Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2018, 16:07   #1
WielkiTkacz
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
[Warhammer II] Liczmistrz

Prolog


Wilgoć była wszędzie. Zdawało się nawet w jego zupie, bo ta wcale nie pachniała lepiej. Bogowie tylko wiedzą, co jeszcze dołożył tam od siebie kucharz. Nie chciał wiedzieć. Zamoczył łyżkę, nabrał powietrza i na wdechu podjął pierwszy łyk mazi, którą miał w misce.

Ukhheee...blee...ekhe...khe! - wypluł całą łyżkę, którą wsadził do ust, dopływając jeszcze śliną - to żeby mieć pewność, że nic nie połknął. Smakowało paskudnie.

Więzienne jedzenie odkąd pamiętał nie smakowało najlepiej. Każdy wieczór był taki sam. Służba więzienna przechodziła długim korytarzem i przy każdej celi zostawiała, to gówno nazywane jedzeniem. W tle akompaniowała im kapiąca woda i klekoczące u pasa ‘rzeczy służbowe’. Czasami jakiś nadgorliwy szczur piszczał przeciągle z błaganiem o litość na samą myśl o pomyjach z miski. Potem zapadała cisza. Przerywało ją jedynie mlaskanie i gdzieś w oddali kapiąca woda. W końcu kolejno krzyki, jęki i zawodzenia. W końcu przychodził czas na ostatni obchód, który należał do samego sierżanta. Zawsze te same procedury: otworzenie drzwi z hukiem, ciężki krok i kolejno odliczanie. Pałka zawsze uderzała w kraty okutą metalem stroną, co miało na celu chyba jedynie zirytowanie ‘gości’. Ten wieczór był inny.

Wszystko się zgadzało: krople wody, szczury, smród z miski, stęki, jęki i zawodzenia… Nie zgadzał się krok sierżanta i to że drzwi wcale się nie otworzyły. Zobaczył cień na posadzce. Był karykaturalny, powyginany w każdą możliwą stronę świata, jakby złożony z wielu kształtów i jednego zarazem. Z różnych części ciała wystawały kolejne - mniejsze. Kształt był postury dorosłego wojownika i to takiego, który przyłożeniem topora powala konia w galopie - pomyślał i cofnął się w najdalszą część celi. Nikt nawet nie jęknął, więc albo wszyscy nie żyją, albo są tak przerażeni.

Postać zatrzymała się. Widział jej cień odbijający się na posadzce. Chciał sprawdzić kto to, ale nie miał na tyle odwagi. Nawet wsparcie wszystkich Bogów jakich znał, nie przekonało go do sprawdzenia sytuacji. Posadzka mieniła się wszystkimi znanymi mu kolorami, a nawet takimi których nigdy nie widział na oczy. Wszystko zdawało się falować przed jego oczami. Deformować, jakby rozmywać i zlewać na nowo. Nie wiedział już czy to rzeczywistość czy sen. W dali, jakby z otchłani, której nie mógł pojąć rozumem usłyszał głos istoty mówiący do kogoś w innej celi…

Twoje modlitwy zostały wysłuchane śmiertelniczko. Wielki Architket pozwoli Ci żyć, ale w zamian oddasz mu duszę z gór...


Ten wieczór był inny. Ten wieczór był ostatni w jego życiu.




W poszukiwaniu sławnego nieboszczyka

Grunére jesienią nie różniło się wiele od innych osad w Księstwie Parravon. Trakt mienił się od różnobarwnych liści. Lasy jedynie w bliskiej okolicy nabierały jesiennych barw, gdyż w wyższych partiach przeważały drzewa iglaste, a Athel Loren rządzi się swoimi prawami natury, której człowiek nigdy nie pojmie. Z domostw wieczorem dało się słyszeć głos mieszczan - bawiących się dzieci, śmiejących rodziców, czasami ktoś krzyknął lub przegonił sierściucha z posłania. Z pastwiska chłopi spędzali owce, niecierpliwiąc się na strawę i napitek. Strażnicy patrolowali okolicę z nadzieją, że nie spotka ich nic złego.

[MEDIA][/MEDIA]

Jesień w tym roku jednak była inna. Od wielu dni do miasteczka ściągało wiele podejrzanych i dziwnych osobistości, zwiastujących niechybnie same problemy. To za sprawką tego ogłoszenia od Przeora z La Maisontaal. Wywróży on z tego jakie kłopoty na nas wszystkich. Diabły i elfy z tego przeklętego lasu wygoni może. Takie i inne zdania można było usłyszeć również od kilku dni w lokalnym przybytku Pod Rannym Jeleniem, na którym z resztą również wisiało owo ogłoszenie:


Cytat:
Do przeszukania pobliskiego obszaru Gór Szarych, w celu odnalezienia Krypt, Kurhanów i tym podobnych reliktów zamierzchłej przeszłości.

Poszukiwania prowadzone będą przez małe grupy i każda z nich przydzielony mieć będzie określony obszar, który musi zbadać, przeszukać i naszkicować plany. Następne czytelnie i dokładnie trzeba opisać wszystkie ciekawe miejsca, które zdołano odkryć.

Potrzebne będą umiejętności związane z tropieniem, przeszukiwaniem, rysowaniem map i przeżyciem w dzikich ostępach, ponieważ każda grupa polegać będzie musiała na własnych zapasach, a także bronić się przed wszelkimi niebezpieczeństwami i wrogami.

Dobra płaca z premią za każde odkrycie! Pytać o Jean-Louisa Dintransa w Klasztorze La Maisontaal
.
 
WielkiTkacz jest offline