Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2018, 13:38   #23
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Przez swoją wycieczkę po stolicy Leilena ledwie zdążyła na kolację. Kiedy weszła do jadalni wszystko już byli pochyleni nad talerzami i jedli w ciszy. Żadnych rozmów, ani śmiechów, co szybko dziewczynę zaniepokoiło. Lily i Connor jak zwykle siedzieli razem. Gnomka pałaszowała z apetytem, za to chłopak sprawiał wrażenie jakby chciał wejść do talerza, zamiast z niego jeść. Mongle przysiadła się do nich i przez chwilę także się nie odzywała. Szybko jednak nie wytrzymała.
- Ktoś umarł? - spytała szeptem.
- Jeszcze nie - odpowiedział chłopak dziwnie piskliwym głosem. - Ale ja umrę. To była bielizna nauczycielki. Aithe.
- Oh. A która to? - no proszę, taka grzeczna bielizna u nauczycielki. Lei nie potrafiła być przestraszona, kiedy ekscytacja sięgała zenitu.
- Ta blondynka - odparł cicho i wgryzł się w bochenek chleba, jakby chciał by stłumił jego słowa.
Aithe siedziała przy stole nauczycieli. Ubrana była nie mniej wyzywająco od prostytutek wkoło placu targowego, w gorsecie podkreślającym biust i z odsłoniętymi ramionami. Miała też na szyi obrożę, bardzo podobną do tej, którą musiała nosić Leilena. No i miała bardzo gniewną minę.
- A miałą taką niewinną bieliznę - Lei starała się nie patrzeć w tamtą stronę, zajęta pałaszowaniem kolacji. Kobieta wyglądała jakby pasowała do zainteresowań elfa.
Lily zastrzygła uszami i szepnęła konfidencjonalnie.
- Może właśnie o to chodzi. Że wydało się, że ma taką nudną parę.
- To chyba nie powinna się do niej przyznawać - wyszeptała Lei.
- Faktycznie - pokiwała głową. - Ale tak jest zabawniej - uśmiechnęła się, nie przejmując przestraszonym Connorem. Siri z kolegami też od czasu do czasu spoglądała w kierunku stołu pierwszoroczniaków i jakoś nie widać było w tych spojrzeniach współczucia.
- Możemy zmienić temat? - syknął chłopak.
- Och, no dobrze - westchnęła rudowłosa. - Tylko to wszystko jest takie ciekawe! - powstrzymała chichot, mimo wszystko nie chcą zwracać na siebie uwagi i skupiła się na dojadaniu kolacji.
- Wykułyście już te symbole magiczne od Blesseda? - zapytał Connor wybierając temat może nie zupełnie nudny, ale na pewno żmudny.
- Część - przyznała Lily. - Ale parę mi się ciągle myli.
- Ja wciąż się nie mogę doczekać, aż zacznę się uczyć prawdziwej magii - westchnęła Mongle.
- To w dużej mierze jest prawdziwa magia. Nie da się pisać wierszy, jeśli się w ogóle nie umie pisać - filozoficznie powiedział chłopak. Cała rozmowa toczyła się jakoś tak sztucznie i kiedy cała trójka zjadła to zaczęła rozchodzić się w swoje strony. Tylko Lei została chwilę dłużej, żeby poinformować Theoduina o sukcesie swojej… misji. Elf przyjął to naturalnie. Ani nie zdradzał podekscytowania ani nie zbył uczennicy mruknięciem. Był o wiele mniej wyniosły od Elki, a przecież to raczej on, jako ważny nauczyciel, miał powody do zadzierania nosa. A skoro już o zadzieraniu mowa. Panna Mongle nie chciała zadzierać z krukiem Meleghosta, który już chwilę czekał na swoją łapówkę. Dziewczyna skierowała się zatem do szklarni, gotowa rozliczyć się ze swojego zobowiązania. Już na placu zobaczyła jednak, że alchemik oddawał się swojemu fajkowemu rytuałowi. Chowaniec siedział mu na ramieniu, a raczej nie mogła tak po prostu podejść i wręczyć mu smakołyka. To była pewna komplikacja, ale co to dla niej! Usypała niewielką ścieżkę z ziarna do miejsca, w którym zamierzała się schować. Ptaki chyba miały dobre zmysły, nawet jak nie był to do końca ptak. Rzuciła ziarnem, starając się, aby się od czegoś odbiło i zwróciło jego uwagę. Wywołało to niemal natychmiastową reakcję. Rozległ się łopot skrzydeł przy akompaniamencie siarczystego przekleństwa.
- Gdzie cię niesie zarazo? - krzyknął alchemik, ale ptak się tym zupełnie nie przejął lądując przy ziarnie. Dziobnął je ze smakiem, ale widząc usypaną ścieżkę sprawnie odnalazł dziewczynę, która pokazał mu ślimaki i ziarno.
- Nasza umowa - szepnęła.
Przekręcił główkę i łypnął na ślimaka.
- Smaczny?- zapytał podejrzliwie. - A muszla nie za twarda?
- Nie gustuję w twoim pożywieniu - przypomniała mu rudowłosa. - Więc musisz mi wybaczyć, że nie sprawdzałam wcześniej. Ale chyba nie chcesz zjeść wszystkiego na raz?
- Wszystkiego może nie… - przyznał niechętnie. - Ale spróbować muszę - rozwarł szeroko dziób, ewidentnie licząc na nakarmienie.
Leilena nie widziała w tym nic zdrożnego.
- Twoja pomoc była nieoceniona, to zapłata za nią - dała mu zwykłego ślimaka. Wcale się dla niej nie różnił od tego drogiego. - Kiedy przełykał, wyciągnęła tego kosztującego takie duże pieniądze. - A tu zachęta może do dalszej współpracy. Jestem pewna, że taki osobnik jak ty się strasznie nudzi w jednym miejscu - rzuciła mu drogi smakołyk. Kruk sprawnie złapał go w locie i z nieprzyjemnym chrzęstem zaczął miażdżyć w dziobie muszlę. Rozpostarł nieoczekiwanie skrzydła i zaczął zabawnie podskakiwać, a potem krakać. Opamiętał się po chwili i już ludzkim głosem poprosił.
- Więcej.
Leilenie zostało jeszcze parę obrzydliwych smakołyków, które tak bardzo spodobały chowańcowi.
- Jak zeżresz wszystko, to nie będzie na później - zauważyła. Rzuciła mu jeszcze jednego. - Gdybyś mi się przydawał, to mogłabym ci takie przynosić częściej.
- Przydawał? - zapytał ostrożnie po tym, jak połknął przekąskę. - Nie zapominasz dziewczyno kto tu kogo szantażował?
Próbował udawać nieugiętego, tyle że wzrok uciekał mu do ślimaków.
- Szantażował? - parsknęła. - Zawarliśmy umowę i to co przyniosłam jest twoje. Ale to jednorazowe. Jeśli chcesz więcej, to współpraca musi się opłacać obu stronom.
Zastanawiała się w międzyczasie jak bardzo inteligentny może być ten chowanieć. Bo odruchy miał mimo wszystko zwierzęce. Ciekawe czy ona też będzie mogła mieć taką istotę?
Kruk przekręcił łepek i poprawił sobie wystające nieestetycznie ze skrzydła pióro.
- No dobrze- powiedzial w końcu przeciągając ostatnie słowo w kraknięcie. - A czego byś chciała? Pytań z egzaminów?
- To nudne - uśmiechnęła się półgębkiem i szepnęła konspiracyjnie. - Dobry jesteś w szpiegowaniu?
- Jak to kruk - odparł. - Kruki dużo wiedzą i dużo widzą. A ja nawet bardzo dużo - stwierdził dumnie.
- To się dogadamy - Lei skinęła głową i położyła na ziemi resztę smakołyków i trochę ziarna. - Reszta następnym razem, bo twój pan się zorientuje. Jutro o tej porze podrzucę ci te zwykłe ślimaki i resztę ziarna.
- Czyli smakowity kąsek za smakowitą informację? Brzmi uczciwie - przyznał zbliżając się do rozrzuconego ziarna. Zanim zaczął je dziobać jak jakaś pospolita kura, odwrócił się jeszcze do dziewczyny. - Nazywam się Matthew.
- A ja Leilena. Cieszę się, że się poznaliśmy - błysnęła ząbkami i zostawiła kruka samemu sobie.

Tego wieczoru Leilena położyła się wyjątkowo wcześnie. Po części dlatego, że długi spacer był męczący, ale po części przez pożerającą ją ciekawość. Norlynn kazał przyjść prostytutce przed świtem. Jeśli rudowłosa chciała coś podejrzeć, to musiała wstać jeszcze przed kurami.

***

Gdy się obudziła było jeszcze ciemno, ale na wschodzie zaczynało się robić szaro. Dziewczyna ubrała się w pośpiechu i cichutko wymknęła się na zewnątrz. O takiej porze na pewno niewiele osób kręciło się po zamku, więc musiała być bardzo ostrożna by nauczyciel jej nie przyłapał. Chociaż, czy cokolwiek by jej za to zrobił? Bezsenność nie była przecież karalna.
Lei wślizgnęła się do łaźni, zatrzymując się tuż za przedsionkiem i nasłuchując. Była za wcześnie? A może za późno i wszystko już miało się ku końcowi? Przed świtem to przecież dość ogólne określenie. Kiedy jednak usłyszała głosy poczuła ulgę. Zdążyła. A zaraz potem poczuła podniecenie.
- To zaklęcie sprawi, że twoja skóra będzie odporna jak młode drzewo. Nie zostaną nawet siniaki - to był Theoduin. Kobiecy głos coś odpowiedział, ale zbyt cicho by szło rozpoznać słowa. Lei z wypracowanym przez lata wyczuciem podkradła się trochę bliżej i wychyliła głowę za róg by móc coś zobaczyć. Elf ubrany był w białą koszulę, do połowy już rozpiętą, i spodnie spięte skórzanym pasem. Przy pasie tym miał kilka niewielkich sakiewek. Wyglądał przez to trochę jak wymarzona ofiara doliniarza. Prostytutka, której imienia Lei nigdy nie poznała, ubrana była w zwiewną suknię odsłaniającą jedną zgrabną nogę, ramiona i plecy. Materiał sprawiał wrażenie, jakby mógł się rozerwać od byle zaczepienia. Ta scena rokowała dobrze w jej dorobku podejrzanych tajemnic, ale panna Mongle miała w tym już na tyle duże doświadczenie, aby najpierw znaleźć sobie jak najlepszą kryjówkę. Zaczęła się rozglądać za jakimś kącikiem. Wyglądanie zza rogu miało zbyt dużo wad, aby w ten sposób można było korzystać z widowiska przez dłuższy czas. Zdecydowała się na szafeczkę na której leżały ułożone w kostkę, czerwone ręczniki. Chowając się za nią nie zdradzałaby się swoimi rudymi włosami.
- Zawsze możesz zaprotestować i przerwać, ale wtedy nigdy więcej cię nie wynajmę i nie licz na resztę pieniędzy - elf wymieniał wymieniał warunki jak handlarz podpisujący umowę. Może i coś w tym było, w końcu nierząd też był formą handlu.
- Rozumiem - będąc bliżej, Lei słyszała kobietę o wiele wyraźniej. - Ale umiem wiele znieść. Nie jestem wydelikaconą elfeczką.
- Przekonamy się.
Mag złapał dekolt sukni i bez ostrzeżenia szarpnął. Trzask pękającego materiału był tak głośny, że Leilena prawie podskoczyła za swoją kryjówką.
- Zwariowałeś? To bardzo droga... - prostytutka nie dokończyła, uciszona wymierzonym przez Theo policzkiem. Zrobiła krok w tył, ale nie krzyknęła z bólu. Sprawiała raczej wrażenie zdziwionej.
- Nie płacę ci za protesty - stwierdził, chwytając odsłoniętą, pełną pierś kurtyzany.
Elf rzeczywiście znudzony był życiem. Albo tą swoją nauką wojennej magii. Co po takiej magii, skoro trzeba to robić w bezpiecznych warunkach? Lei wstrzymała oddech, dotykając swojego brzucha przez cienki materiał koszuli. Poczuła jak motyle delikatnie zaczynają krążyć w środku, a w ustach zaczyna zasychać. Nie dziwne też, że wybierał kurtyzany. Płacił, mówił co może się zdarzyć. Pewnie z innymi kobietami przeżył wiele rozczarowań, nawet kiedy się wcześniej na to godziły. Od razu zastanawiała się, czy ona sama podołałaby tej roli. I ciekawa była jak często Theo ma ochotę na takie zabawy. I czy preferował piersiaste kobiety? Wyraźnie bowiem podniecał go biust ladacznicy. Widać to było po tym jak na niego patrzył i z jaką żądzą go ugniatał. Czy spowodowane było to raczej smukłą sylwetką elfek? Szukał czegoś innego poza swoją rasą? W końcu jednak nasycił się swą zabawą.
- Na kolana - rozkazał, pociągając kobietę na posadzkę. Sprawnie rozpiął pas i zsunął spodnie uwalniając na wpół sztywną męskość. Dziwka nie protestowała. Ujęła klienta w dłoń i od razu wsunęła główkę do ust. Norlynn przez dłuższą chwilę po prostu stał, oddając się pieszczocie. Jego członek wyraźnie twardniał między doświadczonymi wargami. Rudowłosej robiło się gorąco i to tylko w części przez to, jak parno było w łaźni. Wtem nauczyciel złapał dziwkę za włosy i wbił się głębiej w jej usta. Narzucił pieszczocie szybsze tempo, a w sali zaczęło rozlegać się towarzyszące temu głośne mlaskanie. Lei jęknęła cichutko, obserwując ten pokaz z coraz większym rumieńcem. Oddech rudowłosej samoistnie przyspieszał. Dlaczego taki brutalny akt tak bardzo się jej podobał? Przecież tak niedawno straciła dziewictwo! Tylko tam z tyłu głowy siedziała świadomość, że być może oglądanie to nie to samo co przeżywanie. A jednak swoją pierś chwyciła przez koszulę tak samo mocno jak robił to elf z walorami kurtyzany. Przymknęła oczy z perwersyjnej przyjemności zmieszanej z bólem, która nagle uderzyła do głowy.
Mężczyzna poczyniał sobie coraz śmielej. Jego biodra przyspieszły i po kilku chwilach niemal pieprzył usta kurtyzany. Jak głęboko go przyjmowała? Przecież musiał się wsuwać do jej gardła! W końcu jednak się opamiętał, a kobieta odsunęła się głośno krztusząc. To jeszcze bardziej otrzeźwiło Theoduina, bowiem cierpliwie dał dojść kochance do siebie. A może panował nad sobą cały czas? Wiedział na ile może sobie pozwolić.
- Wstawaj - szarpnął ją w końcu za ramię i popchnął ku krawędzi kamiennego basenu. Jego trzon wprost lśnił od śliny. Dziwka oparła się i od razu wypięła ku elfowi, kręcąc przy tym pośladkami.
- Weźmiesz mnie mocno? - jęknęła w wyczuwalnie teatralny sposób. Mężczyzna nie odpowiedział, zamiast tego zdarł z niej resztki sukienki i cisnął nimi o podłogę. Złapał prostytutkę w pasie i wszedł w nią jednym pchnięciem. Ze swojej pozycji Lei widziała jak szybko porusza pośladkami, od razu narzucając swoje tempo. Kobieta krzyknęła. Może to też było tylko na pokaz, a może naprawdę nie było gotowa na tak gwałtowną inwazję swojego wnętrza. Niestety dziewczyna nie mogła zobaczyć jej twarzy.
 
Zapatashura jest offline