Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2018, 12:12   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ni pies, ni wydra. Tak czasami mawiano.
O pogodzie też można było powiedzieć, że jest ni to, ni owo. Ani to jesień, ani zima i nie wiadomo było, czego się trzymać.
Randulf w najmniejszym stopniu nie załował, że posłuchał rady Alicji i kupił sobie coś odpowiedniego na chłody. Ubranko nie należało do nowych, ale mimo paru łat chroniło przed chłodem. Przed deszczem nieco mniej, mimo nasuniętego na czoło kaptura.

Dotarcie do miasteczka Randulf przyjął z niekłamaną ulgą, miał bowiem wrażenie, że jeszcze trochę i będzie musiał zsiąść z biednego wierzchowca, który już ledwo powłóczył nogami.
Ale jak to zwykle bywało, dobre okazywało się początkiem złego.
Może nie do końca złego, ale Randulf nie sądził, by to, iż w miasteczku nie było (prócz nich) żywego ducha, było oznaką czegoś dobrego.
Oczywiście mogło się okazać, że gdzieś ktoś chował się po kątach, ale na pierwszy rzut oka miasteczko wydawało się na opuszczone.

- Zwierzoludzie albo inne paskudztwo - zgodził się z Oswaldem Randulf. - Nie mam najmniejszego zamiaru po ciemnicy szukać śladów mieszkańców lub napastników. Patrz tam... - Wskazał na dość duży, wyglądający na solidny budynek. - Chyba się nada.

Wprowadzili konie do środka, do czegoś, co wyglądało jak salon. Właściciele z pewnością nie byliby zachwyceni, ale ich nie było.

- Rozejrzę się po domu - powiedział - i pozamykam co się da, a ty rozpal w kuchni ogień.

 
Kerm jest offline