Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2018, 16:32   #7
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Arkham. Milton Street 17, godź 10:45

Pensjonat pani Harding, w którym mieszkał Gliere sprawiał wrażenie sielskiego. Nieco zaniedbany ogród otaczający oddalony od ulicy, okazały budynek dodatkowo pogłębiał melancholijną atmosferę tego miejsca, jakby każdy element otoczenia miał sprzyjać refleksjom i zadumie. Dom idealny dla intelektualisty, szczególnie tak zapracowanego jak profesor uniwersytetu.


Jack po chwili rozmowy z panią Harding, zasuszoną, wyglądającą buńczucznie kobietę wyglądającą na jakieś siedemdziesiąt lat zdobył pozwolenie na wejście do pokoju Gliera. Oczywiście fakt posiadania przez Anny klucza do jego pokoju znacznie ułatwił sprawę.
Weszliście do pokoju, ostrożnie paląc światło.


Mieszkanie, składające się z niewielkiego salonu z aneksem juchennym, łazienko-ubikacji i niewielkiego, klaustrofobicznie wręcz małego było w opłakanym stanie. Od razu widać było ślady przeszukania. Kanapy była wywrócona do góry nogami i miejscami rozpruta. Poduszki walały się na podłodze, pootwierane szafli i szuflady ukazywały resztki zawartości, której większość zaścielała w tej chwili podłogę. Otwarte drzwi do biura ukazywały resztę dzieła zniszczenia, a raczej pospiesznych i brutalnych poszukiwań.
Porozrzucane po całej podłodze stronice z książek i porozdzieranie części jakichś artykułów. Pobieżny rzut oka wystarczył aby stwierdzić, że Gliere zajmował się nieco dziwnymi badaniami. Większość materiałów dotyczyła jakichś fantazji i mitów, zebranych bez ładu i składu i rozrzuconych na podłodze niczym jakieś puzzle dla dzieci.
Czy na pewno?


Największa, najbardziej rzucająca się w oczy była karta przedstawiająca konstellacje gwiezdne według Ptolemeusza. Grafika była jedynie tanim reprintem, w dodatku wnosząc po pieczątkach z biblioteki uniwersyteckiej. Najpewniej pożyczona przez profesora na wieczny nigdy. Ann stwierdziła jednak, że coś nie do końca jest prawodłowe w tej mapie. Szczęśliwie, miała akurat w antykwariacie podobny przedruk i mogła to później sprawdzić. Notatki i fragmenty artykułów dotyczące mitów zawierały w większośc zapisane ołówkiem odnośniki do rozrzuconej na biurku otwartej ksiązki pod tytułem "Wielki bałagan mitów w związku ze zmianami klimatycznymi" T.Gliera. Mało zaskakujący był fakt, że Gliere zajmował się mitami i legendami rozmaitych kultur. W końcu był to chleb powszechny wielu antropologów, historyków i archeologów. Spis treści, wyglądający poważnie bo obejmujący mity od Atlantydy aż po Mu. Jednakże łączenie ich z bieżącymi wydarzeniami na świecie podchodziło już pod pseudonaukę. Wydawało się, że Gliere w jakiś sposób wyjaśniał przyczyny mitycznych katastrof, głownie zatonięć ogromnych połaci dawno zaginionego lądu ze zmianami klimatycznymi. Jack aż zmarszczył się z niesmakiem, widząc taki bohomaz w kolekcji profesora, acz dyplomatycznie, widząc, że sprawa nabiera głębszego dna chwilowo trzymał język za zębami. Bezpośrednio pod książką widać było odręczny list, nabazgrolony raczej niż napisany. Autorstwa niejakiego Velikovskiego i wnosząc z kontekstu i pojawiającej się nazwy, z Palestyny. Bazgranina, w dodatku nieźle oblana kawą czy innym, trudnym do zidentyfikowania płynem powodował ,że tylko niektóre wyrazy w ogóle dało się odcyfrować. Niewątpliwie jednak pan Velikovsky znał i to dobrze Gliera, "witał go z przyjemnością". Wzmiankował również o Wedach potwierdzających "Odwrócenie biegunów" oraz o "Wieku płodności" na zamrożonym kontynencie. Informował go, że wciąż pracuje nad Freudowskimi Bohaterami, w tym Ikhenatenem. Cokolwiek to miało znaczyć. Kolejny interesujący dokument, porzucony pomiędzy dziwnymi, hieroglificznymi zapiskami wyglądał jakiś wykres, lub może klucz do innego znaleziska.



Prawdziwą perełką było jednak znalezisko, po które sięgnął Jack. Niewielka, oprawiona w czarną skórę książka która leżała najbliżej otwartej, wybebeszonej i pustej szuflady biurka Gliera.
- Nienazwane Kulty...Och, to naprawdę mroczna rzecz – mruknął uśmiechając się ironicznie – mam u siebie swoją kopię, ale ciebie powinno zainteresować – uśmiechnął się podając Ann książkę. Już szybkie przekartkowanie tej przedziwnej książki spowodował prawdziwe zdziwienie. Ktoś napisał książkę o kosmitach, których w dodatku nazwał. Historie o ludzie Byakhee, żyjącym wśród gwiazd Ann postanowiła zostawić sobie na później.

- Co robimy Anno? Zawiadamiamy policję? Właściwie, nikt go nie porwał, skoro siedzi w areszcie - zapytał Jack patrząc na cały ten bałagan w pokoju Gliera.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 17-12-2018 o 16:35.
Asmodian jest offline