Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2018, 23:02   #10
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Lothar spoglądał badawczo na Milenę, miał wrażenie że teraz postrzega ją wyraźniej, może z powodu jej krwi płynącej w jego żyłach? Jakoś nie widział tej “niewieściej słabości”, gdy zelotka z łatwością skręciła kark wilkowi.
-Nie musisz się mnie Pani lękać, spotkaliśmy się jak rozumiem przypadkiem, a jednak udzieliłaś mi wsparcia. Urazy naszych przodków nie wiążą nas w takim przypadku. - Przykląkł ze śmiertelną powagą na twarzy. - Przysięgam na mój honor jako rycerza i na honor moich przodków że żadnej krzywdy ci nie uczynię i godnie odpłacę za udzielone mi wsparcie.

Brujaszka na te słowa skłoniła głowę, przyjmując przyrzeczenie z wdziękiem godnym samej cesarzowej imperium, po czym rozejrzała się dookoła.
- Nie wydaje mi się rozsądne abyśmy pozostali tu z truchłami, które mogą przyciągnąć tu iinne drapieżniki.

Lothar przytaknął:
- mieliśmy chyba poszukać jakiś podróżnych na gościńcu, jesteśmy już blisko, jakbyśmy jechali większość nocy w kierunku traktu na Wiedeń, powinniśmy dotrzeć do posiadłości mojego sojusznika.

- Jak już wspominałam spodziewam się, że niedługo nadejdzie mój wóz, więc do tej chwili możemy podróżować razem. - odpowiedziała ruszając w stronę gościńca żwawym krokiem.

Czekali długo, dłużej niż by chcieli i własciwie zaczęli już rozważać opcję dziennego schronienia w lesie, gdy wreszcie usłyszeli tętent kopyt. Nie mógł być to jednak wóz, bowiem konie poruszały się zbyt szybko i były tylko dwa.
Milena spojrzała na rycerza, wskazując mu wzrokiem, aby wyszedł na gościniec. Samotny mężczyzna w nocy może zadziwić, ale nie tak bardzo jak samotna kobieta, która o tak późnej porze na pustkowiu nie może być niczym innym aniżeli nocną marą, lub w najlepszym razie przynętą wystawioną przez zbójców.

- Poczekaj tu, jak ich zatrzymam. - Lothar zastosował się do sugestii, właściwe było, by to on stawił czoła obcym. Miał nadzieję, że pomogą im z własnej woli, niczym uczciwi chrześcijanie, i nie będą musieli grabić ich niczym zbójcy.

Czekali w napięciu, podczas gdy sylwetki jeźdźców zarysowywały się coraz bardziej na tle nocnego nieba. I wtedy Milena ich rozpoznała - to byli dwaj jej rycerze, którzy stanowili obstawę wozu. Mężczyźni musieli pewnie jechać przodem, by sprawdzać teren, skoro nie napotkali powozu ze szlachcianką.
Dopiero teraz też wrażliwe uszy Lothara wychwyciły dalekie skrzypienie, charakterystyczne dla obciążonych osi wozu.
Milena zręcznym ruchem wyskoczyła na środek drogi gdzie oświetlało ją światło księżyca.

- Mości rycerze - krzyknęła w ich stronę - Jam jest Milena van Schetzke, nad którą opieka została Wam powierzona. Mój powóz został napadnięty i tylko interwencja obecnego tu szlachetnego Lothara pozwoliła mi wyjść bez uszczerbku z tej złej przygody.
Lothar skinął głową, wychodząc do przodu.
- Zaszczytem było pomóc szlachetnej damie w potrzebie. Ja także w walce ze zbójcami nie wyszedłem bez szwanku, straciłem rumaka, więc prosiłbym o użyczenie mi jednego z waszych. - Wyglądało na to, że uda im się opuścić tę puszczę bez większych kłopotów. Milena zachowywała się nadzwyczaj rozważniej, biorąc pod uwagę okoliczności - nie znał klanu Zelotów od tej strony. Zastanawiał się, jaka misja prowadziła ją do Wiednia i czy powinien się tym interesować…Nie dane było mu się tego dowiedzieć. Milena została szybko wciągnięta na wóz i tam zabezpieczona. Jej orszak zadbał nawet o misę z wodą do obmycia. W tym czasie po krótkiej naradzie ustalono, że Lothar odłączy się od grupy, otrzymawszy konia. Tylko tak mógł dotrzeć przed świtem do posiadłości krewniaka - Mitra Etriusa. Na wozie zaś było tylko tyle miejsca, by dzień spędził tam jeden nieśmiertelny, a zatem Milena.

Choć nie mieli czasu na pożegnania, rycerz odjeżdżał z dziwnym przeświadczeniem, że jeszcze zobaczy tę rezolutną wampirzycę.
Nie mylił się, choć były to zgoła zupełnie inne okoliczności.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline