Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2018, 13:59   #24
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Walka była krótka i niezbyt dramatyczna. Siła ognia wszystkich była wystarczająca, aby poradzić sobie z lekkim, latającym przeciwnikiem. Towarzysze Reinmara strzelali bardzo dobrze, a sam fechmistrz popisał się strzałem w pikującego na czarodziejkę kruka. Rusznica przyjemnie kopnęła bark, kłąb dymu na moment przysłonił widok, ale pocisk bezbłędnie poleciał przez polanę aby roztrzaskać truchło potwora w rozbryzgu kości i zgniłego mięsa. Koń zatańczył na zadnich kopytach, kiedy fechmistrz ponownie wypalił do reszty kruków, sprowadzonych na ziemię szybko nakręcanymi kuszami towarzyszy. Po chwili siedział z dymiącym pistoletem w siodle, patrząc, czy nie nadciąga kolejny wróg.

Chwilowy popas pozwolił nieco rozprostować nogi, a łyk gorzałki przyjemnie rozgrzał palce i stopy. Fechmistrz posilił się kawałkiem chleba i mięsa, które wyciągnął z juków, krojąc paski wołowiny dla siebie, i psa. Rozglądał się dokoła, obserwując pochylone, ciężkie od deszczu gałęzie okolicznych drzew, sprawiające wrażenie tysięcy rąk, wyciągających się z mgły by porwać nieostrożnych podróżnych. "Wariactwo..." pomyślał żując mięso i widząc, jak wzrok płata mu figle.
Mgła mogła skrywać więcej niespodzianek i należało być ostrożnym, szczególnie widząc ślady bytności jakichś bandytów, może orków. A może sił nieczystych i chaosu. Pies, uspokoiwszy się nieco po zabiciu trupów starannie obwąchiwał resztki wozu, ale Reinmar nie zamierzał podążał tropem w mglisty las. Pozostawało trzymać się ścieżki. Fechmistrz zaczął repetować broń, przez chwilę słuchają miłego dla ucha terkotania obu zamków, w miarę nakręcał każde koło mosiężnym kluczykiem.

A mgła gęstniała i nic nie zapowiadało, że pogoda miała się zmienić. Reinmara zaczynało nawet ciekawić, czy by nie zapytać o tą mgłę czarodziejkę, bo wydawało się nienaturalne, aby to cholerstwo nie zeszło już w jakąś dolinę, albo się nie podniosło. Tak, jakby ktoś celowo, być może używając mrocznej magii chciał im przeszkodzić. "Wyzwanie. Dobrze" pomyślał fechmistrz. Przynajmniej zakład z Jugendfreundem nie okaże się wyprawą krajoznawczą. "Ciekawe, co potrafi sam czarodziej?" zastanawiał się Reinmar licząc na ten przemiły, wchodzący za skórę dreszcz towarzyszący starciu ze śmiertelnie groźnym przeciwnikiem.

Kiedy dotarli do samotnej chatki, i Reinmar zobaczył w oknie kobietę, najwyraźniej zaatakowaną przez kogoś na tym odludziu nie wahał się ani chwili. Podjechał prawie pod same drzwi, wyszarpując płynnie z olstr oba pistolety, spojrzał na część towarzyszy, którzy mieli podobny pomysł co on w kwestii udzielania pomocy, zsiadł z konia i uderzył silnie barkiem o drzwi, zamierzając wedrzeć się do środka i poczęstować ewentualnego napastnika porcją ołowiu.*
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline