Ten cały Terhoven to był złotousty gość. Naobiecywał najlepsze rzeczy, co by się głupie awanturniki nie ciskały, że płyną w nieznane niezabezpieczeni... dobrze chociaż że te pieniądze zgodził się wypłacić.
Podpisał się krzyżykiem na umowie, zgarnął zaliczkę i poszedł z kompanami szukać tego Vitringa, co to ponoć miał im nakreślić sytuację. Jak się można było spodziewać, chłopa nigdzie nie znaleźli, ale przynajmniej się dowiedzieli, że będzie w knajpie u Nosacza, więc czym prędzej tam poszli.
Nosacz przywitał ich pytaniami o spłatę długu, co bylo zrozumiałe w jego sytuacji.
- Nic się dobry człowieku nie martw. Najęliśmy się u Terhovena, obiecał spłacić nasze długi i jeszcze mamy otworzyć rachunek u ciebie na dzisiejsze żarcie i picie, który też spłaci - powiedział Ivor. - A powiedz nam, gospodarzu, był już tu niejaki Vitring? Bo podobno miał zajść do twojej gospody. No i może wiesz coś na temat Yarry? Bo tam właśnie płynąć będziemy, a rybacy w dokach jakby wody w usta nabrali na ten temat.
Po chwili spojrzał na Aelfrica i Corbeana.
- To co, panowie, pijemy dzisiaj do odcięcia? - Uśmiechnął się na samą myśl. - Jutro głowy pewnie będą boleć, ale trzeba korzystać, póki pieniądz w sakiewce dzwoni. A do ciebie, gospodarzu, mam delikatny romansik - spojrzał na Nosacza. - Sprzedajesz no może butelkowany alkohol? Jak tak, to co konkretnie i za ile? Bo bym parę butelek przytulił.
Gdy załatwił sprawę z Nosaczem, pochylił się w stronę Evelin. Wyglądało, że od pewnego czasu kobieta wykazywała nim zainteresowanie.
- Jakieś konkretne plany na wieczór, Eve? - zapytał, uśmiechając się zalotnie. "Bo jeśli nie, to ja miałbym pomysł", ale tego już nie dopowiedział, czekając na jej odpowiedź.