Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2019, 10:34   #145
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 44

Czas: 1940.III.13; śr; godz. 21:35
Miejsce: północna Francja; Paryż; miasto, wnętrze furgonetki
Warunki: wieczór, chłodne, wilgotne, powietrze ulicy




ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd)




Do agentki Spectry uśmiechnęła się wojenna fortuna. Po tym jak udało jej się kopnąć i przewrócić stojącego nad nią przeciwnika który już przymierzał się aby postrzelić szarpiącego się z jego kolegą Johna, nie tylko się przewrócił ale wypuścił trzymaną dotąd broń. A do tego broń spadła w zasięg rąk poranionej Francuzki co ta od razu wykorzystała.

Słabo oświetloną furgonetkę zalała kaskada wystrzałów. Wewnątrz ogromnej puszki jaką w gruncie rzeczy była paka furgonetki hałas był ogłuszający a rykoszety krzesały iskry na blachach budy furgonetki. Nie wszystkie jednak pociski poszły w same blachy. Kilka ugodziło w przeciwnika z jakim dotąd zmagał się Brytyjczyk. Musiał uznać, że prowadzi ze swoim oponentem bardzo wyrównaną wymianę ciosów. Wydawało się, że ilekroć zdzielił siedzącego na nim przeciwnika to ten odpowiadał mu tym samym. Czuł jak tamten wrzasnął z bólu gdy któryś z pocisków wystrzelonych przez jego szefową musiał go ugodzić. Ale mimo to nie przerwał zmagań z Johnem czując pewnie, że powalony mężczyzna słabnie.

Zajęta ostrzałem Francuzka nie miałaby takiej swobody manewru bo ten którego przewróciła już się pozbierał i ruszył na nią. Przez moment stała więc w krytycznej decyzji w kogo strzelać, czy w tego który siedział i okładał Johna cy tego co zaraz miał zamiar wziąć się za nią. Niespodziewanie jednak w sukurs przyszedł jej jej rodak. Lapointe chociaż ciężko pobity, postrzelany i skuty kajdankami złapał tego dotąd powalonego nogami i trzymał uparcie nie pozwalając mu wrócić do zmagań z dwójką agentów Spectry. Przez co ci chociaż przez moment mieli przeciw sobie tylko jednego przeciwnika.

Gabrielle w szaleńczym tempie opróżniła resztkę magazynka znów chociaż raz trafiając przeciwnika Johna. Właśnie gdzieś w tym momencie temu drugiemu udało się ostatecznie spacyfikować desperacki opór Maurice'a i wyrwał się z jego uścisku rzucając się na kobietę. Od razu udało mu się przygwoździć ją ją przewagą swojej masy i impetu. I gdyby nie gruchnęła plecami o zamknięte drzwi furgonetki to pewnie powaliłby ją na podłogę. Ale i tak zdołał zdzielić ją mocno aż pociemniało jej w oczach. W tym czasie jednak i do Johna na moment uśmiechnęła się fortuna. Udało mu się trzasnąć głową przeciwnika o ścianę burty pojazdu. A potem jeszcze raz aż ten osunął się na podłogę przynajmniej chwilowo wyłączony z akcji.

Zaraz potem ostatnia trójka jeszcze trzymających się na nogach zwarła się ze sobą jednocześnie. Gabrielle przyszpilona do drzwi furgonetki słabła po kolejnych ciosach napastnika. Desperacko próbowała go okładać opróżnionym z amunicji pistoletem. Za którymś razem udało jej zdzielić się go w głowę aż jęknął. Johnowi też udało się doskoczyć do niego ale był już wyraźnie osłabiony otrzymanymi wcześniej i obecnie ranami. Francuzka też słabła i wszyscy zdawali sobie sprawę, że teraz walkę zapewne przegra ta strona która pierwsza opadnie z sił. Przeciwnik był co prawda jeden ale był mniej zmęczony niż dwójka krnąbrnych więźniów. Nie było też pewne na jak długo zostanie wyłączony z akcji ten którego udało się powalić Johnowi. Gdyby włączył się do walki teraz to pewnie przesądziło by wynik walki.

Walka weszła w chaotyczną, krwawą i brutalną fazę. Nie było żadnych reguł, planu czy techniki. Zwykła, chaotyczna walka na jak najbliższy dystans. Gorące chrapliwe oddechy, uwalona potem i krwią skóra, zaciśnięte zęby i pięści, kolejne trzaśnięcia pięścią, głową, próby blokowania ciosów przeciwnika, uderzenia pistoletem, głowy odskakujące od zderzeń z drzwiami przy kolejnych ciosach i wreszcie niespodziewany koniec.

John próbował trzasnąć tego faceta w twarz. Tamtemu udało się jednak zablokować jego cios i sam w rewanżu zdzielił go czołem w twarz. Agentowi pociemniało w oczach a w uszach szumiało, miał problemy ze wszystkim. Z koncentracją widzenia, słyszenia, ze złapaniem równowagi, ze złapaniem oddechu, o jakiejkolwiek precyzji wymianie ciosów dawno nie było co marzyć. Po prostu walił tamtego jak popadło i tamten chyba robił dokładnie to samo. John’a ratowało to, że tamten musiał dzielić swoją uwagę na dwa cele a oni mieli przeciw sobie tylko jego jednego.

Tamten po udanym trzaśnięciu John’a wrócił do Gabrielle i chlasnął ją mocno łokciem w twarz. Kobietą zatrzęsło i prawie na oślep zdzieliła go trzymanym pistoletem gdy już osuwała się po drzwiach i upadała na podłogę. To koniec. Już więcej nie miała siły walczyć. Leżała pozbawiona tchu i wypruta z sił na boku, opierając się plecami o drzwi furgonetki. Ale prawie na oślep trzaśnięty facet stracił równowagę i upadł na podłogę. Też leżał na tej podłodze ciężko dysząc i krwawiąc z odniesionych ran. W końcu w zrozumiały geście podniósł ramiona do góry w geście poddania się. Jego kolega którego wcześniej ostrzelała Gabrielle i powalił John za to zaczynał zdradzać oznaki, że lada chwila dojdzie do siebie. No i była jeszcze furgonetka. Pojazd wyraźnie zwalniał chcąc się pewnie zatrzymać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline