Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2018, 16:32   #4
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Ziemia drgnęła.
Jeszcze przed chwilą główną sceną tego przedstawienia były nadciągające legiony chmur. Do czasu.
Aż ziemia drgnęła.
Dla mieszkańców odległego o kilka godzin miasta Jeruzalem musiało to być lokalne trzęsienie ziemi. Silne, acz niezbyt groźne.
Dla obserwującego przedstawienie z pozycji widzę Kinbaraka była to scena dużo bardziej spektakularna.
Coś, jakaś tajemnicza moc, wykręciła ziemię i niebo jak na kole tortur. Epicentrum wstrząsu, mniej więcej kilkaset kroków od jaskini w zboczu Golgoty, uległo najpoważniejszym zmianom.
Moc rozpruła ziemię tworząc serię zapadlisk i kanionów. Jaskiń i wąwozów. Stosunkowo równa skalista hamada zmieniła się w tor przeszkód. Na kilkaset kroków w każdym kierunku rozciągał się teren najeżony śmiercionośnymi pułapkami.
Zgrabnie ułożone przypory wzmacniały ściany. Mostki wydające się mocne jak skała, z której powstały, a mające zawalać się w okamgnieniu. Unoszący się w powietrzu pył mający utrudnić życie niewidzialnym. Zdradliwe ścieżki prowadzące miast do wyjścia, w kierunku kolejnych zatorów lub pułapek.
Innymi słowy, jeśli nie miałeś skrzydeł, nie wchodź.


W międzyczasie obaj bliźniacy również przygotowywali się do walki. Ich przygotowania nie były tak efektowne jak zabiegi Marduka, ale miały dać ten sam efekt.
Kinbarak (a może Kyle) drasnął się w palec ostrzem sztyletu. Jak brzytwa. Już niedługo się przydadzą. Bliźniak dmuchnął na palec a ten natychmiast się zagoił.
Już niedługo się przydadzą...


Jakieś pół godziny później front burzowy całkowicie zasłonił tarcze zachodzącego słońca. Ciemność która zapadła miała sobie coś nienaturalnego. Iskry błyskawic raniły oczy odzywając się bólem w źrenicach i skroniach. Nadal nie było ani śladu deszczu.
Obaj strażnicy wróciwszy chwilowo do swoich ludzkich postaci rozgościli się przed wejściem do jaskini korzystając z zapasu opału zgromadzonego tutaj przez poprzednich wędrowców. Piotr oddalił się kilka minut temu raz jeszcze powtarzając, że muszą wytrzymać tylko najbliższe dwanaście godzin. Przypomniał o drzewie oliwnym. Pobłogosławił ich imieniem swego Boga. Po czym oddalił się kierunku ogrodu Getsemani. Noc szybko połknęła jego sylwetkę.
Oprócz opału Piotr i jego towarzysze zastawili też zapasy żywności i wody. Nie ma co ukrywać że Marduk po swym wysiłku poczuł się nieco głodny więc to prędzej zawiesili nad rozpalonym ogniskiem garnek z fasolą doprawionej dla smaku sosem pomidorowym. Otworzyli butlę z wodą. Po czym przystąpili do posiłku.
Ruch.
Jakieś sto kroków dalej dostrzegli człowieka.
Średniego wzrostu mężczyzna podpierający się kosturem podróżnym owinięty ściśle płaszczem ( rozsądnie, jako że zrobiło się zimno) wędrował przez strzaskaną krainę. Nawet Z tej odległości strażnicy słyszeli jak mężczyzna przeklina pod nosem za każdym razem gdy trafiał mu się kolejny trudny do sforsowania element terenu. Mimo to poruszał się zdumiewająco szybko. W ciągu kilku minut osiągnął punkt na grani odległy zaledwie kilkadziesiąt kroków od rozpalonego ogniska.
Jeszcze chwila i Marduk wstał na nogi gotów potraktować nieznajomego czymś bardzo nieprzyjemnym co urodziło się w głębi jego umysłu. Ale właśnie w tym momencie wędrowiec zatrzymał się.
Przez chwilę na scenie panowało milczenie. Towarzyszący apokaliptycznej burzy wicher szarpał pysznym pomarańczowym płaszczem mężczyzny i elementami odzieży obu strażników.
Przybysz pierwszy przerwał bezruch, wolną lewą dłoń układając w znak pozdrowienia które było stare już za czasów pierwszego Rashemena.


- Jestem obcy w waszym obozie.
Miał przyjemny głęboki szkolony głos. Mówił językiem zwanym thari, stosowanym na co dzień w południowej części Zapomnianych Krain.
Przez chwilę obaj strażnicy milczeli. Mężczyzna, nie speszony tym, kontynuował.
- Zmęczony wędrowiec pragnie ogrzać się ciepłem waszego ogniska którego blask widać ciemną nocą.
Kinbarak/Kyle nie mógł się nie uśmiechnąć słysząc wyraz staromodnej uprzejmości. Kimkolwiek był ten człowiek ( jeśli był człowiekiem) potrafił się zachować.
Marduk przymykając oczy zerknął na gościa okiem swego umysłu. Nie mógł odczytać jego myśli, ale intencje nie były wrogie. Otaczająca mężczyznę aura magiczna pulsowała purpurą co mogło oznaczać, że posługuje się on magią. Aura nie była jednak przesadnie silna.
Wędrowiec patrząc uprzejmie czekał na waszą reakcję.
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 18-12-2018 o 16:34.
Jaśmin jest offline