- Bry Panie Duży Szanowny - Gotte podbiegł schodami do góry, do Ogra. - Mnie tam przestawcie nad się. Ja proszem, bo pilnie po pilności biegnem tam, bo muszem- wyjaśnił mu… -Nom i ja muszem też! Za potrzebą pilnom. - westchnął Ogr chyba dopiero co zauważywszy Millera. - Do kogo tak ci siem spieszy? Na górze nikogo nie ma tam, eeeeeeee. - skrzywił się mimowolnie niemal kucając, a za chwile zaburczało złowrogo z kiszek. - A no to musicie iść czym prędzej na dół, by się zelżej zrobiło. No to ja do lewej, ty do prawej. Ja do góry, ty do dołu. Działam, działam, każdy do swego – nawijał wskazując strony do której każdy z nich miał się „przytulić”.
Namówił go na to od razu. Potem jednak zaklinował się, na krótko. - A czego ty tam idziesz? - zapytał przytomniej Ogr. - Herr Brauer wyjechał do Bogenhafen. - jednak schodził dalej choć patrząc na Millera. - Bauer Herr ino? Mi kto gadał, że ma psiapsióła najlepsiejsza tam też ino mieszka. Ale ja skoczem, zobaczem, a waść kupę se zrób dobrą. Do zaś! - rzucił kończąc przeciskania się. Dziekujem! - Ogr ucieszył się wylewnie i spojrzał rozpogodzony na szarlatana. - Masz pan tu dzbanuszek, na zdrowie. - podał naczynie. - Mnie przeszkadza i powylawom nim siadnę na tronie… - westchnął. - Przegryzkę też chcesz? - pokazał pieczony udziec, z jednej strony już nadjedzony. - Haaaa! Piknie! Piknie dzięki! - Gotte pociągnął porządnego łyka. - To ja lecem i może się później spotkamy. Co? Jak ty po swoim i ja po swoim? - A zapraszam. Pod dwojeczkom mieszkam. - schodził na dół coraz szybciej.
Gotte pobiegł dalej, czym prędzej na górę, by następnie wrócić z Cedriciem na dół. Kompanom powiedział o przemiłym ogrze z którym mógłby się jeszcze na spokojnie rozmówić. Gotte podejrzewał, że nie wiedział o nic o dodatkowym lokatorze i że mógłby on im w jakiś sposób pomóc, gdyby tylko odpowiednio z nim zagadać. |