Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2018, 12:51   #6
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Wstawaj...no wstawaj...ty pijaku, ty opoju. Ty bukłaku bez dna... - kobiecy głos wyrwał go ze snu, niczym kubeł zimnej wody. Przymknął oczy z bólu, wspominając wczorajszy wieczór, i ponownie zagłębiając się w suto wypchanej pierzem poduszce. Kiedy przekręcił się, słoma w sienniku zatrzeszczała przyjemnie. Kac wciąż go trzymał, i Aelfric nie zamierzał wyłazić z łóżka przed południem.
- No dalej. Wstawaj...kupiec szuka najemników. Powinieneś z nim porozmawiać – natarczywy głos kobiety nie dawał spokoju. Westchnął i zwlókł się z posłania, trzymając za głowę, chwilę czekając, aż podłoga przestanie się huśtać. W tym czasie słuchał kroków kobiety, krzątającej się po izbie. Na szczęście ta, widząc, że już się obudził przestała trajkotać. Do jego nozdrzy dotarł zapach smażonej na blasze jajecznicy. Żołądek powędrował aż pod przełyk. Wstrząsnął głową i potarmosił brodę, wzdychając ciężko. Szerokie plecy napięły się z wysiłku, kiedy w końcu zadecydował się wstać.
- Kupiec? - zainteresował się po dłuższej chwili, jakby sens słów kobiety docierał z lekkim opóźnieniem. Jego głos wydawał się chrapliwy, niski, i podobny raczej do warczenia niedźwiedzia, czy innego leśnego stwora, niż do głosu człowieka.
- Ano. Szuka najmitów. Słyszałam, że dobrze płaci – pokiwała głową.
Aelfric chwilę patrzył na kobietę, obecnie ubraną w jego długą, lnianą koszulę, która sięgała jej do kolan, ukazując muskularne łydki i drobne stopy. Ciemne włosy zdążyła już zapleść w imponujący warkocz.
"Kobiety." pomyślał wkładając wełniane gatki, potem szarawary z wełny, potem wciągając skórzane buty.
- Pogadam z tym kupcem. Musisz mi oddać koszulę... – uśmiechnął się szelmowsko podchodząc do kobiety.

***

Jakiś czas później stał wraz z resztą najmitów, słuchając handlarza drewnem. Niedbale oparł się o stojak z wiosłami, zaplatając ręce na piersi. Tysiąc sztuk złota na głowę wyglądało lepiej niż nieźle. Równowartość kilku koni. Dobrej zbroi. Nawet można by kupić dobrą łódź, zebrać jakąś bandę wyspiarzy, i wrócić do łupienia. W każdym razie wszystko wydawało się lepsze od siedzenia na dupie, wypijania kmiotom alkoholu w karczmie, chędożenia im dziewek i hazardowi, dzięki któremu Aelfric rozstał się już z siodłem, czaprakiem i jukami swojego konia, który miał nieszczęście zdechnąć w tej dziurze. Aby uczcić jego bohaterską śmierć, Aelfric wydał ucztę, na której żona karczmarza mogła wykazać się kulinarnym kunsztem przygotowując wszelkie potrawy z koniny. Głowa wciąż go bolała od ilości wypitego wczoraj alkoholu, więc pociągnął kolejny łyk gorzałki, dawkując porządnego klina. Ten rozgrzał od razu jego trzewia a wstrętne uczucie mdłości i odrętwienia jakby ustąpiło. Kiwnął głową handlarzowi, zgadzając się na jego warunki i zaczął pakować swój rynsztunek do drogi. Starannie zwinął ciężką kolczugę do plecaka, na wierzch władował folgową szorcę, podobne naramienniki i płytkową kamizelkę wzmacniającą kolczugę. Długi miecz o prostej klindze, i zdobionej głowicy wisiał mu już u boku, tak jak długi sztylet, podobny do tasaka lub korda, o szerokim ostrzu i ukośnie zakończonym sztychu, tradycyjnie noszony przez wojowników ze Skellige. Na końcu przytroczył do paska płócienny kołczan, wypełniony strzałami, chwycił w ręce długi, cisowy łuk oraz otwarty hełm ze stalową, opuszczaną zasłoną i ruszył za resztą.
- Mogę też przy sterze. Albo żaglach – zaproponował handlarzowi słysząc o jego problemach ze skompletowaniem załogi. Jakby pływanie czymkolwiek było problemem.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline