Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2018, 12:17   #1
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
(D&D 3.5) Strażnik grobu Pańskiego(18+)

Strzępki chmur na przestworze nieba. Słońce jak rozpalona do białości moneta. Od horyzontu po horyzont kolejne warstwy piasku. Ani jednego źdźbła trawy, które mogłoby urągać swą witalnością martwemu pustkowiu.
A przecież nawet tutaj tli się iskra życia.
Czterej wędrowcy przemierzają martwą krainę kierując się stopniowo coraz bardziej na północ. Jakieś dwie godziny temu zastawili za sobą piaszczyste pustkowie i teraz zmierzają skrajem skalistej hamady. Nie piasek, a kamień. Ale tutaj również trudno o życie. Czasem przemknie bajecznie ubarwiony wąż, czasem szczeknie szakal.
Ani śladu człowieka.
- To już niedaleko - rzecze Piotr syn Jana - Widzicie tę górę? Jest coraz większa, prawda? Jeszcze niespełna dwie godziny i dotrzemy do celu, a wtedy zostanie nam jeszcze co najmniej godzina dziennego światła. Dość czasu byśmy zrobili to co zrobić trzeba.
Jego towarzysze milczą. Nic dziwnego. Co prawda idą przez hamadę, ale nawet tutaj potrafi zawiać pustynny wiatr niosący ziarenka piasku. Martwe, martwe, martwe pustkowie. Wszystko co tutaj żyje musiało opanować sztukę przetrwania w ekstremalnym środowisku.
Jakąś godzinę później i kilka mil dalej pogoda zaczyna się psuć. Piotr, początkowo z lekkim tylko niepokojem, stopniowo coraz większym, zaczyna zerkać na niebo. Od zachodu nadciąga potężna fala burzowa, niczym bastion mocy zniszczenia. Kotłujące się bałwany, naznaczone nitkami błyskawic. Nie byłoby w tym nic szczególnie przerażającego, gdyby nie to że jesteście na pustyni. Tutaj taki fenomen atmosferyczny może oznaczać burzę piaskową. A ta bywa śmiertelna.
- Tak mnie ona się również nie podoba - Rzecze Piotr - Byłabyż to...
Milknie, gwałtownie przyspieszając kroku. Byle dalej od pól piasku.
Na szczęście okazuje się że wędrowcy byli tym razem szybsi od burzy. Co prawda ta zbiera swoje siły na horyzoncie i nieuchronnie przemieszcza się w waszą stronę, ale minie jeszcze kilka godzin niż rozpęta się jej Furia.
Niespełna dwie godziny przed zmierzchem osiągacie podnóże Góry Kalwarii. Nazywana przez Piotra Górą Czaszki, wznosi się na wiele dziesiątków kroków w górę zupełnie przesłaniając horyzont.
A u jej podnóża znajduje się wejście podziemne, czeluść jaskini. Coś niepokojącego jest w jej cieniu. Mimo to, Piotr, wymachując energicznie kosturem podróżnym bez cienia lęku wchodzi do groty przełyku. Pochłania was błogosławiony cień gdy podążacie jego śladem. Kilka kroków i osiągacie grotę żołądka.
Piotr kieruje się kilka kroków w lewo, wyciąga dłoń I wydobywa ze skrytki lampę oliwną. Co prawda waszym oczom wystarczy ta odrobina światła która ścieli się tutaj, ale Piotr jest przecież tylko człowiekiem.
Po chwili mężczyzna krzesze ogień i zapala latarnię. Dziesiątki nerwowych cieni ściera się na ścianach uciekając na wszystkie strony. Piotr unosi lampę do góry.
W jej blasku widzicie że grota ma nie więcej niż kilkanaście na kilka metrów długości i szerokości. I że jest niemal pusta. Niemal.
Pod prawą ścianą w naturalnym sarkofagu spoczywa ciało nagiego mężczyzny. Piotr zbliża się do sarkofagu unosząc lampę, światło pada na rysy nieboszczyka.
Ale czy naprawdę jest on martwy? Nagie ciało nie wyróżnia się niczym szczególnym. W blasku lampy widzicie że kostki i nadgarstki mężczyzny są starte aż do krwi zakrzepłej. Twarz nieboszczyka jest zaskakująco wręcz spokojna i pogodna. Nawet mimo tego że i ona pokryta jest krwią i strupami. Widzieliście już takie ślady. Człowieka tego przed śmiercią pobito, a znajdująca się na jego głowie korona z cierni dodaję kolejne ślady krwawe. Mimo to, twarz mężczyzny jest niezwykle spokojna i pogodna. Musiał być wyjątkowym człowiekiem gdyż jego pogoda ducha przetrwała najcięższą z prób - Śmierć.
- To on - rzecze Piotr - Jezus z Nazaretu, mędrzec i nauczyciel. Spoczywa tutaj jak kazał nasz pan i jeśli nasz pan pozwoli jutro gdy tylko słońce zniesie się nad horyzont powstanie z martwych. Zanim jednak tak się stanie, musi przejść próbę ostatnią.
- I w tej próbie potrzebować będzie naszej pomocy. Gdy tylko noc zapadnie Szatan wyślę swój pomiot by jego ciało i duszę splugawić. Nie możemy do tego dopuścić!
W ciemności groty oświetlanej niepewnym światłem lampy oczy Piotra goreją wiarą. Przez chwilę patrzy na was i wreszcie na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- Wyjdźmy! Jest jeszcze coś co muszę zrobić.
Opuszczacie grotę żołądka wychodząc ponownie na palące słońce. Stając u wejścia dostrzegacie, że ktoś zgromadził tutaj zapas drewna. Raz jeszcze rozejrzeliście się po okolicy.
Pod waszymi stopami w każdym kierunku setki kroków hamady. Jakieś dziesięć kroków na prawo szczelina w ziemi o długości kilkunastu kroków i głębokości dwóch. Na lewo, na horyzoncie, kilka godzin marszu stąd, cień ogrodu. To muszą być ogrody Getsemani wspomniane przez Piotra. Przed wami skaliste pustkowie jakieś dwie godziny marszu od pustyni piaszczystej. Za waszymi plecami Góra Czaszki. Na niebie legiony ciemnych chmur. Nieuchronnie postępują w waszym kierunku. Coś niepokojącego jest tej burzy.
Nagle Piotr wybucha śmiechem.
- Mamy bać się chmur! Słabe są twoje czary, szatanie!
Uśmiech na jego twarzy gorący i życzliwy gdy zwraca się w waszym kierunku.
- Tak, czas zrobić to co musi być zrobione!
Opierając się na wędrownym kosturze, brodaty mężczyzna przechodzi kilka kroków zatrzymując się na prawo od wejścia do groty. Przez chwilę stoi nieruchomo jakby kontemplował hamadę. Nagle chwyta swój kostur oburącz, pełnym mocy ruchem unosi go nad głowę...
I uderza, czubek kostura wbija się w skaliste podłoże jak w masło. Huk niczym zwielokrotnione trzęsienie ziemi. Kamień pęka, a kostur zanurza w głębi. Spomiędzy palców Piotra wyskakuje nasiono drzewa i spada w szczelinę. Nasiono momentalnie rośnie, wypuszcza korzenie, a te rozrastają się sięgając coraz głębiej I dalej. Pień rozrasta się coraz bardziej pokrywając korą. Z niego wystrzeliwują gałęzie i natychmiast zaczynają pokrywać się liśćmi. Drzewo wyciąga swe gałęzie do słońca, z głębi ziemi dobiega potężne dudnienie.
Nim minie kilka minut, na martwym pustkowiu wstaję stuletnie drzewo oliwne. Wiatr zdaje się szemrać w gałęziach.



Teraz gdy patrzycie nie macie wątpliwości. Drzewo jest potężne, silne i zdrowe. a mimo to wśród jego gałęzi widzicie tylko dwa owoce, dwie oliwki. soczyste zdrowe ale tylko dwa samotne owoce .
Piotr chwieje się na nogach. Jednakże gdy go podtrzymujecie uśmiecha się szczerze.
- Wiara góry przenosi czyż nie? To drzewo dopomoże wam w ciężkiej próbie. Jego liście ochronią was przed miazmatami ciemności. A gdy nastąpi wielka potrzeba, gdy nie będziecie już mieli sił, skosztujcie owoców drzewa. Siły powrócą, zamkną się rany i znów będziecie mogli walczyć.
Odsuwając łagodnie wasze ręce Piotr staje prosto, przez chwilę kontempluje nadchodzące mury ciemności. Apokaliptyczna burza jest już blisko, zdaje się że tam gdzie się rozpościera rozmazują się kontury, zanika rzeczywistość, jakby burza wycierała wszelkie ślady życia. Bezgłośne błyskawice ranią oczy.
- Tak, nie będzie łatwo - mruczy Piotr - A ja zgodnie z wolą bożą nieuchronnie będę musiał was niedługo zostawić waszemu przeznaczeniu. Za godzinę zapadną ciemności i nastanie noc dwunastogodzinna. Wraz z pierwszymi promieniami słońca odejdą plugawe czary. Pamiętajcie, tylko tyle musicie wytrzymać. Tylko tyle i aż tyle.
- Jeśli macie jakieś pytania to mówcie. Słucham was.
 
Jaśmin jest offline