Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2019, 18:44   #91
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przy posterunku 13 i wewnątrz niego wciąż trwała bieganina i pandemonioum. Ludzie bali się nawet próbować podłączać sprzęty elektroniczne do gniazdek, skupiali się głównie na bezcelowym sprzątaniu, ciągle będąc w szoku. Ogarnięto tylko cele, część więźniów przenoszono na inne posterunki, ale to trwało, bowiem większość mundurowych zaangażowana była w akcje na Bronxie. Cywilna obsada miała duże luki w przeszkoleniu.
Ferro zignorował to wszystko i pobiegł do laboratorium, gdzie - jeśli sprzęt ocalał - mógł zająć się dyskiem. Leah z kolei omijając bałagan napotkała baczne spojrzenie komendanda.
- Słyszałem, że to co skradli wiąże się z twoją sprawą w jakiś sposób? - zapytał, zbliżając się szybko. - Arturo biegł jak poparzony sprawdzić, czy wasz robot siedzi ciągle w pokoju.
- I siedzi? - zapytała spompowana z całego entuzjazmu. - A czy wiąże się z moją sprawą? Szczerze mówiąc jeszcze nie wiem.
Usiadła przy pierwszym lepszym biurku i sprawdziła czy odpala się komputer czy nie wróciło jeszcze zasilanie. Większość komputerów miało baterie, więc test w ten sposób nie miał znaczenia, ale w głębi posterunku panowały strefy półmroku, co wskazywałoby na ciągle wyłączone zasilanie.
- Z tego co wiem to siedzi - Hicks przerwał, każąc nadchodzącej ekipie najpierw upewnić się, że wszystko co elektryczne jest wyłączone. - Całe miasto zwariowało, ale twoje zadanie się nie zmienia. Dowiedz się o co chodzi w tym twoim burdelu i zapuszkuj tych pieprzonych morderców!
Komendant był w wyjątkowo złym humorze. Trudno się dziwić.
- Tak, sir! - Leah była albo wyjątkowo spolegliwa albo bezczelnie obojętna na humory kapitana.
Odpaliła fajkę, w komputer wstukała swój firmowy login i hasło i kiedy system ją dopuścił, zaczęła przeszukiwać bazę w poszukiwaniu felernego dysku i zbiegłego więźnia, który ten dysk przed chwilą podpiął do sieci. Chciała przeczytać akta obu spraw a także kartotekę więźnia z uwzględnieniem jego modyfikacji cybernetycznych.
Jednocześnie wybrała na holo numer swojego ubezpieczyciela, aby dowiedzieć się czy dostanie odszkodowanie za rozkawałkowane camaro a w międzyczasie samochód zastępczy. Sporo drążenia jak na pracę w warunkach polowych. Klitka Wierzbovsky (i obecnie Arturo) nie miała okien, a obecnie też światła, więc za nie służył holoekran. Polisa obejmowała nieszczęśliwe wypadki, ale cholera wie czy bomba się do nich zaliczała według firmy. Odebrał automat, każący określić dokładnie powód dzwonienia.
Kartoteki nie były zbyt dokładne. Niedawne problemy z siecią i pochodnymi sprawiły, że wielu przestało temu ufać, a inni skorzystali i przestali to robić z nadzieją na trochę więcej obijania się w robocie. Nikt nie wypisał modyfikacji cybernetycznych aresztowanego, za to była informacja, że siedział za atak i próbę porwania córki burmistrza. O felernym dysku baza policyjna milczała zupełnie, jedyne do czego się Leah dogrzebała to krótka, niedokładna i napisana z błędami notka: "zarekwirowano szafę dyskową z serwerowni Pace University, podejrzenie ataku terorystycznego".
Leah przebrnęła przez pytania automatu w firmie ubezpieczeniowej, zgłosiła szkodę i wystosowała prośbę o samochód zastępczy, którą - była niemal pewna, firma zignoruje. Zamierzała jakkolwiek czekać na obiecany odzew i rozpatrzenie zgłoszenia.
Potem spisała nazwiska osób prowadzących oba dochodzenia, bo skoro akta były pobieżne, najlepiej na tym wyjdzie jeśli porozmawia z żywymi ludźmi zaangażowanymi w sprawy. Wyłączyła sprzęt, włożyła kurtkę. Miała zamiar zjechać windą na parter policyjnego budynku. Chciała sprawdzić czy ktoś zebrał kawałki jej ukochanego wozu jako materiał dowodowy i, o ile była niemal pewna, że znajdą tam syntex i nanokryształy, to chciała dopilnować, że zajmie się tym jakiś technik.

Po zakończeniu rozmowy z Remo Ann natychmiast wybrała numer do policjantki.
- Wierzbovsky, słucham.
- Ann Ferrick. Proszę sprawdzić czy zniszczony przez panią dysk to jedyny, który został wyniesiony z serwera uczelni. Może ktoś inny zabrał więcej? Warto też na wszelki wypadek sprawdzić wszystkich, którzy mieli do czynienia z uciekinierem. Przeszukała go pani dokładnie i sprawdziła czy nie miał przy sobie czegoś więcej? - Azjatka szybko przekazała kobiecie informację od hakera, dodając nieco swoich przemyśleń.
- Nie, nie miał nic więcej. - Leah czuła, że powinna naświetlić Ferrick te kilka faktów, skoro to ona dała jej cynk o kradzieży dysku z komisariatu. - Czy ktoś wyniósł więcej? Nie wiem ale na pewno sprawdzę. Z uniwersytetu zarekwirowano ponoć całą szafę. Mój partner bada ten skradziony dysk. A w każdym razie to co z niego zostało.
- Warto sprawdzić cały serwer. - Powiedziała Azjatka - Nigdy nie wiadomo czy więcej osób nie było w to zamieszanych.
- Sprawdzę. I dzięki za cynk odnośnie zbiegłego więźnia.
- Nie ma sprawy. Chciałam z nimi porozmawiać zanim uciekli. Czy ten, który zabrał dysk ciągle żyje?
-Tak. Ale on nie kontaktuje. Działał jak w transie. Jak marionetka. A teraz gada tylko o swojej pani. Nie mam dokumentacji odnośnie jego modyfikacji ale rozważam to, że ktoś nim kierował. Jak wszystkimi urządzeniami, które zwariowały na komisariacie.
- Ciekawe. Wcześniej podobno zachowywał się normalnie. - Ann zaciekawiła się tematem. - Miałam pozwolenie na rozmowę z nim zanim zostanie przeniesiony. Czy będzie to możliwe w najbliższej przyszłości?
Leah w trakcie dalszej części tej rozmowy zdążyła zejść do depozytu i w świetle latarki przejrzeć ostatnie wpisy. Szybko się okazało, że mogła zapomnieć o prostej robocie, ktoś odwalił fuszerkę i wpisał tylko "1 szafa serwerowa z Pace University".
-Możliwe może i jest bo trafił do naszego aresztu ale czy będzie odpowiadał z sensem? - Leah nie kryła wątpliwości. - Posłuchaj, muszę się zorientować czy nie skradziono więcej dysków z tej szafy. Będziemy w kontakcie?
- Tak. - Przed oczami Ann pojawił się obraz jej i policjantki, zakopujących topór wojenny, na tle zachodzącego słońca Arizony. - Jak będziesz coś wiedzieć konkretnego daj znać komuś z Blank Page. Zadzwonię za godzinę w sprawie więźnia. Ok?
-Ok.
Leah rozłączyła się i wartkim krokiem ruszyła na piętro działu technicznego. Niezbyt wiele osób tam znalazła, technicy uganiali się teraz po całym komisariacie ogarniając chaos. Był za to Alex z kablem w głowie i majstrujący przy malutkim urządzeniu elektronicznym Ferro, który tylko pokręcił głową na pytanie Leah.
- Nie widziałem nawet tej szafy, nie mam pojęcia ile w niej było serwerów. Musisz próbować pytać kogoś kto to przywiózł. Obstawiam Michelsa.
Kojarzyła nazwisko z grubawym, łysawym facetem pod czterdziestkę. Wyglądało jednak, że dokładne liczby znajdowały się w sferze marzeń.
-Ok, wrócę jak się czegoś dowiem.
Chciała z nim pomówić odnośnie więźnia i zapytać o zawartość skrzynki ale wydawał się w środku roboty a zwykle Ferro był jednozadaniowy. Lepiej go nie rozpraszać i dać trochę przestrzeni.
Leah spisała sobie nazwiska osób prowadzących sprawę szafy z Pace University i usiłowania porwania córki burmistrza. Obu pasowało się przyjrzeć. Najpierw postanowiła jednak odszukać tego od szafy - Michelsa? - wypytać jak trafili do serwerowni, gdzie ta szafa i ile było w niej dysków chociaż w przybliżeniu. Miała wrażenie, że traci czas biegając po piętrach posterunku. Odnalazła jednego z techników, ale ten nie miał pojęcia o jakiejś tam szafie i wiele innych problemów na głowie. Jeden z informatyków słyszał o tym co podobno przywieziono, ale tylko słyszał. Wreszcie znalazła też Michelsa, który wylizywał kąciki ust z lukru kiedy go przydybała na ostatnim piętrze. Kiedy usłyszał pytanie, wzruszył ramionami.
- Szafa to szafa, zabezpieczyliśmy i tyle. Weekend był, dzisiaj miał się ktoś tym dopiero zająć. Przecież nie będę liczył każdego dysku i go spisywał od razu.
-Michels, nie wkurwiaj mnie. Całe to gówno dzisiaj wydarzyło się przez ciebie i twoją niekompetencję. - Leah oparła się o podłokietniki obrotowego fotela i pochyliła nad policjantem. - Atak na posterunek był wymierzony w te dyski. Jeden ukradziono na pewno. Co do reszty trzeba to jak najszybciej zweryfikować. Dlatego zaprowadzisz mnie tam gdzie zdeponowałeś tę szafę a po drodze spróbujesz mi przybliżyć jak najwięcej faktów z tej sprawy.
- O ile pamiętam, to nie jesteś moim szefem - odparł niezrażony, wycierając dłonie w serwetkę. - Ja, Lao i dwóch tragarzy zgarnęliśmy szafę, w całości. Zamknęliśmy w magazynie, spisywanie każdej pierdoły to nie nasza robota. Nic nam o tym nie powiedzieli, Wierzbovsky, jak coś jest ważne to nie wpycha się tego do magazynu rzeczy znalezionych tylko obstawia ochroną. Więc nie pierdol mi tu, że czegoś nie dopilnowałem.
-Nie zmienia to jednak faktu, że wasza szafa była powodem dzisiejszego bajzlu więc i dla was będzie lepiej jeśli zawczasu uporządkujemy fakty bo niebawem ktoś przewertuje wnikliwie te raporty. Jaka była przyczyna wezwania was na Pace University?
- Raport najpierw od ochrony obiektu, potem od przybyłego na miejsce patrolu. Zgłoszono zagrożenie atakiem sieciowym i jakimś potężnym… - zastanowił się - … jak oni to nazwali? Robakiem. Mówili, że wszystko jest opanowane, tylko do sieci nie wolno podpiąć. Jacyś hakerzy się niby tym zajęli i całość miała się zamykać w tej szafie. Nikt nie przekazał, że tam siedzi coś, co spowoduje atak… chuj wie czego tak naprawdę.
-Nie twierdzę, że to co tam jest, robak czy inny chuj, sprawił, że elektronika zwariowała. Ale wydaje mi się, że elektronika zwariowała by w powstałym zamieszaniu ktoś mógł wynieść te dyski. Ale dlaczego zostawiliście szafę w magazynie rzeczy znalezionych a nie przekazaliście jej do działu technicznego ani nawet do magazynu dowodów? To było czyjeś zalecenie?
- Tam się zmieściła - parsknął z pewnym rozbawieniem. - Zresztą zabezpieczenia są podobne, nikt bez zezwolenia nie powinien móc wejść.
- Pójdziesz ze mną ją obejrzeć? Na świeżo może jeszcze pamiętasz jak wyglądała po przywiezieniu i zauważysz ile dysków brakuje.
- Niech będzie - zgodził się, tylko trochę było w tym "robienia łaski". Powlókł się za nią do szafy i przyjrzał się jej dokładnie. Wskazał na puste miejsca na samej górze. - Miejsce na dwa serwery, zostały wyjęte. Nie wiem ile tam mogło być blade'ów.
Widząc, że Leah nie kapuje co do niej mówi, doprecyzował:
- Takich małych serwerów, wiele się pakuje do jednej obudowy. Jeden taki serwer zazwyczaj zgodnie z ostatnimi trendami ma jeden dysk. Ale ta szafa tu nie jest pierwszej młodości.
-Czyli brakuje dwóch dysków? - zapytała Leah krzywiąc się na jego informatyczny bełkot.
Podrapał się po łysinie, widząc poniesioną porażkę.
- Bliżej pięćdziesięciu dwóch - uśmiechnął się boleśnie. - Chłopaki musieli je zabrać do analizy.
-Kurwa. - Leah przetarła palcami oczy. Jeszcze raz zerknęła na szafę i wykręciła numer do Ferra. Zapewne przeszkodzi mu w analizach i wybije z rytmu ale nie chciała w tej chwili zostawiać tej szafy samopas choćby na chwilę. Gdy odebrał zaczęła na jednym tchu.
-Ferro, ja pierdolę, zniknęło pół setki dysków! Pół setki! A szafa z resztą jest w ze mną w magazynie rzeczy zagubionych. Mam je zniszczyć czy jak? Czy to coś w ogóle zmieni, raczej nie.
- Niech lepiej nikt już żadnego nie wyniesie - westchnął. - Zniknęło i zostało zabranych czy wala się tu gdzieś po posterunku?
-Przypuszczam, że zostało zabranych. Co mam zrobić z szafą?
- Sprawdź dobrze, ilu mogło być uciekinierów z tak porypanymi mózgami? - Ferro jakby nie dopuszczał do świadomości faktu, że więcej tych danych mogło zostać wykradzionych. - To co jest na dyskach może się okazać cholernie ważne, ale trzeba to przenieść. Niech komendant coś załatwi. Na przykład klatkę faradaya w Fort Knox!
-Po co ryzykować? Nie lepiej to wyklepać młotkiem a potem wrzucić do pieca hutniczego?
- To załatwi sprawę, ale jak chłopaki nie odnajdą tego co dostało się już do sieci, to co siedzi w tej szafie może być kluczowe do namierzania tego robala.
- Czyli co? Mam ci to przytargać na górę a w między czasie wymyślisz gdzie to skutecznie schować?
- Przecież nie mam takiego miejsca, dlatego próbuję wysłać cię do komendanta - Ferro w tej kwestii zdecydowanie wydawał się na rozdrożu, ani nie chcąc niszczyć, ani nie wiedząc gdzie to skutecznie przechować.
-I myślisz, że komendant będzie wiedział lepiej niż ty gdzie to bezpiecznie przechować? - Leah przymknęła oczy. - Nie wierzę, że to proponuje ale może twoi znajomi z Blank Page by potrafili to ogarnąć?
- Doceniam wiarę w nasze możliwości, ale zwykle nie mamy dostępu do miejsc tego typu. Komendant może odezwać się do burmistrza, a miasto udostępnić miejsce. Korporacje też mają gdzie, ale tu chyba tylko ten Remo dałby radę załatwić miejsce bez miliona pytań.
-Dobra, powiedz mi jakie to miejsce musi spełniać warunki. Potem skontaktuje się z Ann Ferrick a ona pomówi z Remo.
- Musi być klatką Faradaya z maksymalnymi zabezpieczeniami przed ludźmi i maszynami. Najlepiej bez elektronicznych zabezpieczeń, tylko te fizyczne plus ewentualne kamery, z ochroną przeciwko bezpośredniemu włamaniu - wytłumaczył szybko, bez zastanowienia. Musiał już widzieć takie miejsca.
-Dobra, postaram się coś zdziałać. - Leah zdążyła się wyłączyć i w tej chwili zadzwoniła do niej Ann Ferrick. Telepatia?

Człowieka do roboty jakoś udało się zaprząc. To chyba wyraz oczu Wierzbovsky sprawił, że tamten zaczął rozkręcać serwerową szafę pośrodku zdemolowanego posterunku. Jakby w tej chwili właśnie to było najważniejsze. Być może było.
Z papierem była inna zabawa. Ciągle nie przywrócono prądu i sieci, próbując zorientować się jakie będą tego efekty. A żeby taki papier uzyskać trzeba się było połączyć z wewnętrzną policyjną bazą danych, celowo niedostępną z przykładowo służbowych holofonów.
Leah zostawiła więc na chwilę technika i usiadła do najbliższego stacjonarnego komputera by wypełnić dokument i wysłać zdalnie Ferrick i na skrzynkę szpitala. Komputera odłączonego od prądu i sieci. Technicy dopiero przywracali zasilanie. Zresztą widząc co robi Leah jeden z nich zaraz do niej podbiegł.
- Nie włączaj tego teraz, nie wiemy dokładnie co się stało i mogą wyciec dane albo cholera wie co jeszcze!
-To mi to odłącz od sieci - poprosiła. - Muszę wystawić jeden papier, przegram to sobie na pendrive.
- To jak wystawisz papier, jak odłączę go od sieci? - zapytał, dla niego było to najwyraźniej bardzo retoryczne pytanie. - Szef zabronił. Jak coś zostało na tych kompach to może nam wyczyścić bazę całego stanu Nowy York! Może poproś kogoś z innego posterunku albo coś?
Leah zabrała się więc za problem w sposób staromodny. Wystawiła upoważnienie ręcznie, na papierze firmowym nowojorskiej policji. Podpisała się wraz z numerem odznaki, strzeliła fotkę dokumentowi i wysłała na adres Tish Hospital i do Ann Ferick z wyjaśnieniami, że system komputerowy im padł i to musi chwilowo wystarczyć.
Zaraz potem zajrzała do technika by sprawdzić jak idzie mu wykręcanie dysków, by wreszcie iść bezpośrednio do szefa. Wyłożyła mu w kilku zdaniach sytuację i prośby Ferro o klatkę Faradaya, gdzie te dyski w jego mniemaniu będą bezpieczne. Ann Ferrick się nie odzywała więc musiała załatwić coś zastępczo. Nie będzie przecież jeździć z torbą niebezpiecznych dysków w bagażniku. Aaaa, poprawka. Samochodu też już nie miała, przecież jego kawałki walały się właśnie na ulicy pod budynkiem komisariatu.
- Szefie, potrzebne nam miejsce by przechować te dyski - zakończyła wywód Leah. - Policja ma dostęp do czegoś co spełnia kryteria Ferra?
Myślał nad tym pytaniem przez dłuższą chwilę, pocierając podbródek. Wreszcie wyjął holo i zaczął tam czegoś szukać, najwyraźniej uzupełniając swoją wiedzę w tym temacie.
- Dobra, wiem o co chodzi. Oni zawsze mówią swoim slangiem. To miejsca gdzie nie da się włamać sieciowo, na pewno się coś w Nowym Jorku znajdzie. Nie pytaj mnie czy da się takie miejsce obronić w przypadku fizycznego ataku takiego jak dzisiaj - westchnął. - Wszystko spieprzyło się koncertowo, a na dodatek na Bronxie giną nasi. Co się dzieje z tym miastem?! - wyrzucił z siebie, wściekły i zmęczony nie mniej od Leah.
Leah przetarła dłonią twarz.
- Szefie, po prostu musimy robić swoje. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Musimy się skupić na tych, na które mamy.
Leah opuszczała gabinet Hicksa mocno przytłoczona. Obejrzała się jeszcze w progu.
- Proszę mi znaleźć odpowiednie miejsce na te dyski.
- Miejsce to nie problem, tylko transportu chwilowo nie mamy - odparł jej, już czytając jakiś dokument, być może raport. Powrót do kartek, cofnięcie się w rozwoju technologicznym. To bardzo w stylu Leah.
 
Sekal jest offline