Otto właśnie kończył czarować a właściwie uzdrawiać się magią gdy pojawił się Dziadyga.
Skinął głową starcowi i ruszył za nim.
- Nie zrobimy nic więcej sami.- Przedstawił swoją opinię kompanom.
- Jedyne co nam pozostaje to walka taką jak odbyliśmy ostatnio w obronie Dziadygi i jego podopiecznych. Gdyby dało się ruszyć otaczające wojsko by nas ratowali.- Dodał po czym pokiwał przecząco głową.
- Oni dla świętego spokoju wszystko z dymem by puścili. Łącznie z mieszkańcami.- Mag był niepocieszony a choroba osłabiła znacznie jego ciało. Na szczęście umysł jeszcze był twardy, ale zmęczenie ciała odciskało piętno.
W garnizonie nie było ciekawie, ale pokrzepiała myśl, że Kapitan poszedł po rozum do głowy i zaczął działać. Ruszył więc do niego by wspólnie ze wszystkimi co ocaleli przedyskutować sytuacje ponownie.