Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2019, 08:06   #54
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Artem
292016132SH

Propozycja pracy od Zacharego Sheepa była czymś niespodziewanym i nietypowym dla Artema. Chłopak zawsze dostawał pracę prosto od kompanii. Od Iwana. Teraz musiał sam lecieć przez spory kawał galaktyki do nowego zleceniodawcy, nie wiedząc, co ten miał mu w ogóle do zaoferowania. Prawdopodobnie coś z wycinką drzew? Ciężko było zakładać inaczej.

Jego prostokątny statek sunął powoli w przestrzeni gwiezdnej. Wisząca na ścianie siekiera odbijała światło ekranów panelu sterowania, gdy radar zabłysnął. Prośba o pomoc z pobliskiego księżyca. Jego planeta nie była zamieszkała, więc jeżeli nie Artem, to poszkodowanemu może nikt nie pomóc. Mężczyzna złapał za ster i skierował się w kierunku wiadomości.

Statek Artema nie był maszyną bojową. Żuk był spory i twardy głównie po to, aby przewozić nim materiały. Z zasadzki może dałoby się umknąć, ale raczej nie z niej uciec. Wchodząc w atmosferę, drwal szybko dostrzegł zniszczony statek z dymiącymi działami skierowanymi ku górze. Jego stan był jednak na tyle druzgoczący, że Artem nie obawiał się wystrzału. Cudem było, że system tej rozstrzelonej, rozbitej maszyny był w stanie wysłać prośbę o pomoc.

Gdy Artem wylądował w pobliżu maszyny, dostrzegł kobietę opalającą się na leżaku niedaleko maszyny. Była wysoka, ubrana w czarne spodnie i kurtkę oraz czerwone bikini. Na jej twarzy znajdował się mechaniczny aparat czy też proteza. Artem nie znał się na medycynie, mimo że sam miał swoje wszczepy. W każdym wypadku obudowa twarzy kobiety pozostawiała widok wyłącznie na jej oczy oraz czarne włosy. Nie wstając z leżaka, podniosła w ręce puszkę piwa i zaczęła nią machać w stronę Artema.
Młody drwal nie widział w pobliżu niebezpieczeństwa, ale zeszłoroczne doświadczenia kazały mu być zawsze gotowym. Dlatego w swoim zwyczajowym rynsztunku z przypasowanym na boku toporem bojowym i karabinem na plecach ruszył w stronę kobiety.
- Cała Cesarska zbrojownia przyleciała mi na pomoc? Chcesz mnie okraść, czy uratować? - spytała kobieta, gdy Artem był w pół drogi do niej. Mężczyzna zobaczył, że jej wolna ręka oparta jest o schowany w pochwie miecz, który opierał się o jej leżak.
Artem uśmiechnął się od ucha do ucha i zakrzyknął, wznosząc ręce do góry w obronnym geście - Uszanowanko, szanownej panience! Jaka tam cesarska zbrojownia, toć to ino mój FSC Żuk do transportu drewna. Odebrałem sygnał pomocy, tom się zjawił. Wołają na mnie Artem i w czym panience mogę pomóc? - drwal nie zrażał się niczym, bo jego intencje były czyste. Wiedział jednak, że z tej pozycji bez problemu sięgnie do karabinu jeśli “ofiara” naprzeciwko niego miałaby się okazać łowcą.
- Woah, jeżeli kiedykolwiek widziałam koleżeński ryj, to był to twój. - zaśmiała się kobieta. - Miałam utarczkę z piratami, to truchło już nigdzie nie poleci. Kłodą nie jestem, ale może się w tym żuku zmieszczę? - spytała, rzucając piwo w stronę Artema.
Artem złapał puszkę i skinął głową - No, na kłodę mi nie wyglądasz, za dobrze wyposażona jesteś na deskę. - zaśmiał się chłopak, po czym spoważniał i dodał - Jeśli nie jesteś tylko mimikiem, czy innym paskudztwem to nie ma problemu. Lecę na stację Zacharego Sheepa i mogę Cię gdzieś po drodze podrzucić. Jak mam Cię zwać?- zapytał.
- Avli, a ty?
- Jakżem już mówił, Artem. Pakuj co tam masz, jak coś ciężkiego to sam zaniosem. Gdzie Cię dostarczyć, Avli? - drwal podszedł bliżej, aby pomóc kobiecie.
- Ehh...biorąc pod uwagę moją obecną kondycję... - spojrzała na swój statek. - To gdziekolwiek. Jak będziemy na tej twojej stacji, to może się zdzwonię z przyjaciółmi. Jestem z zawodu najemniczką, chociaż to teraz nielegalne. - wzruszyła ramionami. - Więc cholera go wie.
Kobieta zebrała się z leżaka i ruszyła na statek z mieczem u pasa. - Mnie nic nie trzeba. Jak znajdziesz coś pożytecznego we wraku, to możesz sobie wziąć.
Chłopak machnął ręką - Nah, obejdzie się. Zatem komu w drogę temu w trampki! Panie przodem. - rzekł Artem, przepuszczając towarzyszkę przodem. Wolał mieć ją na oku.

W drodze do Zacharego Sheep

Artem prowadził swojego Żuka z wprawą, chociaż ciężko określić tak sterowanie klocem z którym niewiele można było zdziałać. Ot, leciał w kierunku stacji docelowej. Raz po raz spoglądał na Avli, aż w końcu nie wytrzymał i zapytał:
- Avli, czym jest to, co masz na ustach? Nurtuje mnie to i musiałem zapytać.- drwal zachowywał się jak mały chłopiec, który znalazł coś interesującego.
Kobieta zakręciła dłonią w artystycznym geście. - Ta, no, atmosfera. Z planety na planetę jest bardzo inna. Nie wszyscy ludzie są dostosowani do podróży gwiezdnej, więc ja mam filtr na mordzie. - wzruszyła ramionami. - Morduje wszystkie mikroorganizmy w powietrzu, żebym się nie zatruła. - wyjaśniła. - To teraz ja zapytam. Czym ty się zajmujesz? Karabiny? Siekiery? Kto nosi takie rzeczy?
-[/i] No, komando drwale z brygady Lumberbear, ma się rozumieć. [/i] - chłopak wzruszył ramionami. Przecież to było oczywiste.
- A, czyli w tym samym wózku jesteśmy. Prywatne organizacje wojskowe zostały zdelegalizowane. Już oficjalnie. - poinformowała kobieta. - Tylko policja i wojsko ma prawo wynająć usługi uzbrojonych grup. Mówiłeś, że lecisz do Sheepa, on też teraz nie może się praktycznie nikomu sprzedać. No, poza Cesarstwem.
- Huh, a to niespodzianka. No ale jaka tam z nas organizacja wojskowa? Ja jestem ino drwalem, zajmuję się drzewami. Brygada powstała po to, aby nie trzeba było wynajmować najemników. Taka samowystarczalna jednostka do wyrębu lasu. No chyba, że i wycinki drzew zabronili? Jebani zieloni i ich wegańska ideologia. - Artem tupnął nogą w podłogę. Po chwili opanował się, bo nie był przekonany, czy Żuk wytrzyma coś takiego.
- Jak wam strzelby zabiorą, to nie będzie problemu. - zaśmiała się. - Ale jeżeli już je macie, to zgaduję, że są niezbędne.
- No, żyjemy w niebezpiecznych czasach, radzić se trzeba jakoś. Jak zabiorą spluwy, to zostaną siekiery - rzucił Artem wesołowo. Po chwili zapytał - To mówisz, że na piratów polujesz? Czemu taki zawód tak ładnej panience się trafił, huh? - młody drwal lubił gawędzić podczas drogi.
- Umm...kumplowałam się z kilkoma. Wiesz jak to z piratami, byle sprzeczka i cała znajomość eksploduje. - wyjaśniła kobieta. - Wiedzą, że żyję. Nie wiedzą, gdzie wylądowałam. Mogą nawet mnie ścigać, więc na razie przyda się towarzystwo. - westchnęła.
-[i] Takie buty. [/]- rzekł Artem. Nie był zadowolony z możliwości zrobienia sobie wrogów z piratów, a już zwłaszcza będąc na pokładzie Żuka. No, ale nie miał już raczej na to wpływu. - Opowiesz mi o tym co się dzieje w Cesarstwie? Jako najemniczka pewnie coś słyszałaś. Ja to chłop z prowincji, a wolałbym wiedzieć, czego się spodziewać we wielkim świecie. - chłopak miał poważną minę. Zlecenie od Zacharego mogło być przepustką na salony, ale najpierw trzeba było wiedzieć, jak się na takich zachować.
- Cóż, opowiadając od początku, jakiś generał rozbił piracką gildię. Wybito jej znaczną większość, kilku rozbitków rozeszło się po galaktyce, nie mając nawet krztyny swojej oryginalnej siły. W efekcie Cesarzowa stwierdziła, że wojska najemne nie są już potrzebne i czas zacząć kontrolować uzbrojenie. Przewiń do przodu kilka tysięcy godzin, mamy dzień dzisiejszy.
- No to dobrze, że piraci nie są zorganizowani, ale pewnie bandy dalej pałętają się po galaktyce. Cesarzowa chce utrzymać porządek sama? Już widzę, by wojsko przyleciało na pomoc tam, gdzie jest ona potrzebna. To czym Ty się będziesz zajmowała? Ja to chociaż drzewa mam.
-Jak będzie trzeba, to coś wymyślę. - stwierdziła kobieta. - Skąd jesteś tak w ogóle?
- Z Mateczki Rosiji, to planetka z dawnego układu Cesarskiej Rosji, zanim stała się częścią znanego nam Cesarstwa.
- Jedna z buntowniczych kolonii? - Avli przeciągnęła się. - Dawno żadna nowa nie powstała.
- Nie wiem czy buntowniczych. Ciężko buntować się wobec drzew. Je się ścina.- chłopak uśmiechnął się. Nie wiedział, że jego planeta była buntowniczą kolonią. Nikt o tym do tej pory nie wspominał.
- Nie jestem mistrzem z historii, ale Cesarstwo albo istniało przed, albo powstało na krótko po zasiedleniu zewnętrznych planet. Od czasu do czasu ktoś zakładał sobie kolonię, mówiąc "jesteśmy niepodlegli", a potem leciały bomby.
- To by wiele tłumaczyło. Np. moją ubogą edukację za którą serdecznie Cię przepraszam. Z elokwencją też u mnie krucho. Widać to całe buntowanie się wychodzi na dłuższą metę bokiem. .
- Nie martw się, kobiety wolą mężczyzn głupszych od siebie. - zaśmiała się Avli.
- To w takim wypadku powinienem być przez nie oblegany! A jak widzisz, w tym Żuku towarzyszy mi tylko jedna piękność - Artem zafundował Avli szczery, słowiański uśmiech, po czym wpatrzył się w drogę przed sobą z lekkim rumieńcem.
-Cóż, musisz być głupi i jednocześnie pożyteczny. Może rzadko kiedy kobietom potrzeba drzew. Taksówki za to się przydają.
- Sugerujesz, że silny chłop nie jest już w cenie?
- Zależy do czego. W mojej branży samemu jest się silnym.
- Z tym kłócić się nie zamierzam. Zresztą, w takich czasach przyszło nam żyć, że trzeba być silnym, aby przetrwać. Zwłaszcza, jak ma się do czynienia z iskrami lub innymi cudactwami. - Artem zrobił się poważniejszy.

Stacja gwiezdna

Stacja Zacharego nie była znana Artemowi, na szczęście mężczyzna nie musiał się po niej błąkać. Zaraz po wylądowaniu został odebrany przez dwójkę miejscowych pracowników. Był to też moment, w którym rozstał się z Avil. Kobieta postanowiła pójść nawiązać kontakt ze znajomymi, po czym chciała ponownie spotkać się z Artemem pod jego żukiem.

Sam Artem został doprowadzony do biura najemnego, gdzie powitała go kobieta w średnim wieku. Nazywała się Kalina i służyła nie najemnikom, a gwiezdnej policji. Zachary Sheep zawarł z nią układ: kobieta najmowała chętnych do pracy w imieniu klientów Zacharego, pełnoprawnie obchodząc nowe zakazy.


- Został nam pan polecony, ponieważ ma pan ogólną wiedzę na temat magii. W ostatnim czasie nasza instytucja zajmuje się jej badaniem. Czy będzie to stanowić problem? - spytała.
Artem podrapał się po głowie, po czym zwyczajnie odpowiedział - Nie, proszę pani .
- Słyszeliśmy o tym, jak stracił pan ramię. Podejrzewamy, że zachowanie ludzi na tamtej planecie mogło być efektem magii. - powiedziała kobieta, przeglądając coś na padzie. - Obecnie nasza organizacja skupia się na poszukiwaniu tak zwanych "magów". Osób umiejących używać więcej niż jednej iskry. Szukamy ich w celu nawiązania kontaktu, liczymy, że podzielą się swoimi sekretami w tej sprawie. Mamy kilka poszlak i chcielibyśmy, aby pomógł nam pan podążyć za jedną z nich. - wyjaśniła kobieta. - Pana zdolności byłyby najbardziej odpowiednie na czwartym księżycu planety Pars. Jest to dżungla, której fauna i flora wykazuje nieokiełznane zdolności mutacji. Zarówno rośliny, jak i stworzenia potrafią zmieniać formę w przeciągu sekund, a w dodatku są stosunkowo agresywne.
Artem uśmiechnął się szeroko i rzekł - No rzeczywiście, brzmi jak robota idealna dla mnie. Biorę. .
- Świetnie. - kobieta zaczęła zapisywać coś na kartce papieru. - Płaca jest dwuetapowa. Na czas trwania operacji będziesz miał zapewniony postój i pożywienie. Waszym zadaniem jest zbadać przedziwne organizmy żyjące na planecie. Jeżeli mutacja okaże się naukowo wytłumaczalna, zostaniecie odesłani z wynagrodzeniem w wysokości pół miliona kredytów. Jeżeli uda wam się nawiązać kontakt z magiem, wynagrodzenie będzie wynosić milion. - wyjaśniła, podsuwając Artemowi kartkę papieru. - To są koordynaty księżyca. W jego okolicy będzie znajdował się okręt gwiezdny, gdzie zbierać się będzie załoga operacji. - wytłumaczyła.
- Naszym zadaniem? - zdziwił się chłopak, akcentując słowo “naszym”. Nie wiedział, że ma z kimś pracować.
- Nie mów mi, że wycinasz gwiezdne lasy w pojedynkę? - uśmiechnęła się kobieta. - Nie posłalibyśmy nikogo samotnie na tak niebezpieczną planetę.
Artem zaśmiał się - Nie no, aż takiej wprawy nie mam! Zwyczajnie nie spodziewałem się, że przed wyruszeniem w drogę, będę musiał zebrać drużynę. Czy coś jeszcze powinienem wiedzieć? Czy dowiem się wszystkiego na odprawie? Zgaduję, że pewnie zależy Wam na czasie. - rzekł chłopak uśmiechając się.
- Z mojej strony to wszystko. Szczegóły sytuacji będą znali na okręcie. Powodzenia.
- Jasne! Dzięki wielkie no i do zobaczenia, kiedyś, gdzieś- chłopak zasalutował zawadiacko i odmaszerował w stronę swojego żuka. Postanowił, że chwile poczeka tam na swoją byłą towarzyszkę. Da jej tak z pół godziny czasu, nie chciał bowiem, by na okręcie o nim zapomniano i ruszono bez drwala.

Pod Żukiem


Po dziesięciu minutach w doku pojawiła się Avli, machając do Artema komórką. Gdy podeszła zapytała wprost: - to gdzie lecimy?
- Ja na okręt niedaleko pewnego księżyca, a Ty wyniuchałaś przypadkowo fuchę razem ze mną? - Artem popatrzył z powątpiewaniem na dziewczynę, kładąc ręce na swoich biodrach.
- Cóż, moi znajomi kazali mi się odpierdolić i znaleźć sobie jakąś pracę, więc na to wychodzi. Przylecą po mnie, jak będą mieli czas... - wzruszyła ramionami, chowając telefon w kieszeń na zamek. - Dogadam się z twoim szefem, żeby mnie gdzieś wpisał.
- Huh to kiepscy znajomi. Jakby co zajmuje się mną Kalina i znajdziesz ją w tamtym biurze. Ja tu po prostu poczekam na Ciebie. - rzekł Artem, opierając się o swój pojazd, wyglądając jakby miał cały czas tego świata.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline