykorzystasz mnie niecnie? Super. - zaśmiała się i w oczach gwiazdy estrady dziewczyna z Det znów widziała te samo lubieżne spojrzenie co wczoraj na scenie podczas koncertu gdy się rozstawały po takim niespodziewanym, wspólnym występie. Na jeszcze nie do końca suchych piersiach Black widziała swój wczorajszy autograf który nadal był świetnie widoczny i czytelny.

- Skąd ta pewność że nie mam? - zaśmiała się krótko i rozłożyła ręce - Nie sprawdzali mnie aż tak dokładnie - mina zmieniła się jej na drapieżną. Jednym ruchem zdjęła ręcznik, zwijając go w coś na kształt liny. - Połóż się na brzuchu.

- Będziesz mnie wiązać?
- blondynce oczy się rozpaliły z ekscytacji obserwując przygotowania swojego gościa specjalnego ale sama nie wytrzymała z tej ekscytacji i niecierpliwości. Poderwała się zwinnie i położyła na płask na brzuchu zerkając ciekawie na Vesnę co ta dalej wymyśli.

- A zasłużyłaś? - spytała i wzięła zamach, a potem przyłożyła zwiniętym ręcznikiem prosto w tak ładnie wyeksponowane pośladki - Ręce za plecy! Zegnij kolana! - brzmiało jak rozkaz i każdemu krótkiemu zdaniu towarzyszył strzał ręcznikiem.


 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR

Ostatnio edytowane przez Amduat : 26-10-2018 o 01:34.
Amduat jest offline