Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2018, 21:20   #24
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Rudowłosa oddychała szybko. Gwałtowny, zwierzęcy akt rozbudzał w niej dzikie instynkty. Nie puściła piersi, ale ten dotyk to było za mało. Drugą ręką sięgnęła w dół, przeklinając się za ubranie spodni. Niecierpliwie zaczęła rozwiązywać rzemienie. Gdzieś zniknęła powściągliwość z podglądania domowników. Przez gwałtowność oglądanego seksu, przez specyfikę akademii, a może przez zwyczajne, niezwykłe rozbudzenie seksualne Leileny. Próbowała dostać się palcami do łona, poczuć odrobinę ulgi w tej rosnącej w ostatnich dniach potrzebie zażywania tego typu rozkoszy.

Ladacznica jęczała, ale było to ledwo słyszalne wśród odgłosów kopulacji. Dopiero jej okrzyk zaskoczenia przebił się przez hałas, gdy Theoduin dał jej mocnego klapsa. A potem jeszcze jednego. Odgłosy uderzeń zdawały się odbijać echem od ścian.
- Tak, tak! Podoba ci się mój tyłek, co? - prowokowała prostytutka. I wywołała reakcję.
- Rozstaw nogi i rozchyl pośladki - rozkazał nauczyciel przerywając akt. Kobieta trochę niezgrabnie wypełniła polecenie, kładąc się biustem na krawędzi niskiego murku, a elf ponownie ją posiadł. Tym razem jednak z jakiegoś powodu poruszał się wolniej, za to dziwka głośniej jęczała.
Mongle też jęknęła. Ciszej, lecz wyraźnie, gdy wreszcie palce dotarły do twardej łechtaczki. Z ogromnym trudem powstrzymała chęć wychylenia się i dokładniejszego przyjrzenia. Kiedy posiądzie magię, będzie musiała nauczyć się przydatnych w takich chwilach zaklęć! Czy… czy on wziął ją jakoś inaczej? Złapała się opuszkami za sutek i pocierała go. Przez koszulę to było za mało, rozpięła więc górny guzik i odchyliła ją, wyjmując mały cycuszek na wierzch. Onanizowała się szybko, chociaż spodnie tego nie ułatwiały. I nie spuszczała wzroku. Pierwszy raz widziała w akcji prawdziwą prostytutkę. I spodobał się jej ten widok!

Pozycja, w której elf brał swoją kochankę chyba bardzo mu się podobała bo jego oddech przyspieszył i stał się głośniejszy, dyszący. Za to kobieta miała problem z utrzymanie równowagi na coraz silniej chwiejących się nogach. Nagle poślizgnęła się i upadła na kolana, zsuwając się z elfa.
- Byłem już blisko - warknął i kolejny raz spoliczkował dziwkę. Szarpnął ją za włosy podnosząc na nogi, tylko po to by położyć ją na plecach na krawędzi basenu. Zrzucił z siebie spodnie i kopnął je niedbale w bok. Sam stanął okrakiem nad kochanką, wsadzając jedną nogę do wody i rozchlapując ją na podłogę. Pochylił się, znowu wchodząc w całości do środka.
- Tym razem masz się nie ruszać, zrozumiałaś - zapytał, ale zanim nierządnica zdążyła odpowiedzieć złapał ją ręką za gardło, przyszpilając do kamienia.
Leilena nigdy nie spodziewałaby się takiej gwałtowności u elfa, gdyby nie widziała jej na żywo. Otumaniona emocjami i doznaniami, czuła wzbierającą własną przyjemność. W końcu obiecał jej, że nie zrobi krzywdy, prawda? Sama dyszała, pracując palcami na łechtaczce i piersi, nie mogąc przestać. To co oglądała uzależniało i przyciągało.

Norlynn brał kochankę jak zdobycz: mocno, szybko, wchodząc do końca. Było w tym coś zwierzęcego. Jakby sam był bestią, orkiem a nie szlachetnym elfem. Kobieta pod nim tylko dyszała z szeroko otwartymi ustami, drżąc na całym ciele od sztychów nauczyciela. Taka galopada nie mogła jednak trwać długo. Ku zdziwieniu Leileny, mężczyzna nie skończył w środku tylko zerwał się na równe nogi i wystrzelił kurtyzanie na twarz. Gęste strugi nasienia zrosiły jej czoło i nos, ostatni wytrysk spadł na pełne piersi. Oboje ciężko oddychali z wysiłku i minęła chwila nim Theo zapanował nad sobą dostatecznie, by móc znowu odezwać się władczym głosem.
- Jesteś cała ubrudzona, powinnaś się umyć.
Prostytutka posłusznie usiadła przy wodzie i już miała zacząć się obmywać, gdy elf złapał ją za rękę i zmusił by przed nim uklęknęła.
- Nie będziesz marnować tutaj wody. Mam lepszy pomysł - złapał swoje opadłe przyrodzenie i skierował je ku kobiecie. A potem zaczął oddawać na nią mocz.
Lei otworzyła oczy jeszcze szerzej obserwując największą chyba perwersję, jaką do tej pory widziała w swoim nie tak długim życiu. Po tym brutalnym akcie wydawało się to wręcz naturalne. Pochłonięty bodźcami i zanurzony w ekstazie umysł rudowłosej potraktował to jak sygnał, jak impuls. Spełnienie wstrząsnęło drobną dziewczyną, kiedy patrzyła na żółtawy strumień zalewający nagie ciało kurtyzany. Sapnęła, drżąc od bardzo silnych spazmów.
Nierządnica zasłaniała rękami twarz, więc mężczyzna zaczął polewać jej biust. Okazało się, że tego było już jednak kobiecie za wiele.
- Przestań. Nie! Tego już za wiele - protestowała. Co mogło być dziwne elf usłuchał, a ostatnie krople spadły na mokrą podłogę.
- I tak już skończyłem. A ty spisałaś się bardzo dobrze - przyznał. Rozejrzał się za porzuconymi spodniami, więc rudowłosa odruchowo skuliła się za swoją kryjówką. Nie dostrzegł jej, za to namierzył swoją garderobę. - Możesz się umyć. Tak normalnie, z mydłem i wodą - ton głosu miał już zupełnie inny, konwersacyjny, taki sam jakim posługiwał się w rozmowie z Leileną.
Dziwka faktycznie potrzebowała kąpieli. Włosy miała w zupełnym nieładzie, wytargane w trakcie dzikiego seksu i częściowo mokre od złotego deszczu. Wyraźnie roztrzęsiona wzięła wiaderko, napełniła je wodą po czym zaczęła się obmywać. Theo tymczasem gmerał w jednej z sakw przy swoim pasie, aż wyjął z niej igłę i kawałek nici. Przez chwilkę Lei przyszła do głowy zabawna myśl, że czarodziej w ramach przeprosiń zacznie zszywać podartą sukienkę. Pomyliła się w sumie niewiele. Mag faktycznie naprawił zepsuty ubiór, ale stosując do tego magię. Kilka słów, parę gestów i rozdarcia zniknęły, jakby nigdy ich nie było.
- A tutaj umówiona kwota - dodał, kładąc kilka złotych monet obok kobiety. - Zasłużyłaś na każdą - kontrast między tym jak brutalny był jeszcze przed chwilą, a jak opanowany był teraz był niebywały.
Według Lei, która po cichutku poprawiała swoją garderobę, to miało sens. Wyżył się i dzięki temu mógł być opanowany i skupiony na swoich studiach oraz nauce. Podświadomie rudowłosa rozumiała to doskonale, orgazmy bardzo dobrze wpływały na całe ciało. Tymczasem jednak pozostawała w ukryciu, czekając na moment, w którym będzie mogła niepostrzeżenie się oddalić.
- A...a ten czar, co na mnie pan rzucił? - zapytała kobieta.
- Minie samoistnie za niecałą godzinę. Pozostaje jednak dla ciebie zupełnie nieszkodliwy - poinformował ubierając się. Ponieważ nie zostało już nic więcej do dodania, gdy już zapiął pas i poprawił koszulę, po prostu sobie poszedł. Prostytutka potrzebowała więcej czasu. Po umyciu się długo bowiem męczyła się z jako takim ułożeniem długich włosów. Była jednak tym na tyle zaaferowana, że Lei mogła zaryzykować przemknięcie się na korytarz. Rudowłosa skorzystała z odwrócenia tamtej i jak gdyby nigdy nic wstała i ruszyła przed siebie. To była w końcu publiczna łaźnia, chociaż nie próbowała przy tym zwrócić na siebie uwagi. Płacenie za opowieść w tym momencie nie miało już sensu, wiedziała co chciała wiedzieć. Dostała się do przedsionka, a potem na plac. W przeciwieństwie do marudzenia alchemika, to co zobaczyła było ciekawą lekcją. Czy Theoduin z nią zrobiłby to samo? Czy obchodziłby się delikatniej? No i czy tego typu ciągoty były powodem, dla którego przyjął ofertę nauki w Akademii? Tematów do rozmyśleń było sporo. Okazji do myślenia w ogóle panna Mongle miała sporo tego dnia. Blessed na swoich zajęciach cierpliwie ćwiczył z każdym z uczniów słowa i gesty potrzebne do rzucenia wybranego przez nich zaklęcia. Lei trochę plątał się język przy co dziwniejszych wyrażeniach, a zapis czaru niewiele pomagał. Jakby litery kompletnie nie odpowiadały wymowie. Prawie wszyscy mieli jednak problemy, więc dziewczyna nie czuła się jakoś wyjątkowo zawstydzona. Za to Elce szło jak z nut i jako jedyna na końcu lekcji została pochwalona za idealną dykcję.
Meleghost, czego Lei już się po nim spodziewała, był znacznie bardziej surowy. Na lekcji oczekiwał od pierwszoroczniaków przyrządzenia naparu. Wymieniał krok po kroku co należy robić i złośliwie komentował niemal wszystkie pytania. Tu już nie było prymusów - gdy pierwsze napary bulgotały w garneczkach krytyka wahała się od umiarkowanej, po gniewne oskarżenia o próby otrucia nauczyciela, który ostrożnie próbował efektów. Matthew ponownie przyglądał się rudowłosej, ale tym razem jakby… z sympatią? A może tylko jej się tak wydawało, w końcu co mogła wyczytać z ptasiej twarzy?

- Ciekawe jakby jemu poszło składanie pierwszej pozytywki - utyskiwała Lily, gdy szła z Leileną na obiad. Jej nie oberwało się jeszcze tak źle, za to Connor aż musiał zostać po lekcjach.
Lei naprawdę się starała. Nie miała wprawy, nigdy wcześniej nie stykała się z magią ani nawet prawdziwym zielarstwem, ale nie zamierzała odpuszczać lekcji nawet pomimo ogromnego popędu seksualnego, który czuła w tej akademii. Skoro już tu trafiła, to zamierzała tu zostać.
- Pewnie tak jak tobie dźwiganie wielkich kamieni - mrugnęła do koleżanki. - Wszystko co nowe jest często trudne. Eh. Chciałabym, żeby się okazało, że mam do czegoś naturalny talent.
- Hmm… - mruknęła głośno gnomka. - Jesteś bardzo towarzyska. I śmiała… To też są talenty. I może, tylko może - zaznaczyła unosząc palec - próbuję cię trochę naśladować.
- No nie wiem, równie dobrze te moje talenty mogą mnie tylko w kłopoty pakować. No i co to za talenty, chęć do poznawania nowych osób. I zgłębianie tajemnic - zachichotała. - Ty chociaż potrafisz uszyć sukienkę lub coś zbudować.
- Potrafię, bo się tego uczyłam całe życie. W mojej rodzinie każdy musi coś robić. Gotować, robić w drewnie, takie tam… A ja musiałam nauczyć się szyć. Ile to razy się dziabnęłam w palec, to nawet nie zliczę - podetknęła koleżance dłoń pod oczy, jakby na dowód. - Wcale nie jestem pewna, czy mam do tego talent. A żeby poznawać innych, to jednak wymaga odwagi. A przynajmniej wtedy, gdy się ledwo odstaje od ziemi. Wiesz jak mi serce łomotało, jak spróbowałam pierwszy raz porozmawiać z Connorem?
- Jesteś taka słodziutka, że nikt normalny nie powie ci złego słowa. Ja tu akurat zawsze taka byłam. I widzę chyba u wszystkich te dobre strony. Przynajmniej się staram, po porażkach jak ta z naszym krasnoludem czasami macham na niektórych ręką - mrugnęła do gnomki.
- No wiesz, niektórzy są beznadziejni - pokiwała z entuzjazmem głową. Następnie wzięła głęboki wdech, wyraźnie się do czegoś szykując. - A ja porozmawiałam sobie z tym jednym kolegą, Storem. Wiesz którym. Pamiętasz jak zastanawiałyśmy się, czy jest tu ktoś, kto umie się sprawnie posługiwać brzytwą? - Lily robiła się czerwona na uszach.
- I ktoś tu mówił, że nie jest zbyt odważny? - Lei wyszczerzyła się. - Zgodził się pomóc?
- Ktoś tu też mówił, że cię trochę naśladuje… - mruknęła. - Nie musiałam go wcale namawiać. Powiedział, żebym się zastanowiła jak chcę się ogolić.
- I co wybrałaś? Ja chyba bym chciała cienki paseczek. Albo trójkącik nad cipką - otwarcie i głośno zastanawiała się rudowłosa.
Gnomka rozejrzała się szybko. W porze obiadowej przecież w każdej chwili ktoś mógł wyjść zza rogu i coś podsłuchać.
- Ja… chyba… no, gładko - wydukała w końcu, jeszcze bardziej się przy tym rumieniąc.
- Jeszcze bardziej niewinna! - zaśmiała się Leilena. - Wpuścisz wtedy kogoś do środka, skoro już będzie tak ślicznie widoczny?
- Nie wiem. Ale może dam ci spróbować jak gładka jestem? - pokazała koleżance język.
- To rozumie się samo przez się, przecież nie możemy zostawić jakichś nierówności! - Lei pokiwała poważnie głową.
- Nie chcemy - zgodziła się odruchowo. - No i Stor mówił, że może pomóc kiedy tylko chcę. Jesteś dzisiaj zajęta? Albo jutro?
- Jedyne co mam do roboty to nauka - westchnęła, bo taka była prawda. - Jego zgoda obejmowała także mnie?
- A co? Myślisz, że nie zgodziłby się na takie dwie fajne dziewczyny jak my?
- Wątpię, raczej zastanawiam się, czy będzie zaskoczony jak przyprowadzisz koleżankę.
- Gdybym wiedziała, że jesteś taka skora do robienia niespodzianek, to bym mu nie powiedziała… A tak klamka już zapadła, bo wie - na stołówce było już gwarno od studenckich rozmów, a gnomka przyspieszyła kroku bojąc się, że braknie dla niej smakowitych kąsków. - Przynajmniej Connor nie podwinie mi żadnego kawałka - stwierdziła lekko, chociaż chłopak pewnie nie miał się z czego cieszyć na dywaniku alchemika.
Lepiej dywanik u alchemika, niż u tej od majteczek, pomyślała Lei. Z drugiej strony, może wcale nie? Mniej spiesznie sama także podążyła po jedzenie.
Na sali nie było rektorki i może przez to rozmowy były głośniejsze. Nie było też elfiego maga, ale pewnie było to bez związku. Stor siedział w towarzystwie Siri i innych kolegów ze swojego roku, a od kiedy zauważył przybycie Lei i Lily spoglądał od czasu do czasu w ich kierunku.
Gnomka ustawiła swoją górę jadła na tym samym stole co zawsze i spytała rudowłosej.
- To kiedy się strzyżemy?
- Może podejdziemy teraz do nich i się umówimy? - zaproponowała Lei z psotnym błyskiem w oku.
Czarno-białe włosy zatrzęsły się, gdy wgryziona w udziec gnomka pokręciła przecząco głową. Zaraz jednak się opamiętała, nabrała głębokiego wdechu i przełknęła jedzenie.
- No niech będzie. Ale ty idziesz przodem.
- Tylko skończ się opychać - Lei zgodziła się bez problemu, zamierzając po prostu podejść do tamtej grupki. Gnomka trochę niechętnie odsunęła się od swojego jedzenia, ale zeskoczyła z krzesła i podeszła do starszego koleżeństwa. Leilena znała już całą grupę: Aldena, Umbero, Stora i Siri. Ciemnoskóra uśmiechnęła się szeroko.
- Czyżby tęskno ci było na moje kolanka? - spytała Lei.
- Jasne! - rudowłosa bez dalszej zachęty władowała się na kolana Siri. - A kto chce moją koleżankę? - zapytała wesoło, zerkając na Lily.
- Ja z przyjemnością - wyrwał się blondwłosy Alden.
- To sobie chciej, a ja wolę do Stora - rezolutnie odpowiedziała gnomka. - Możesz mnie najwyżej podsadzić, bo nie będę skakać.
Młodzieniec nie protestował, tylko posłusznie pomógł pannie Dims usadowić się u kolegi.
- A gdzie ten cały strach przed starszymi kolegami? Rach ciach byśmy was zauroczyli i prowadzili na tych waszych obrożach jak posłuszne pieski - droczyła się Siri, obejmując rudowłosą w pasie i przyciągając blisko do swoich pełnych piersi. Lei chętnie z tego korzystała, przytulając się i obejmując ciemnowłosą za szyję.
- Pewnie liczymy, że w razie czego wykorzystacie nas też bardzo niecnie.
- Och, najniecniej jak się da - z entuzjazmem zapewniła kobieta.
- A tak się składa, że to my was chcemy wykorzystać… No, a przynajmniej ciebie - Lily zwróciła się do Stora, powoli nabierając barw buraka.
- Mnie? A co ja zawiniłem, żeby mnie wykorzystywać? - zapytał, za co od razu dostał kuksańca od kumpla.
- Ty nie marudź, tylko się ciesz!
- Właśnie - podchwyciła Mongle, nie krępując się zbytnio. - Zwłaszcza, że chcemy ci pokazać co nieco w zamian za drobną przysługę.
- No dobrze, dobrze. Będę dobrowolną ofiarą - zaśmiał się.
- Pamiętasz, jak mówiłam, że potrzebuję fryzjera? To szykuj sobie wszystko i po kolacji masz się stawić w łaźni. I ostrzyc mnie i koleżankę.
- O, patrzcie panowie. To nam się Stor nie chwalił, że terminuje u cyrulika - zaśmiał się Umbero.
- Cyrulik to ma z tym wspólnego tylko tyle, że to bardzo delikatna operacja - wykorzystała użycie złego słowa przez Umbero Lei.
- Operacja? - podchwycił Alden. - Toć nie cyrulik, tylko chirurg prawdziwy.
- Prawdziwy, co do włoska, z wymierzeniem do milimetra - wymruczała rudowłosa lubieżnie.
- No dobra już, dobra. Pokpinkowaliście, wystarczy tego dobrego - szatyn uniósł rękę. - Będę gdzie mam być i przyniosę co mam przynieść - obiecał. Gnomka na tę deklarację zdobyła się na odwagę, by chłopaka w nagrodę pocałować. Wywołała tym powszechną wesołość.
- To miłej zabawy w medyka - życzyła dwuznacznie Siri.
Lei niesiona podobnym impulsem spojrzała w oczy dziewczyny i nachyliła się powoli, z namaszczeniem łącząc swoje wargi z jej. Reakcja nie była zaskakująca, bowiem ciemnoskóra odpowiedziała na pocałunek z dużym entuzjazmem, wysuwając języczek i wodząc nim po wargach rudowłosej. I nie miała też wielkiej ochoty przestawać. Śmiechy przy stole ustały, mężczyźni bowiem ze sporą przyjemnością przyglądali się rozwojowi wydarzeń. Mongle też nie chciała przestawać, skoro najwyraźniej wolno było to tu robić. Wsunęła język głębiej, mocniej połączyła wargi z ustami Siri i przytulając całe swoje małe ciałko. Kobieta jeszcze przez chwilę oddawała się pieszczocie, ale w końcu się opamiętała i odchyliła głowę, zmysłowo oblizując usta.
- Wystarczy, bo jeszcze na obiad zjem ciebie, na tym stole.
- To jest zabronione? - Lei wyszeptała z przyspieszonym oddechem i rumieńcem na policzkach.
- Mogłoby przeszkadzać innym w jedzeniu - mrugnęła. - No i moi szanowni koledzy nie przestaliby marudzić, że podrywam im najlepsze kąski - dodała. Wywołani koledzy zgodnie pokiwali głowami.
- Już mnie poderwałaś, co nie znaczy, że oni też nie mogą - zauważyła swobodnie rudowłosa.
- Nie odważą się. Wiedzą, że nie dogodzą ci jak ja.
- Potwarz! - uniósł się blodyn.
- Kłamstwo - zawtórował brunet.
- Obawiam się, że to brzmi jak zawody! - Lei wyszczerzyła się, chichocząc.
- A co dostanie zwycięzca, poza dozgonną satysfakcję? - spytał Alden, najroślejszy z całej grupy, choć i tak nie dorównywał wzrostem Connorowi.
- To samo to nie wystarczy? - zapytała zdziwiona dziewczyna. - Chyba, że ja również coś mam potem z tego mieć.
- Ty to się będziesz cieszyć, jak którakolwiek stwierdzi, że jej dogodziłeś - Siri usadziła kumpla. Żadna riposta nie nadeszła.
- Jak się nam fryzjer spisze, to może on rozpocznie zawody - Lily spojrzała to na Stora, to na Leilenę, z uśmiechem na ustach.
- Panienka Lily chce uczestniczyć w zawodach? - Lei spojrzała na gnomkę z szerokim uśmiechem. - Będziemy obie oceniać?
- Ja nie mogę uczestniczyć, bo mnie Siri nie poderwała, o - odpowiedziała rezolutnie.
- Po to są zawody, aby nadrobić!
- Albo dać się poderwać - kusiła też ciemnoskóra.
- Phi… co to znaczy “dać się”? Musiałabyś się postarać, jakieś kwiatki kupić, albo coś - Dims nie poddawała się łatwo. Stor zresztą postanowił jej pomóc.
- I to wiesz, tak szybko byś musiała kupować. Bo ja będę podrywał wieczorem, na piękne oczy i fryzurę.
- Szantażyści - nie wytrzymała Siri i roześmiała się.
- Chcesz popatrzeć? - zapytała ją jeszcze Lei i mrugnęła wesoło.
- Nie - zaprzeczyła. - Ale bawcie się dobrze.
- Nie omieszkamy - zapewniła Lily.
Przekomarzanki jeszcze chwilę trwały, ale w końcu każdy rozszedł się do swoich spraw. W tym Lei, która mimo tego, że czekał ją ekscytujący wieczór miała też dużo nauki. Meleghost dużo wymagał, ale trochę trudno było się indywidualnie w czymkolwiek podciągnąć z alchemii. No bo co mogła zrobić? Uczyć się szatkować ziele na zerwanej trawie? Co innego tematyka, którą przerabiał Danillo. Po kilku dniach zaczynała już pamiętać co oznaczały poszczególne symbole i jak je wypowiadać. Nie oznaczało to jeszcze, że umiała je wypowiedzieć poprawnie, ale wiedziała dokąd zmierza. Spisane mozolnie zaklęcie przestawało być w oczach dziewczyny bazgraniną i bełkotem.
Rozbudzona seksualność dochodziła jednak co jakiś czas do głosu i przechodziły Leilenie przez myśl różne tematy. Ot, jakby się tu ubrać na takie strzyżenie? Albo czy namawiać Lily, by dała się posiąść koledze? I czy w ogóle trzeba ją było do czegokolwiek namawiać?
W końcu jednak nadeszła kolacja, podczas której głównym tematem były zmartwienia Connora. Chłopak nie miał szczęścia. Prawie podpadł nauczycielce, a teraz zagiął na niego parol Meleghost. Wielkolud podobno wszystko robił źle. Ręce miał za wielkie by dobrze przyrządzić składniki, a nawet gdyby robił to dobrze to fatalnie je odmierzał i tak dalej. Widać nie tylko Lei brakowało naturalnego talentu.
 
Lady jest offline