Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2018, 21:35   #109
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Rankiem Cedmon i Ianus byli gotowi do drogi. Udało się skonstruować zmyślną kołyskę, która po zawieszeniu między dwoma końmi umożliwiała Zahiji w miarę wygodne podróżowanie. Enki miała się znacznie lepiej - opuchlizna powoli schodziła, a siniaki zaczynały nabierać cieplejszej barwy, co powodowało, że twarz dziewczyny wyglądała jak pokryta plamami. Rami i Fahd nadal wyrażali chęć podróżowania z awanturnikami, ale raczej nie było w tym nic dziwnego. W przypadku wpadnięcia w ręce Yarakańczyków czekała ich obu śmierć.

Zaopatrzeni we wskazówki dotyczące drogi i nieco żywności, którą podzielili się mieszkańcy Gmiqdif, żegnani przez Salmana, opuścili wieś, kierując się na północ, ku górom. Celem było Sabol, a przed nimi rozciągały się bezkresne bezdroża, coraz bardziej wznoszące się ku górze i niedostępne. Res Horab, w miarę jak zbliżali się ku górom, stawało się coraz bardziej dzikie i nieprzyjazne.

- Myślałem, że mówiąc we wsi, że zamierzamy przeprawić się przez góry, wprowadzacie celowo Salmana w błąd - perorował Fahd, bacznie rozglądając się na boki. Przejeżdżali właśnie przez ciemny, porastający zbocze jakiejś góry las, a chwilę wcześniej w ledwo wilgotnym korycie strumienia widzieli ślady drapieżników. - Po to, żeby zmylić ewentualną pogoń. Ale, na łaskę Boga, Wy rzeczywiście chcecie przejechać przez góry! Rami mówił mi, a Wam z pewnością potwierdzi, że jeśli skręcimy na wschód, dotrzemy do Alassip...

- To zaledwie dwa dni drogi. Możemy jeszcze teraz tam zakręcić - włączył się do rozmowy strażnik. - Alassip leży już poza włościami szejka Yarakanu. Będziemy tam bezpieczni. Z pewnością w tak dużej osadzie, jak Alassip znajdzie się też miejsce, w którym czarownica będzie mogła pozostać na dłużej...

- Cisza - syknęła nagle Enki, powstrzymując konia. Zaczęła nasłuchiwać. Jej mina wyrażała zaniepokojenie. - Nie jesteśmy tu sami - powiedziała szeptem. Wskazała głową kierunek: z przodu, nieco wyżej, po lewej stronie. - Nie wiem co lub kto to jest, ale są tam...


Torstig oddalił się w ustronne miejsce, a Kibria ruszyła do meczetu. Minaret rzucał przyjemny cień i dziewczyna przez chwilę stała przy murze, delektując się chłodem kamienia. Potem weszła do środka, w rozpraszany snopami światła przenikającymi przez dziury w dachu mrok wnętrza budowli. I stanęła jak wryta! Dosłownie zamarła w pół kroku.

Pod przeciwległą ścianą stały trzy konie. Dwa z nich były niemal jak dwie krople wody. Kare, z przyciętymi grzywami i ogonami, o smukłej sylwetce. Trzeci był zwyczajniejszy, pośledniejszej krwi. Wszystkie trzy zwierzęta miały spętane pęciny, a na szyjach zawieszone worki z obrokiem. Ich właściciele znajdowali się nieopodal.

W mroku Kibria nie była w stanie dokładnie się im przyjrzeć. Siedzieli przy posiłku, co chwila sięgając do miski stojącej między nimi. Rozmawiali o czymś, ale nie robili tego zbyt głośno, tak że dziewczyna z miejsca, w którym stała nie mogła się zorientować, czego dotyczy konwersacja.
 
xeper jest offline