Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2018, 23:08   #7
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Przepraszam, czy wszystkie te grzmiące rury są przydzielone? - zapytał uprzejmie Hipolit.

Zbiórka odbyła się w Źelaźnikach, a potem kazano im iść na groblę. Całemu Cerdrowi i Wierzbie. W wiosce jednak stacjonowało więcej jednostek. Zagadany krasnolud siedział na pace ciężarówki. Teraz spoglądał ze zdumieniem na enta, a potem na skrzynie na które ten wskazywał. Jedna z nich była otwarta nie wiedzieć czemu i odsłaniała zawartość - WKMy. Wielkokalibrowe Karabiny Maszynowe ładowane amunicją 12.7 x 99 mm NATO czy .50 BMG, będące zmodyfikowaną wersją sławetnego radzieckiego Utyosa.

- Grzmiące rury? - zapytał zdziwiony krasnolud.

- Rury z błyszczącego kamienia. - sprecyzował ent.

- Aaa... karabiny... a z której jednostki jesteś... ummm.. kolego?

- Z Wierzby, panie krasnoludzie.

Brodacz uniósł brwi, podrapał się po brodzie, spojrzał na skrzynię, a potem na wykaz na holo-tablicy.

- Wszystko niby przydzielone, ale jest trochę tego więcej. Wiesz... bałagan.

- Mhm.
- kiwnął głową Hipolit i pogładził swoją brodę z dostojeństwem - Czy mógłbym prosić ciebie o wydanie mi jednego z tych grzmiących konarów? Wszystko co mniejsze nie mieści mi się w dłoni.

Krasnolud znów zerknął na sprzęt, potem na enta, a potem znów na sprzęt, a potem na holo-ramkę.

- W sumie... i tak wszyscy zdechniemy. A ty wyglądasz, bez urazy, na drągala, który jest w stanie to cacko udźwignąć.
- krasnolud wstał, przeszedł się między skrzyniami i wybrał jedną z nich - Bierz. Masz też taśmę z amunicją. Tylko jak coś ci zostanie to zwróć. - powiedział, wyjął osobną holoramę i włączył ją - Jak się nazywasz?

- Jestem... Hipolit. Hipolit Dobroleszy.

- Har... dobra. Zapiszę cię na nieoficjalnej liście, aby potem nikt się nie czepiał. Daj "popalić" cholernym kacapom.
- rzucił drapieżnie krasnolud klikając coś na holoramce - Bierz tą skrzynię. Weź sobie też tamte zasobniki. Trochę tego mamy. Dobra rzecz. Ten i ten. Pełen płaszcz, co czwarty smugowy. Może i to praktyka ruskich, ale oni jednak to przetestowali bardziej niż my. Masz jakiś komunikator? Słuchawki?

- Niestety nie mam. Żadnych mi nie dano. Z resztą... nie znam się na tych rzeczach.

- Ciężkie wsparcie bez komunikacje, heh... dobre sobie. Hmm... Tu mam jakieś. Daj je potem do obejrzenia waszemu inżynierowi, nastawi ci co trzeba.

- Dziękuję, panu.
- odpowiedział ent - Nie będzie, pan miał z tym żadnych problemów?

Krasnolud machnął ręką.

- I tak jest burdel jak ja nie mogę. Do obsługi ciężkiego sprzętu trzeba mieć wprawę. Ty masz panie kolego?

- Mam.
- odparł krótko Hipolit - Musiałem, bo nie jestem w stanie zniszczyć wszystkiego pięścią czy głazem, a dużo trafia się w moich stronach zdobycznej broni. Niestety nic nie pasuje do moich dłoni poza bronią o wielkich gabarytach, ale to nic...

Krasnolud uśmiechnął się przepraszająco... a może trochę było w tym irytacji bo po minie enta było widać że ten chyba chce opowiedzieć jakąś dłuższą historię.

- Chyba twoi koledzy się zbierają do drogi. - przerwał - Musisz się spieszyć.

- Prawda. Muszę. Jeszcze raz dziękuję. Niech ci Opatrzność wynagrodzi dobroć twoją, panie krasnoludzie.

- Proszę bardzo. Niech ci dobrze służą. - trochę prześmiewczo krasnolud skłonił się i pożegnał - Jakbyś przeżył i miał co zwrócić to pytaj o Wacława Kotrzewę!

***

Transport zmierzał na groble. Obok ciężarówek, pojazdów i czołgów szedł ent dźwigając na plecach skrzynię oraz dodatkową amunicję. W dłoniach dzierżył Utyosa starając się sprawdzić, jaki chwyt będzie dla niego najwygodniejszy. Kiedy znalazł odpowiednie ułożenie, oparł WKM na barku i szedł dalej. No tak. Dostał jeszcze zestaw łączności. Pamiętał że ktoś tutaj był ich specjalistą mechanikiem.

- Szukam pana Beboka. Gdzie go mogę znaleźć? - zapytał pasażera z szoferki jadącej obok niego ciężarówki.

- Nie wiem panie Hipolicie. - odparł człowiek - A o co chodzi?

- Dostałem komunikator. Nie wiem jak je obsłużyć.

- Aaa... Proszę podać. Zaraz to nastawię na naszą częstotliwość.

- Dziękuję bardzo.

***

Dowódczyni tego odcinka wyszła im naprzeciw, powitała i dała możliwość wyboru zadań. Hipolit nie znał plotek na jej temat, więc gest ten przyjął jako wielką grzeczność z jej strony. W ogóle wydawała mu się sympatyczna. Może to dlatego że zielone włosy kojarzyły mu się z driadami z Kęszycy Leśnej?
Tak czy tak mieli walczyć na wilgotnym, mocno zalesionym terenie. To nastrajało Dobroleszego pozytywnie, pomimo że wszystko zapowiadało niewypowiedzianą rzeź.
Rozejrzał się po pozostałych meta-ludziach. Czuć było napięcie. Na ich twarzach widać było determinację i gotowość do boju.

- Nie znam się za dobrze na prowadzeniu wojny. - rzekł unosząc dłoń Hipolit, kiedy zapytano o ochotników - Więc rady dać nie mogę, lecz zgłaszam się na pierwszą linię lub gdziekolwiek gdzie będzie potrzebna siła i wytrzymałość. Im bardziej będę pośród zieleni tym będę pożyteczniejszy, bo las jest mym sprzymierzeńcem. Osłoni mnie, ukryje i uleczy. Odciążę was wszystkich najbardziej jak będę mógł.

Hipolit uśmiechnął się lekko do wszystkich. A wyraźniejszym uśmiechem obdarzył porucznik Zawadę.

- Pane Hypolit! - zawołał jakiś ośmielony ork z oddziału - Przecież ciebie wypatrzą i zaraz rozwalą!

- Las jest mym sprzymierzeńcem. - powtórzył ent jakby miało to wszystko wyjaśnić.

***

Kiedy tylko zatwierdzono podział sił Hipolit zatrzymał się w obrębie trzeciej linii obrony. Zawiesił WKM na piersi, uklęknął i położył dłonie na ziemi. Wyglądało jakby wprawił się w jakiś trans, po zaczął się kiwać i mamrotać. Gałęziowate odrosty wypuściły więcej zielonych pąków, które szybko rozwinęły się w liście. Zieleń i las były wszędzie wokół. Były też stawy dające dość wody. Dobroleszy czuł przepływ energii w tej całej krainie, a że zbliżała się ciężka bitwa postanowił czym prędzej z niej zaczerpnąć. Świetlisty pył uniósł się z mchu i ściółki leśnej, kiedy ent zaklinał moc w potrzebną mu formę.
Całe czarowanie skończyło się dość szybko. Ent wstał, wyprostował się, a potem ruszył przed siebie biorąc z powrotem w dłonie Utyosa. Lecz jego krokom nie towarzyszyło żadne dudnienie, a wkrótce i ciężko było go dojrzeć kiedy przechodził między drzewami.
Las i noc osłaniały Hipolita i tylko to że cicho pozdrawiał mijanych żołnierzy pozwoliło z całą pewnością określić gdzie jest.

- Dobroleszy, na pozycji. - zameldował cicho do komunikatora, wsuwając się do jednego z okopów i kucając.

Wkrótce potem rozpoczął się ostrzał Źelaźników i Krośnic. Po pierwszych wybuchach, kiedy wykryto też nacierającą piechotę po polach bitew poniósł się donośny okrzyk.
Żadnego zawołania, żadnych słów. Głos ten był niesamowity trudny do jakiegokolwiek porównania.

Hipolit nie dołączył do wojennego zewu entów. Był w głębi lasu, obłożony czarami maskującymi, nie mógł ryzykować, że wróg wykryje jego pozycję. Lecz w duszy okrzyk ten przypomniał mu wypalone bombardowaniami lubuskie lasy, istoty które zginęły w tej pożodze i zło jakie wyrządzono jego Puszczy.

Gniew w jego wnętrzu zaczął narastać. Drzewa wokół jego pozycji zaszumiały gniewnie pomimo że wiatr wcale nie był jakiś porywisty.

Las na Dolnym Śląsku nie był Przebudzony. Nie mógł się bronić sam. Jego frustracja i bezsilność musiały znaleźć jakieś ujście.

Tym ujściem mogli być entowie.

Przez nich dolnośląski Las mógł w końcu wywrzeć na wrogu swój gniew.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 30-12-2018 o 23:43.
Stalowy jest offline