Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2018, 06:09   #142
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 43

Czas:
Miejsce:
Warunki:


Gabrielle i John



Kimkolwiek były sylwetki w marynarkach to potrafili być tak samo zdecydowani jak zdecydowana była para agentów Spectry aby posiąść ciężką wodę dla swoich celów. Ledwo John dał sygnał do rozpoczęcia akcji w zaciemnionej, wybrukowanej uliczce przemówił ołów. Ledwo para agentów dała pierwsze kroki już rozległ się huk wystrzałów z czterech luf na raz.


John



Brytyjczyk do szoferki miał ledwo kilka kroków dalej niż Gabrielle do otwartych tylnych drzwi furgonetki ale w tych waunkach było to jak bieg w poprzek strzelnicy. W takim zagęszczeniu ołowiu na tak małej przestrzeni coś musiało ich trafić. Loterią było jedynie kto i jak bardzo.

Brytyjczykowi zdawała się sprzyjać fortuna. Chociaż ołów śmigał koło niego oberwał tylko raz gdy wskakiwał do szoferki. Zabolało ale postrzał nie wydawał się zbyt poważny. Na pewno nie na tyle aby go zatrzymać. Miał też fart, że kierowca zostawił kluczyki w stacyjce. Inaczej ten szalony plan pewnie zakończyłby się w tej chwili. A tak mógł go kontynuować. Odpalił maszynę, uruchomił silnik i wreszcie ruszył. A ciężka furgonetka to na pewno nie był wóz sportowy a on nie był wyszkolonym kierowcą. Niemniej chociaż kule rozbryzgiwały kawałki szkła, dzwoniły o blachy i pruły siedzenia to wóz, wydawało się przerażliwie powoli ale jednak, zaczynał się toczyć aby wytoczyć się z ciemnego zaułka na nieco mniej ciemną ulicę główną. A ten najbardziej niebezpieczny moment gdy szoferka mijała dwóch strzelców jacy blokowali odwrót na ulicę główną to też miał fart by chyba w tak szybkim ogniu skończyła im się amunicja. Ale nie byli w ciemię bici. Skorzystali z tego, że wóz jechał wciąż bardzo wolno i wskoczyli na co się dało chcąc pewnie dostać się do szoferki. Z nimi wyjechał na główną ulicę nie mając pojęcia co dzieje się z tyłu.



Gabrielle



Francuzka udająca francuskojęzyczną Kanadyjkę nie dopatrzyła się w legitymacji policjanata nic szczególnego. Legitymacja jak legitymacja. Policjant może do najsympatyczniejszych nie należał ale właściwie nie robił nic czego po policjancie zatrzymującym podejrzany wóz spodziewać by się nie należało. Nawet nie zdążyła zapisać wszystkiego chociaż najważniejsze dane były. Imię, nazwisko, stopień...

Sytuacja jednak szybko się zmieniała i tą papierologię musiała zostawić sobie na później. Gdy John nadał akcji szybszy bieg liczyły się już sekundy i kwestia farta. Farta trójka Francuzów miała chyba znacznie mniej w porównaniu do Wyspiarza jaki pobiegł do szoferki. Ledwo odwróciła się aby wskoczyć do otwartych, tylnych drzwi furgonetki rozległy się strzały. Tamci z alejki widocznie nie żartowali i grali na poważnie w tą grę. Pierwszy pocisk ugodził ją gdy była w progu tylnych drzwi. Sądząc po jękach bólu oberwał też taksówkarz i policjant i Lapointe.

Chwilę później miała zamiar pomóc jednemu Francuzowi w szamotaninie z drugim Francuzem. Wydawało się, że jeśli policjant nie jest jakimś karateką to we dwójkę z Lapointem, powinni dać mu radę sądząc po tym jak poradzili sobie podczas walki w rjukańskiej restauracji. Żandarm chyba zresztą był tak samo zaskoczony otwarciem ognia i postrzałem tak samo jak Lapointe. Ale wzięty w dwa ognie, właściwie nie miał wyjścia i musiał się bronić. Walczyli praktycznie po omacku bo już widocznie wczęśniej zapalona latarka policjanta wypadła mu z ręki i leżała gdzieś na podłodze. Ledwo Gabrielle dołączyła do walki gdy stały się prawie dwie rzeczy na raz.

Pierwszą rzeczą był upragniony w tej sytuacji dźwięk uruchamianego silnika gdy Johnowi widocznie udało się dotrzeć do szoferki u uruchomić motor. Co na pewno było dobre bo dawało nadzieję na skrócenie czasu przebywania w ostrzelowianej strefe. Mniej fajne było to, że siłą rzeczy stojącą dotąd maszyną szarpnęło przez co zachwiało całą, szarpiącą się trójką Francuzów.

Drugą zaś rzeczą, też na pewno nie fajną, było to, że znów oberwali. Przynajmniej na pewno Gabrielle poczuła jak kolejna ołowiowa grudka przeszywa jej ciało i Lapointe też chyba oberwał bo jęknął boleśnie i przykląkł. Ale Francuzce pomogło to na tyle aby wypchnąć policjanta przez wciąż otwarte tylne drzwi. Widziała jak ciało w mundurze wypada na bruk gdy wyjeżdżali z ciemnej uliczki i dwie biegnące sylwetki jakie nieco wcześniej wyszły z mroków uliczki. Przestali strzelać i sądząć po ruchach chyba próbowali zmienić magazynki które w tak gwałtownym ogniu mogły być już puste. Wydawało się, że chyba im się udało wyrwać z matni. Policjant toczył się jeszcze po ulicy w kierunku chodnika a tamci dwaj zwolnili i zatrzymali się w końcu aby zmienić te magazynki. I wtedy...



John



- Wysiadaj! - John poczuł jak ktoś wyszarpał go zza kierownicy. Przez częściowo rozbite przednie szyby pojazdu widział słup zgaszonej latarni. Wyglądało, że w niego przygwoździł. Jak to się stało? W ogóle tego nie pamiętał. Jechał przecież, wyjężdżał z uliczki, skręcał w główną iii...

- Na kolana! - ten sam rozkazujący krzyk. Po francusku. No tak. Wypadł na czworaka gdy ten ktoś go wyciągnął z szoferki. I siłą postawił na owe kolana na ulicy przy tej furgonetce. Rozejrzał się. To chyba jeden z tych z alejki. Był wściekły albo zdenerwowany. Argumenty słowne wspierał groźnym machaniem lufy. John zaś klęczał przy rufie furgonetki która widocznie przygwoździła centralnie w latarnię. I to chyba pierwszą jaka stała od wyjazdu z "ich" alejki. Nadal ją widział. Zaćma jaka objęła jego umysł musiała trwać sekundy. Ale akurat starczyło aby stracił panowanie nad kierownicą i wyrżną w latarnię. Tamtym zostało skorzystać z okazji, dobiec i zrobić swoje.

- Kto to jest?! - zapytał po francusku jeden z pistoletem do tego kto wyszarpał Johna z szoferki.

- Jakiś Angol! Lloyd! Ma pieczątki z Anglii, Norwegii i Holandii! - ten co stał za nim widocznie musiał wcześniej wyjąć mu paszport i czytał ostatnie pieczątki jakie musiał podbijać w portach i lotniskach aby móc przekroczyć granicę. Nic nie było o broni to pewnie przeszukali go pod tym katem wcześniej.

- Panowie?! Panowie co tu się dzieje?! Żądam wyjaśnień! - John odwrócił się nieco do tyłu. Usłyszał głos "swojego" policjanta. Też właśnie się podnosił z ulicy na kolana jakby go zamroczyło podobnie jak Brytyjczyka.

- Nie wtrącaj się pan, to sprawa wywiadu. - odpowiedział dość obcesowo ten który wydawał tutaj polecenia.

- A co to było?! Ta ciemność! Co to miało być! - Francuz zdołał złapać swoje kepi i włożyć je na głowę. Powstał na nogi i z takim samym tonem jakim niedawno częstował obsadę furgonetki teraz też domagał się wyjaśnień. Nie zauważył pewnie minimalnego ruchu głową a gdy ujrzał jak dłoń z pistoletem podnosi się ku niemu zdążył tylko zasłonić się dłońmi w protestującym geście gdy padł kolejny strzał. Żandarm upadł na środku ulicy do której zdążył dojść i zaczął się krztusić. Zabójca w marynarce który dotąd zajmował się kimś z kufra podszedł do niego i dokończył egzekucji strzelając powalonemu żandarmowi prosto w twarz. Ciało Francuza znieruchomiało.


---



Gabrielle



Gabrielle stała akurat w tylnych drzwiach otwartej furgonetki gdy wydawało się, że w jej głębi coś się poruszyło. Przez ułamek sekundy widziała jakby żywą, atramentową masę jaka wyskoczyła z cieni uliczki i skoczyła za uciekającą furgonetką. Zdążyła otworzyć oczy ze zdumienia i usta do krzyku gdy ciemność ją owładnęła tak samo jak moment wcześniej francuskiego żandarma jaki właśnie przestał się toczyć po bruku. Głowa eksplodowała jej na przemian światłem, ciemnością i czuła jeszcze tylko uczucie opadania.
Sama nie była pewna czy to jej ciało opada na dno furgonetki czy to ona tonie w tej ciemności. Słyszała gdzieś obok krzyk Lapointe'a. A potem już nie było nic.

---


- Co z nią? - zapytał po francusku jakiś męski głos. Bynajmniej nie z troską. Ktoś świecił jej w twarz światłem latarki więc prawie nic nie widziała.

- Żyje. Ale zarzygała się. I oberwała trochę. - oświadczył inny głos, pewnie ten co nad nią klęczał i oślepiał latarką. Rzeczywiście czuła gdzieś w pobliżu kwaśny zapach wymiocin. Głowa jej pękała jakby miała skrajnie silną migrenę. A do tego dochodziły świeże postrzały.

- Co z nimi robimy? Sprzątnąć jak tamtego? - zapytał ktoś inny. Chyba nadal leżała na podłodze furgonetki. A poza tym co ją oświetlał reszta chyba mówiła na zewnątrz.

- Sprzątnąć ich zdążymy. Najpierw zobaczymy co wiedzą i dla kogo pracują. - odpowiedział ten sam co pytał się o jej stan.

- Gliny zaraz tu będą, nie mamy czasu. - powiedział ktoś jeszcze, wyraźnie zdenerwowanym głosem. I rzeczywiście było słychać policyjne gwizdki. Niestety na pewno były zbyt daleko aby w ciągu sekund pojawić się na scenie.

- Zamknąć i zabrać ich. Zmywamy się. - powiedział ten co pewnie był tutaj szefem. Polecenie zostało szybko wykonane. Zaraz obok Gabrielle wrzucono ciężko krwawiącego Lapointe'a. Francuz był skuty kajdankami.

- Dawaj tego Angola. - powiedział któryś i po chwili obok Lapointe'a i leżącej na podłodze Gabrielle wylądował John. Drzwi ztrzasnęły się. I te przednie, od szoferki gdzie ktoś usiadł za kierownicą i uruchomił silnik. A do paki weszło dwóch kolejnych panów w marynarkach. Jeden miał kajdanki i pytająco uniósł je ku drugiemu. Ten skinął głową ku leżącemu na podłodze Johnowi. Ten z kajdankami schował więc pistolet za pasek i sam klęknął na plecach Johna aby spróbować go zakuć. Jego kolega zaś wychowawczo mierzył w skutego Lapointe'a i leżącą Gabrielle z pistoletu.

- Poświeć mi. - poprosił ten z kajdankami i Gabrielle od razu wyczuła, że rodowitym Francuzem to on raczej nie jest. Jego kolega spełnił jego prośbę gdy oświetlał nadgarstki Johna pojazd akurat ruszył a nim, jako jedynym stojącym najbardziej zachwiało.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline