Pojawienie się Dziadygi może i poprawiło nieco położenie anty-wyznawców, ale i tak zdaniem Lennarta ich obecne położenie przypominało niemal kropka w kropkę to, co działo się podczas pierwszego spotkania z Dziadygą właśnie. Tyle tylko, że tam atakowało różnego rodzaju zielonoskóre paskudztwo, a tutaj - zgraja fanatycznych wyznawców.
- Dobry mówca by się przydał - powiedział, rzuciwszy okiem na przebywających w koszarach potencjalnych obrońców - by tchnąć w nich nieco optymizmu w to towarzystwo i dodać im ducha walki. A potem by się przydał jeszcze jakiś cud, lub nawet parę cudów, byśmy uszli z tego zamieszania z życiem.