23-12-2018, 22:07
|
#63 |
| Arnold nie należał do tych co próżnowali na pokładzie. To co mógł to robił razem ze swoimi ludźmi i właśnie to było jedną z tych rzeczy które zapewne trzymało ich przy nim... nie wliczając rozrywek, jadła, napitku, dachu nad głową i sowitej płacy która rosła z roku na rok znacząco. Uwijał się jak mrówka, ale w granicach rozsądku. Nie był tak krzepki jak większość jego ludzi. Taal jednak zdecydował doświadczyć ich wiatrem, a może był to Manann? Nie ważne, grunt, że nie padało i to się liczyło.
Zaczęło zmierzchać. Nie dobre to wieści, bo droga daleka, a teren nieprzychylny. Szczęśliwie lub nie na horyzoncie, w oddali, łódź straży rzecznej mknęła w ich stronę. Kupiec szybko sięgnął po latarnie i rozpalił ją. Następnie wydał komendy Hansowi i zmienił go przy szotach. Musieli ostrzec straż o potencjalnym niebezpieczeństwie i to kazał zakomunikować im Hansowi. Następnie rzucił komendę by przybijać do brzegu... tego w miarę bezpiecznego jeśli jakiś był. Nie miał jednak zamiaru osiadać na mieliźnie.
Tak czy inaczej, lepiej mieć straż rzeczną po swojej stronie, co nie? "Obywatelski obowiązek" i nie będą musieli zdawać raportu w Remer. Strażnicy też ludzie i wątpił, by po raporcie szarżowali w dół rzeki... no, chyba, że nadgorliwcy... ale to się zobaczy. Von Thohrnl jednak miał w planach podróż w górę do postoju, a potem w dół po wełnę. Dopłynie za dzień, dwa. Zależy od wiatru. Choć czas był na wagę złota, to bezpieczna i nienaruszona skóra była warta znacznie więcej.
Oczywiście, był tak zarobiony ze swoimi ludźmi, że nie było czasu na myślenie, czy większe planowanie. Miał jednak w tyle głowy tą myśl... o rozszerzeniu grona swoich pracowników o jeszcze jedną osobę. Na tą chwilę jednak nie dumał nad tym zbytnio. Wszystko w swoim czasie.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 27-12-2018 o 23:07.
|
| |