Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2019, 23:47   #93
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Corp-Tech wykazał, że cała sprawa dostała wreszcie wyższy priorytet. Dostarczono kabel, wsparcie techników i całe zaplecze i wkrótce Remo i Harris mogli przenieść się do drugiego budynku, bardzo dokładnie sprawdzonego pod względem wszelkich pułapek. Nie znaleziono tam ładunków, dlatego też właśnie tam powstał sztab. Gliny i rządowa armia nawet się nie pojawiły, góra musiała zadziałać poważnie i skutecznie. Dane się zgrywały, coraz sprawniej przełamywali zabezpieczenia skupisk netrunnerów. Było ich łącznie pięć i poznali fizyczne adresy wszystkich. Wyniesiono nawet podpiętych w piwnicy ludzi i gdzieś ich zabrali. Po tym wszystkim dopiero do sztabu weszła Azjatka.
- Na czym stoimy? Nie chcę was wszystkich tu trzymać.
Dzięki pomocy tylu osób obecność Remo faktycznie robiła się niepotrzebna.
Skończyły się emocje, zaczęła się monotonia. Mózg Remo od razu zszedł w zupełnie inne rejony, rozważając czekające go później sprawy. Konfrontacja ze studentem przerażała go i tego nie krył. Nienawidził niewiedzy, a ten osobnik lub byt stanowił tajemnicę. Nic teraz z tym zrobić nie mógł, zamiast tego przeniósł swoje rozważania na dowodzącą kobietę, wyobrażając minę Huystona, gdyby to Remo udało się skruszyć na pozór lodowe serce tej kobiety.
- Zgrywamy dane do analizy w firmie - poinformował ją. - Odkryliśmy lokalizacje wszystkich łączących się z tym miejscem, nasi ludzie już tam jadą lub już są. My z tego miejsca wiele więcej nie zdziałamy.
Panna Liu podeszła bliżej, przez chwilę wpatrując się w oczy Remo. Skinęła głową, zatrzymując się tuż przed hakerem.
- Doskonale. Przewidujesz dowiedzieć się czegoś przydatnego po odszyfrowaniu danych? - nagle zniżyła głos, biorąc go pod ramię i odprowadzając nieco na ubocze. - Chcę też usłyszeć twoją analizę potencjalnej zdrady w naszych szeregach.
- Wątpię, jak do tej pory nie natknęliśmy się na bazę wiedzy. Podejrzewam, że ta placówka była czysto operacyjna, za to powinniśmy bardzo wiele dowiedzieć się o zakresie prowadzonych działań przez netrunnerów - odpowiedział na pierwsze pytanie, wytrzymując spojrzenie kobiecych oczu. Nie była taka zła. - Nie znam Psyche, ale oboje wiemy w jakich operacjach brała udział. Trudno powiedzieć, czy naprędce sklecone imperium tego osobnika ją skusiło. Ja bym za nim nie poszedł, a pani?
- Może nie, a może to kwestia odpowiedniej osoby. Psyche poszła za kimś, kto ma możliwości nas sabotować. Ja może poszłabym za kimś tak zdolnym jak pan, panie Remo. Pan Maroldo twierdził, że zdrada jest pewna. Jego pewność była wręcz ostentacyjna. Jak mniemam, nie miał pojęcia o Blacku i tym w jaki sposób się to wydarzyło?
Jej postawa nie zmieniała się, ale mimo to Kye ujrzał przez moment blask w jej oczach. Bycie u władzy, dociekanie prawdy, świadomość samej siebie. Coś z tych rzeczy mogło działać na tę kobietę.
- Za podstarzałym hakerem? Na pewne wkręty się nie łapię - pokręcił głową. Przemknęło mu przez myśl, że ta tu gdzieś głęboko jeszcze umiała żartować. - Pan Maroldo ma różne wyobrażenia, nie znał faktów. Zgadzam się mimo tego, że powinniśmy przyjmować to wydarzenie za zdradę. Nie mamy pewności, że upadek tego centrum wyciszy uszy i oczy tego osobnika.
Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. Ani na moment nie spuściła spojrzenia z oczu Remo.
- Wiek to nie problem, liczy się umysł i umiejętności. Nie będziemy nic rozgła…
Nie dokończyła, odwracając się nagle. Ziemia zaczęła się trząść.
A chwilę później lecieli już w dół, kiedy budynek zaczął się zapadać. Stojąc w rogu pomieszczenia nie mieli wielkiego pola do manewru. Drzwi wyjściowe były kilka metrów dalej, ale podłoga zapadła się ku nim. Kye upadł i zaczął zjeżdżać w powstałą tam dziurę, z jednej strony mając gładką ścianę, z drugiej okno, ale do niego brakowało mu dobrych trzech metrów. Co gorsza, panna Liu zjeżdżała w dół szybciej od niego, nie mogąc znaleźć oparcia ani chwytu dla rąk. Nie krzyczała. Gorzej było z centrum dowodzenia, które praktycznie zniknęło z oczu hakera.
Kurwa, tego nie przewidział. Lecąc w dół łapał się czego popadnie. Centrum dowodzenia trafił szlag, w tym momencie nawet nie próbował o nich myśleć. Tu i teraz, Remo. I weź się wreszcie za regularne ćwiczenia! W pierwszym odruchu chciał przeć do okna, pomysł porzucił widząc bezradną Azjatkę. Chyba miał poważną słabość do skośnookich kobiet, bo zaczął do niej zjeżdżać na tyłku, z szeroko rozstawionymi nogami do złapania przyczepności.
- Złap się mnie! - krzyknął, rozglądając się. Coś musiało tu zostać do zatrzymania tego ślizgu. Pręt chociaż. Zjeżdżali coraz szybciej, on też musiał ze względu na konieczność dogonienia Liu. Kończyła się zjeżdżalnia, zaczynała się dziura, co najmniej piętro w dół na gruzowisko. Azjatce udało się złapać go za nogę. Znalazł oparcie tuż przed końcem, ale szarpnięcie ciężaru jakim była kobieta wytrąciło go z równowagi i poleciał za nią. Krzyknęła. W ostatniej chwili złapał się pręta i udało mu się ich wyhamować na moment, jeszcze będąc górną połową ciała na twardej powierzchni. Wstrząsy w tej okolicy już się skończyły, ale Liu ciążyła, w dodatku zsuwała się powoli po jego nodze.
W pierwszym odruchu trzymał się kurczowo i próbował zarzucić nogę w celu złapania lepszego podparcia. Nie miał przy tym ręki do pomocy Azjatki. Obrócił do niej głowę.
- Zobacz czy możesz się bezpiecznie opuścić na dół! - krzyknął. Podczas zjazdu nie wyglądało to na bezdenną przepaść, ale jak spadną bezwładnie na stertę gruzu to nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Nic nie widzę! - krzyknęła na początku, desperacko trzymając się spodni Remo. Zsunęła się odrobinę, razem z tą częścią garderoby hakera. Zerknęła raz jeszcze. - Chyba niedaleko! Ale ciemno i nierówno!
Spróbował zarzucić nogę, ale nie znalazł oparcia. Liu dość aktywnie utrudniała jakiekolwiek ruchy dolną częścią ciała, ze wszystkich sił starając się nie spaść. Ręce mężczyzny słabły i było jasne, że potrzebne jest jakieś rozwiązanie tej sytuacji jeśli nie chciał spaść bezwładnie razem z kobietą.
Trzymany za nogi nie miał wielu opcji. I szczerze powiedziawszy nie miał ochoty odnosić dla tej kobiety poważnych obrażeń ciała.
- Spróbuj się opuścić po moich nogach jak najniżej i skoczyć! Nie podciągnę nas! - krzyknął obracając się do niej i zmuszając mięśnie do jeszcze chwili wysiłku.
Zadziwiające jak ludzie potrafiący dyrygować innymi tracili nagle głowę, kiedy ich własne życie było zagrożone. Niewiele kobiet miało za sobą taki kurs przetrwania jak Ann i trzeba im było dokładnie mówić co mają robić. Liu słuchała, zsuwając się po nogach Remo. Nagle kilka rzeczy wydarzyło się nagle. Jakieś pręty nie wytrzymały i podłoga zapadła się o kolejny metr, uderzając górną połową ciała hakera o beton. Zobaczył mroczki przed oczami, poczuł jak Azjatka puszcza się albo spada, usłyszał jej krzyk przemieszany z krzykiem żołnierzy pojawiających się na górze. Gdzieś niedaleko upadła lina.
- Łap! - zdołał zrozumieć. Coś zgrzytnęło i osunął się kolejne kilka centymetrów.
- Dajcie więcej liny! - krzyknął w odpowiedzi, nie ruszając się z miejsca aż zarwana podłoga przestała się poruszać. Wtedy sięgnął po linę. Odwrócił się i rzucił krótkie spojrzenie w dół, tam gdzie poleciała Azjatka. - Żyjesz?! Złapiesz linę?
Próbował skierować końcówkę na pozycję kobiety, samemu starając się utrzymać na górze kilku cholernych ton betonu, zastanawiając się dlaczego to robi. Skąd w ostatnich miesiącach wzięły się ciągoty do robienia za superpojeba rodem z rodzimych filmów i gier?!
Znowu tąpnięcie. Stopa gdzieś ugrzęzła, ale złapał linę. Do ziemi było dwa metry, ale reszta budynku wyraźnie się waliła. Pojawili się kolejni ludzie na górze.
- Wychodź, wyciągniemy ją! - krzyknął ktoś, kto już widział Liu. Kawałek sufitu oderwał się i rąbnął z trzaskiem niedaleko. Remo zerknął raz jeszcze, Azjatka z trudem się podnosiła i sięgała po linę. Było jej dość, ale czy kobieta się podciągnie? Robiła to wolno. Kurz ciągle unosił się wokół.
- Zaraz się zawali!
- Widzę tam ludzi, szybciej, szybciej!
Te krzyki dochodziły od drugiej strony, tam gdzie zapadło się całe centrum dowodzenia.
Holofon odezwał się nagle, informując o połączeniu od Ann. I raz jeszcze, otrzymując krótki sygnał od kogoś innego. Idealna chwila na rozmowy.
Nie odbierał. Tu popierdoliło się dość, ekstra problemy musiały poczekać. W dupę z poświęceniem, kaskader to z niego był żaden i zjeżdżanie na linie do biednej panny Liu nie wchodziło w grę. Nie posłuchał też żołnierza, trzymając liny spróbował podsunąć ją bliżej kobiety na dole.
- Złap ją i trzymaj! A wy wciągajcie nas na mój znak! - krzyczał, wydając polecenia wśród tego chaosu. Takie korpo to mogłoby mieć lepsze zabawki niż zwykłe liny.
Złapała w ostatniej chwili, tuż przed tym jak kolejne tąpnięcie rzuciło Remo na beton. Zabolało jak cholera, ale zdążył krzyknąć i ktoś włączył wyciągarkę wspomaganą pracą mięśni. Może i była to zwykła lina, ale wyposażenie żołnierzy już należało do tych topowych. Haker szorował po walącej się podłodze, Liu pojawiła się w zasięgu wzroku… i wtedy podłoga urwała się do końca. Polecieli, Kye grzmotnął w ścianę, ale był już bardzo blisko wyjścia. Azjatka uderzyła znacznie mocniej, puściła linę i spadła na gruzowisko. Leciała niedługo, miała szansę - szczególnie że już zeskoczyli do niej żołnierze. Ktoś wciągnął Remo na górę i wyciągnął na zewnątrz budynku.
- Szybko, ruszać się! Możesz iść? - krzyknął znacznie głośniej niż to było konieczne, nachylając się nad obolałym i poturbowanym murzynem.
- Dam radę, ratujcie innych - Remo wydyszał, na czworakach oddalając się od walącego budynku. Spróbował wstać, przy okazji sprawdzić wszystkie kości i stawy. Nie odchodził daleko, potrzebował informacji co z resztą. Nie chciał wrócić do Ann z wieściami o śmierci jej ojca. Odpalił holo i sprawdził sygnał, wstrzymując się z oddzwanianiem. Zrobić nic nie mógł, kto miał być zawiadomiony już na pewno został zawiadomiony.
Do żołnierzy wkrótce dołączyły profesjonalne ekipy ratunkowe. Zresztą armia korporacji też sprawiła się nie tak źle, zdołali nawet dać wzmocnienia na budynek, dzięki którym ściany wciąż stały, a dach walił się po kawałku. Pułkownika wyniesiono pierwszego. Żył, ruszał się. Nogę i rękę miał unieruchomione i od razu niesiono go dalej, ku lądującym śmigłowcom. Liu wyprowadzono całą i zdrową, utykała lekko kierując się w stronę Remo. Najgorzej ze znanych tu hakerowi osób wyszła Harris. Ratownicy wyciągnęli ją nieprzytomną, całą we krwi i biegiem nieśli do śmigłowca.
Remo ruszył w stronę rannych i od razu syknął z bólu. Machnął w stronę żołnierza zamiast próbować nie mającego szans powodzenia pościgu.
- Gdzie ich zabierają?! - zawołał, wskazując na nosze. Spróbował ignorować zbliżającą się Liu. Pewni ludzie zawsze kończyli z tarczą. Z zaciśniętymi zębami wybrał numer Ann.
- Kye. Widziałam walące się budynki i helikopter CT. Nie wiesz może co się dzieje? - Zaczęła Azjatka, a w jej głosie było słychać niezbyt u niej częste zaniepokojenie. - Mój ojciec takim lata, a jak byłam w firmie powiedzieli, że pracuje w terenie. Jadę na miejsce sprawdzić co się dzieje.
- Nie przyjeżdżaj tu - rzekł łącząc od razu fakty. - Zawaliło się tu trochę terenu i nie wiadomo czy nie zawali więcej. Twój ojciec jest w dobrym stanie, ale zabierają go stąd. Dowiem się gdzie.
Zagadnięty żołnierz rzucił murzynowi szybkie spojrzenie i wzruszył ramionami.
- Pułkownika pewnie do wojskowego szpitala, dziewczynę to nie wiem! - odkrzyknął, zaraz znikając w rumowisku w próbie ratowania innych. Liu taktownie zatrzymała się w odległości kilku kroków widząc, że Remo rozmawia.
- Żołnierz mówi, że zabiorą go do szpitala wojskowego - dodał Kye do holo słysząc te słowa.
- Ok. W takim razie pojadę prosto do szpitala. Dziękuję. - Ann wyraźnie odetchnęła z ulgą i przekazała pozostałe informacje. - Ta policjantka, Leah prosiła byś pomógł jej znaleźć jakieś bezpieczne miejsce dla dysków z uniwersytetu. Zabezpieczone przed włamaniem elektronicznym, ale i niedostępne dla ludzi. Podejrzewamy, że SI będzie dalej próbowała wydostać się do sieci i najwyraźniej może w jakiś sposób sterować ludźmi. Wierzbowski zgodziła się także byś uczestniczył w przeglądzie Alexa jako konsultant. Może uda ci się coś odkryć. Skontaktuj się z nią jak będziesz mógł.
- Najpierw sam chętnie bym sprawdził, czy nic się nie połamało w moim starczym ciele - westchnął teatralnie. - Poza tym Harris mocno oberwała - dodał ze znacznie większą powagą. - Takie miejsce dla pani detektyw jest w moim mieszkaniu. Korpo też ma ich dużo. Nie wiem czy te opcje zadowolą Wierzbovsky. Chyba nie mam jej numeru.
- Jak się czujesz? Byłeś w pobliżu zawaliska? - Głos dziewczyny spoważniał natychmiast. - Jedziesz do szpitala?
- Zawaliła się podłoga. Ja nie spadłem daleko. Na kontrolę pojadę. Porozmawiamy jak się spotkamy - ostatnie słowa wypowiedział z niewielkim naciskiem. Jeden z powodów łatwej komunikacji między nimi to wzajemne zrozumienie. Nie o wszystkim mogli rozmawiać przez holo.
- Dobrze. Prześlę ci numer do Wierzbowski. - Ann rozłączyła się i wysłała Remo kontakt do Leah.
Remo napisał do niej krótką wiadomość: “Odezwę się po wizycie w szpitalu”. Potrzebował wykonać sporo rozmów, tyle, że prawdę powiedziawszy chwilowo miał dość zgrywania bohatera i naprawiania problemów świata. Przyjrzał się sygnałowi otrzymanemu razem z połączeniem od Ann. Jedna rzecz na raz. I powoli oddalał się od budynku i dziury, miał serdecznie dość tego miejsca.
 
Widz jest offline