Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2018, 22:27   #3
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur

Żeleźniki, wysunięty punkt obserwacyjny.

-Zmiana Kocur, wstawaj - Kocur przestał obserwować przedpole przez niemieckie Smartglasy i spojrzał na żołnierza który zajął pozycję obok niego, przy zwalonym drzewie. Wołali go Faja, z drużyny "Topola".
-Tak wcześnie? Miałem być zluzowany dopiero o zmierzchu.
-Zmiana rozkazów, "Cedr" i "Wierzba" mają stawić się na północnej granicy tej wiochy, z kilometr w las. Po prostu tam gdzie się kończą nasze okopy.
Kocur przekazał zmiennikowi smart-lornetkę, była jedna na kompanię, jeden z nielicznych miarę nowoczesnych sprzętów.
-Coś ciekawego?
- Nie - Kocur pokręcił głową - na razie bez zmian, ruskich nie ma, od czasu do czasu spadnie pocisk, chyba jeszcze na naszą poprzednią pozycję. Widziałem jednego drona, ale daleko.
- Dobra dzięki. Na razie.
- Na razie - kryjąc się za drzewami Kocur wszedł w głębiej w las. Otrzepał się z ziemi i po kilkunastu minutach dołączył do reszty drużyny "Wierzba".

Kocur, a właściwie szeregowy Artur Kotewski, był drużynowym zwiadowcą. A cała ta leśna chowanina działała mu na nerwy. Urodził się w mieście, żył w mieście, walczył w mieście, i to skutecznie. Powstanie wykształciło w nim niechęć do przebywania na otwartej przestrzeni.

Dla reszty był po prostu Kocurem, od Powstania używał jedynie pseudonimu. Artur Kotewski nie istnieje, jest Kocur. Tylko jak się musiał oficjalnie zameldować to używa nazwiska.

Dwa miesiące wcześniej uciekł z ruskiej niewoli i przedarł się przez front, po sprawdzeniu, czy rzeczywiście jest tym żołnierzem Armii Krajowej za którego się podaje, plus krótkiemu przeszkoleniu mającego potwierdzić jego umiejętności, przydzielono go do 3. kompanii 4. batalionu 2. dywizji Armii Wyzwoleńczej. Wiedziano o nim tyle, ile sam powiedział, czyli mało. Walczył w Bydgoszczy, bardzo nie lubił ruskich. Wiedzieli też to, co widzieli. Poruszał się szybko, zwinnie i nienaturalnie cicho, bez żadnych widocznych implantów i ulepszeń. I nie miał oporów przed zabijaniem, przed podchodzeniem do wroga. Jak wtedy, podczas rosyjskiej ofensywy z 1 czerwca, podczas obrony terenu wokół stacji kolejowej Sośnie Ostrowskie, 20 kilosów na wschód od tej dziury (Sośnie to też była dziura). Kocur zlikwidował dowódcę ruskiej drużyny, wbijając mu nóż w gardło, zanim ten w ogóle się zorientował co się w ogóle stało. W tej samej chwili odbezpieczony granat obronny zaplątał się pomiędzy rosyjskich żołnierzy, robiąc z nich zwierzynę, do której po eksplozji można była niemalże bezkarnie strzelać.

Na Kocurze nie robiło to najmniejszego wrażenia. Cichy, wycofany, skuteczny, błyskawicznie został zwiadowcą drużyny. Spostrzegawczy, jakby miał w głowie aparat fotograficzny i własną nippońską SI. Albo coś innego. Kocur na coś takiego tylko się zaśmiał, nie miał żadnych implantów ani innych nienaturalnych części ciała - nie licząc kilku plomb w zębach, oczywiście.

Sprawdził, kto z dowództwa jest na miejscu i podjął decyzję. Zasalutował:
- Szeregowy Kotewski, "Wierzba".

Ze swoim wzrostem, 178, ciemnymi, krótko ostrzyżonymi włosami oraz od kilku dni niegoloną twarzą, w zakurzonym mundurze i obojętnym wyrazie twarzy, ginął w tłumie zebranych, bardziej charakterystycznych żołnierzy. Mógł się z łatwością wmieszać w tłum cywili. Gdyby tu byli.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 10-01-2019 o 21:41.
JohnyTRS jest teraz online