- Ha! Mości krasnoludzie! Pokaż mi tylko jakąś bestię do ubicia, a na własne oczy zobaczysz jak władam tą bronią. – powiedziała zuchwale biorąc się pod boki i szczerząc swoje białe zęby. - Co do obozu, to od teraz wszystko pójdzie gładko. Słońce powinno jeszcze być wysoko jak ruszymy. Niestety, nastroje naszej kompanijni, nie są za ciekawe. Ja myślę, że jeszcze dzionek, góra dwa i zacznie się dezercja, albo coś jeszcze gorszego. Wielu z tych wojowników zaznało już życia awanturnika i rewolta to dla nich nie pierwszyzna. – mówiąc to bacznie obserwowała swoich zwierzchników. Momentami zerkała też na maga, który w między czasie zdążył dowiedzieć się od nieco wystraszonych i uległych tragarzy o zawartości ich pakunków. Składało się na nie w większości pieczywo i nie, co warzyw, głównie kapusta. Odkrywszy płachtę wozu i zajrzawszy do środka, Aslain zachłysnął się nieprzyjemnym zapachem wydzielanym przez załadunek. Smród ten przywodził na myśl bardzo nieświeże mięso. Jednak, pewności nie miał, gdyż jedyne, co dostrzegł w pół mroku to zarys dużych beczek powiązanych linami. Gdy odwrócił się od wozu, trafił na jej spojrzenie. Wpatrywała się w niego swoimi jasno-migdałowymi oczyma pozbawionymi strachu, wyrażającymi hardość jej ducha. - Padlina – powiedziała wyprzedzając jego pytanie. – Dotarła dzisiaj nad ranem, na rozkaz naszego dowódcy, barona. Ja tam się nie pytałam. Nie moja sprawa. Chociaż mnie to wygląda na przynętę. A co pan myśli Mistrzu Aslainie? – zapytała.
__________________ Pośród ludzi stoję ,
Lecz ludzie dla mnie drogi nie wydepczą
I nie z ich myśli idą myśli moje.
Ostatnio edytowane przez Kmil : 20-07-2007 o 01:16.
|