Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2019, 17:57   #6
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Minęło już kilkanaście minut odkąd Spowity w Płomienie odleciał w kierunku zachodzącego słońca. Dość czasu by jego postać zamieniła się maleńką kropkę na horyzoncie. Diabli wiedzieli o co chodziło w tej wizycie.
Marduk jednym gestem zlikwidował pozostałości po gościu. Zniknęła ławka przykryta kocem i poduszkami oraz pozostałości po posiłku. Obaj strażnicy trawiąc zarówno posiłek jak i emocje po gościu przesunęli się bliżej do ogniska zapadając w ciepło i złudne poczucie bezpieczeństwa.
Obaj w tej samej chwili zdali sobie sprawę że bezdźwięczna apokaliptyczna burza wzbogaciła się o dźwięk.
Diabli wiedzieli co to był za dźwięk. Obaj spojrzeli po sobie, jednocześnie nadstawiając uszu, starając się zidentyfikować ów odgłos.
Dźwięk, suchy i metaliczny, niczym odgłos darcia metalowej blachy. Powtarzający się raz za razem i w końcu zlewający się w jedno niczym trzepot skrzydeł.
Obaj strażnicy jednocześnie podnieśli głowy spoglądając na południe. Daleko stąd, ponad hamadą, ponad Strzaskaną Krainą, między ciężkimi chmurami, dwaj bystrzy obserwatorzy spostrzegli chmury niebędące zjawiskami atmosferycznymi. Chmury zdające się składać z setek, tysięcy, milionów, drobnych przemieszczających się kształtów...
Czyżby ptaki? Smoki? A może owady?
Szybko okazało się, że ta ostatnia opcja, pozornie najmniej groźna, jest prawdziwa. A chwilę później obaj strażnicy jednocześnie zidentyfikowali gatunek do którego należeli przybysze.
Żer-szenie.
Bliscy krewni szerszeni, wyhodowani prawdopodobnie przez jakiegoś szalonego hodowcę. Bestie znające tylko trzy uczucia - głód, wściekłość i złośliwość. Charakteryzujące się nienasyconym głodem na krew i mięso,a także energię magiczną i psioniczną. Żaden czar, żadna manifestacja, nie były w stanie ich powstrzymać, odpędzić, ani zabić. To samo dotyczyło ofiar walczących fizycznie. Co mógł miecz lub topór poradzić przeciwko dwóm milionom bystrych ślepi, milionowi szczękoczułek, milionowi jadowitych żądeł?
Nic. Ukryj się, uciekaj lub giń. Giń, dodajmy tutaj, koszmarnie bolesną śmiercią. Tylko po to by twoje ciało stało się kolejnym gniazdem tych owadów.
Kinbarak/Kyle znał te bestie. Jakiś czas temu wspólnie ze swoimi braćmi, bhaalitami, starł się w bitwie z wojownikami służącymi Tempusowi. W trakcie tej bitwy pewien mag przywołał kilka rojów tych stworzeń po czym poszczuł je na was. Złamało to szeregi bhaalitów skuteczniej niż szarża ciężkiej jazdy. Tego dnia owady ucztowały.
Dzisiaj może się to powtórzyć.
Dźwięk potężniał, owady były coraz bliżej. Mordercze chmury wijąc się i skręcając czym cielska smoków zbliżały się coraz bardziej. Dźwięk skrzydełek i wrzask maleńkich bestii potężniały. Jeszcze kilka minut i bestie obsiądą was obu. Co się wtedy stanie z człowiekiem którego chronicie? Nie wspominając o was?

 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 06-01-2019 o 17:59.
Jaśmin jest offline