Arnold
Trójka towarzyszy kupca znała go już na tyle, by nie kwestionować tego typu rozkazów. Ciężko było stwierdzić, ile sami zobaczyli, a ile jedynie domyślali się, ale nie marnowali czasu. Łódź weszła w ostry skręt, aż zatrzeszczały deski kadłuba. Przez moment wartki prąd rzeki uderzył w bakburtę, wstrząsając pokładem, coś gdzieś na dole huknęło i metalicznie zadźwięczało, ale manewr skończył się bez dalszych konsekwencji. Ruszyli z powrotem, tym razem jednak walcząc z mocnym prądem Talabecu. Miasto zniknęło za lesistym zakolem rzeki. Wydawało się, że nikt ich nie dostrzegł, choć nie mogli mieć pewności.
Hans, Adelbert i Borys wydawali się zadowoleni z obrotu spraw. Jedynie Hupfnudel zdawał się niepocieszony. - Panie Thohrln, z pewnością wie pan, co pan robi, ale jaki jest pana dalszy plan? Czy zawracamy do Remer? Co z moimi badaniami? Skoro już wracamy, to czy byłaby okazja, byśmy przybili znowu w miejscu, gdzie doszło... Do mojego wypadku? - przy tym ostatnim zdaniu kupiec wyraźnie zauważył pobudzenie naukowca. Najwyraźniej bardzo mu na tym zależało i nie był w stanie tego ukryć.
Płynęli pod prąd, ale mimo wszystko wydawało się, że powinni zdołać dopłynąć tam przed zmrokiem, być może zaraz po. Oczywiście, jeśli nie natrafiliby na dalsze niespodzianki. |