Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2019, 01:46   #16
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijały sekundy, dziesiątki sekund, a sytuacja zmieniała się z chwili na chwilę. Potęga Hipolita i jego wukaemu wystarczyła, aby zaskoczyć i sprowadzić śmierć na trollowe toxmonstra z bagna (tym bardziej, że strzelała też w nie cała rzesza Kałachów), a specyficzna "skóra" i ciężki pancerz strzymały chmury śrutu bez problemu. Gorzej było z trollami cyberzombie - ich miniguny poważnie raniły enta i nadwątliły betonową ziemiankę z DShKM. Tylko dzięki sprawności wojennej, dobremu uzbrojeniu i niekonwencjonalnym manewrom udało się je unicestwić. Niemniej jednak mieszkaniec lasów wykorzystał chwilę spokoju na lewej flance by się nieco wycofać i podreperować stan zdrowia magicznymi sztuczkami oraz przeładować broń.

Elficcy sabotażyści z granatami, pistoletami, bombami i bronią białą próbujący przepłynąć wschodni staw wydawali się być przy tym wręcz banalni, skoszeni i utopieni pod lawiną kul 7,62mm. Odciążony od (zabitych już) elfów i (wciąż żywych i mających się dobrze z powodu ciężkiego opancerzenia i wszczepów) cyber-krasnali, Jan przejął kontrolę nad swoim uzbrojonym dronem-motocyklem, dociążonym przez parę ładunków wybuchowych od chłopaków z okopów. Pojechał nim na spotkanie czołgu-taranu. Ogień zaporowy, niezły skill riggera i umiejętne wykorzystanie ślepych punktów pozwoliły podjechać maszynie blisko i próbować zrzucić ładunki. Niestety, jak na złość, te zahaczyły o kierownicę. Krasnolud szarpał maszyną, starając się zrzucić cholerstwo. Nie zdążył. Ku taranowi pomknęła kolejna salwa erpegów - nic nie mogła zrobić oprócz efektownych wybuchów na jego dorobionym pancerzu, ale już zdetonować pobliskie materiały wybuchowe już tak. I ta zwielokrotniona detonacja przerżnęła się wreszcie przez pancerz tego cholernego T-55. I od razu stało się wiadome, czym ten osobliwy wóz był.

Ktoś, kto obserwował zza drzew bitwę na grobli mógł podziwiać fajerwerki.

Maszyna została zdetonowana jakieś czterdzieści metrów od linii czerwonej. To i tak wystarczyło, by cała okolica wręcz zatrzęsła się w posadach, a najbliżej położeni metaludzie (głównie czekiści) zamienili się w poorane odłamkami, pogruchotane falą uderzeniową "ragdolle". Na krótką chwilę wszystko ucichło... ale zaraz bitwa rozgorzała na nowo. I poleciał cios za cios.

Z lasu wypadły trzy pociski High Explosive z armat kalibru 115mm. Ich istnienie było czymś w rodzaju ewenementu w latach Zimnej Wojny. O ile jeszcze za czasów Wojny Koreańskiej można było usprawiedliwić istnienie pocisków typu HE/HEF, to już późniejsze pola bitew widziały ograniczone użycie tego rodzaju amunicji. Co raz potężniejsze, warstwowe, kompozytowe, reaktywne, aktywne i inne opancerzenie oraz systemy ochronne szybko zredukowały skuteczność tego typu "klasycznej" amunicji burzącej do zera, i to ciężkie dekady temu. Zdarzało się, że całe armie i doktryny Zachodu odeszły od praktyki wykorzystywania tej amunicji. Ale nie Sowieci, nie Rosjanie i nie Neo-Sowieci. Ci dalej trzymali się kurczowo schematu datowanego na czasy jeszcze przed Drugą Wojną Światową.

To był jeden z tych momentów, które pokazywały dlaczego.

Mniej jak sto metrów to była żadna odległość, nawet dla rozpędzonych wozów. Wystarczyło tylko jako tako wymierzyć i odpalić. Wszystkie trzy pociski znalazły cele. Jeden z nich całkowicie zerwał dach i unicestwił drewnianą ziemiankę w efektownej eksplozji. Drugi zdetonował na narożniku betonowej, zamieniając go w ziejącą dymem dziurę. Trzeci rymnął w nadbudówkę dużego bunkra żelbetowego. Armatom zawtórowały wukaemy DSzK obsługiwane przez dowódców przy włazach górnych oraz wbudowane PKT, gęsto obsiewając kulami ujawnione już, wysunięte i zbyt płytkie lisie nory. Czekiści jakby na to czekali, korzystając (i samemu kładąc) z osłon ogniowych by obrzucić te gniazda ręcznymi granatami. Obydwa jadące wte i nazad technicale skupiły ogień z wukaemu i auto-granatnika w Łasicę 2, wreszcie dopadając ją. Cienki pancerz nie był w stanie powstrzymać tych pocisków i maszyna rymnęła gdzieś w rów, gęsto podziurawiona.

A sekundy potem fala krwawego morza wojny, rozbijającego się o plaże obrońców, cofnęła się. Przemówiły działka i wukaemy bunkrów na drugiej linii, łatając dziury po utracie dwóch ziemianek. Kolejne cztery lisie nory zdemaskowały się, by wypluć cztery rakiety typu HEAT 107mm ze starodawnych południowoafrykańskich wyrzutni Inflict. Jedna chybiła, druga rozbiła się na pancerzu pod durnym kątem, trzecia i czwarta przebiły wieżę lewego T-62. Wóz jechał dalej, ale kaemy zamilkły, dowódca gdzieś znikł, a wieża dymiła lub płonęła ze wszystkich otworów.

Przemówiły też armaty Leopardów. Wypluły z siebie dwa pociski typu HESH 105mm i jeden HEAT 120mm. Pierwszy przeciwpancerny pocisk odkształcalny rozpłaszczył się bezpośrednio na frontalnym pancerzu środkowego T-62. Nie miało znaczenia, że był mocno nachylony czy rewolucyjny pod względem wcześniejszych konstrukcji. Ułamek sekundy po oblepieniu materiałem wybuchowym nastąpiła detonacja, która nie przebiła pancerza, ale rozrzedziła i wygięła go do środka jak rozpaloną gumę. Wewnątrz wozu wydarzyła się katastrofa. Wewnętrzne blachy, nity, gwoździe, kable, wszystko w zasadzie co było od środka, gwałtownie się odkształciło i "odstrzeliło" od ramy, waląc po kabinie kierowcy niczym improwizowany shotgun i rykoszetując, gdzie się dało. Drugi pocisk przyrżnął w bok wieży i musiał uszkodzić system ładowania, bo sekundy później zwalniający pojazd eksplodował od środka. Ważąca grube tony wieża dosłownie odskoczyła, wyfrunęła i padła gdzieś na boku, zgniatając pod sobą jednego z cyborgów. Trzeci pocisk, kumulacyjny o porządnym kalibrze po prostu przywalił we front lewego T-62, przebił pancerz niczym igła stworzona z plazmy i "wpuścił" większą część eksplozji z kształtowanego materiału wybuchowego do środka. Sekundy potem wóz się zatrzymał jako płonący wrak.

W bunkrze nr 4 rozsiadł się wygodnie Zbigniew, obejmując przyrządy KPVT i PKT. Wkrótce potem posyłał serie pocisków 14,5mm i 7,62mm w stronę wrogów, koncentrując ogień na największych celach, które mógł zranić - pickupach. Szybko dopadł ciężkimi kulami tego z Plamyą, praktycznie dziurawiąc go na wylot. Załoga (czy choćby kierowca) musiała oberwać, bo z pięćdziesiątką na liczniku popędził przed siebie, dymiąc, i zatrzymał na drzewie. A zaraz potem zaczął się palić, pękać, wybuchać. Granaty poszły.

Łasica 1 odgryzła się drugiemu technicalowi. Toyota skończyła gęsto ostrzelana i na własnym dachu. Czterech ciężkozbrojnych krzatów z uzikami już wdzierało się do zmasakrowanej betonówki, kiedy ktoś życzliwy - albo z chłopaków z okopu, albo z wciąż żywej obsady - potraktował ich pasem z granatami. Sprawę dokończyła dłuższa seria z Kałacha.

Nadwątlona drużyna na odcinku Artura, pozbawiona trolla, technicala i erpegowca oraz innych czekistów musiała zwątpić. Przycupnęła nisko przy ziemi i, korzystając z braku "daszki" z betonówki, zaczęła ciskać granatami. Staromodne zaczepne odłamkowe RGD-5 z zapalnikiem czasowym. Stawiali też zaporę ze swoich AK-47 i jednego erkaemu RPD. Ale to tyle. Mogli tylko walić na oślep i leżeć. Nie mogli się wycofać, do dymiącej lisiej nory czy ruiny po ziemiance mieli o kilka metrów za daleko. Wkrótce potem zaczęły w nich bić pociski HE z działka na linii pomarańczowej. Nawet niebezpośrednie trafienia wystarczyły, by pomielić tą siódemkę frajerów razem z trawką i truflami...

Przez chwilę wydawało się, że szło... znośnie. Nie nieźle, ale też nie źle.

I kolejny przypływ. Krwawa fala znów biła o nabrzeże, zabierając ze sobą piach i kamienie.

Walka nie ustawała, acz wróg na tą chwilę miał już tylko piechotę. Mimo to, było już za dużo luk w broni wsparcia na linii czerwonej. Wykorzystało to trzech wariatów, samobójców. Pistolety, granaty w rękach, noże. Niby nic. Ale mieli też tak zwane "pasy szahida". Jednego skosili nim dobiegł, świr jebnął pośród swoich (najwyraźniej miał parcie, by zabrać ze sobą kogokolwiek do grobu). Dwóch pozostałych miało "szczęście". Jeden wpadł do okopu, robiąc z niego krwawy chlew. Drugi obiegł cholerny bunkier, ostatni z czerwonej linii, wpadł do środka. Dostał, musiał dostać, krzyczał, zostawiał ślady krwi. Jego kumple nie dali mu dość osłony ogniowej. Ale dobiegł. Jebnęło tak mocno, że bunkier aż się zawalił.

Ostatni najbliższy punkt "twardego" oporu został wyeliminowany... więc jak jeden mąż wszyscy czekiści po prostu zerwali się z gleby i zza osłon i ruszyli do szturmu, waląc zaporowym ogniem, ciskając granatami i zostawiając wszędzie petardy dymne. I w dodatku, tak przaśnie, po filmowemu i po historycznemu ryczeli:

- URRRAAAA!

Nie pomógł ślepy ogień z PKT, KPVT i działek. Utracono kontakt z Łasicą 1 - pewnie jeden z tych większych wybuchów w dymnej mgle to była ona. Czarna Kompania szturmowała okopy, doszło do walki "na bagnety". AWowcy nie mieli zamiaru oddawać pola, wściekli za śmierć towarzyszy, nabuzowani hormonami walki i zwyczajnie sprowadzeni do poziomu zaszczutego, wściekłego psa w kącie pokoju. Ale przez bitewny szał przebijał się wrzaskliwy głos Martyny Zawady:

- Wycofać się! Na linię pomarańczową! Spierdalać, kurwa!

Kto mógł, ten zwiewał. Koledzy kryli ogniem. Kto nie mógł, ten drogo sprzedawał swą skórę. Lub tanio. Tego wieczoru to Pan Bóg kule nosił, a Pani Fortuna szalała z kaprysami.

Minutę później seria detonacji objęła miejsca po dawnych umocnieniach. Ktokolwiek tam był, to już przestał być gdziekolwiek na tym świecie.

Dopiero teraz zapanowała względna cisza na grobli. Tylko nieliczni z pierwszej fali CzK przetrwali i teraz kryli się w dymie i pośród resztek, dalej odgryzając się nieskoordynowanym ogniem z obłędnie przestarzałej, acz fabrycznie nowej broni palnej. Ogień z linii pomarańczowej zelżał, dostosowując się do wroga i nowych warunków. Jedna trzecia chłopaków z Azalii została w tych lejach, gruzach i błocie.

Jak kiepski suchar opowiedziany w nieodpowiednim momencie, na przedpole i las zaczął spadać deszcz syczących pocisków. Rakiety 107mm, odłamkowo-burzące, błyskające ogniem za sobą, i jakby leniwie płynące przez powietrze i z wielką łaską padające na glebę by tam huczeć w wybuchach. "Jutrzenka" się obudziła, posyłając sto-siódemki na groblę, do Krośnic i przed Żeleźniki.

Piętnaście, może dwadzieścia sekund "nudy". I Koło Fortuny zakręciło się znowu.

W radiu głos dekera ze "sztabu" Zawady. Wrzeszczy, by się kryć. To się ludzie pokryli. Wizg; jeden, drugi. Dwa pociski artyleryjskie, HE, "na ucho" 105mm. Dobrze wycelowane. Jedna z lisich nor z Inflictem odparowała. Drugi kloc spuścił się, niezbyt łaskawie, na bunkier nr 2. Strop nie wytrzymał, podobnie jak wszystko wewnątrz. I to nie był koniec.

Coś leciało, głośno i szybko. Odrzutowiec. Nasłuchali się tego przez ostatnie pół roku. Ale ten leciał bardzo nisko. I słychać było, że dorzucił coś od siebie. Rakietowy pocisk pomknął jak piorun i przywalił dokładnie w dach Leoparda 2, w tylną część pojazdu - czyli silnik i skład amunicji. Akurat tego nikt nie wiedział, ale to był ppk 9M120 Ataka - tandemowa głowica kumulacyjna w unowocześnionej wersji. Czołg nie miał żadnych szans, nawet jakby oberwał w najlepiej opancerzony fragment czoła, a co mówiąc o silniku...

Przeleciał się nad nimi "leniwie", jeszcze sypiąc gęstą serią pocisków z obrotowego działka 30mm gdzieś przy Krośnicach. I wtem za aroganckimi pilotami pomknęła riposta. Ktoś w tamtej wiosce miał coś dobrego. Dwie rakiety p.lot. z przenośnych ręcznych wyrzutni pomknęły ku nieproszonemu gościowi, który desperacko przyspieszył, zaczął robić zwrot i sypać dipolami. Jedną z rakiet to zwiodło, ale druga odnalazła swój cel. Jetfighter runął gdzieś na tyły bitwy niczym meteoryt, a piloci już zwisali pod spadochronami.

Raptem parę sekund później kolejne wizgi, gdzieś za horyzontem. Na Krośnice spadała istna lawina rakiet 107. Huki z drugiej strony. Pociski 122mm padające na Żeleźniki. "Jutrzenka" zniszczona. Jeszcze te wyrzutnie na pojazdach próbowały się przemieścić, ale ostrzał był zbyt gęsty i... zbyt celny. Tak jak kolejne pociski 105, które runęły właśnie teraz i rozwaliły drugą norę z Inflictem. Deker mówił, że zhakował radio i zlokalizował artylerię. Na Żeleźniki biły baterie D-30 i Goździków jakieś 10 km na wschód, na Krośnice sypały baterie BM-12 pięć kilosów na północ, a na groblę dwa starocie należące... do wojsk PRN. Najwyraźniej "koledzy z Warszawy" przysłali posiłki, by cyborgi z łagru nie zgarnęły całej "chwały". Te dwie maszyny w obstawie kilku innych, starych, brytyjskich śmieci ze złomowisk i demobilu, stały nieco ponad kilometr na północny wschód od grobli.

Ostrzał jednak nie powinien być aż tak celny. Ktoś miał pozycje AW jak na talerzu i sypał koordynatami. Profesjonalnie. Deker wątpił, by to były te cyberćpuny z Czeki.

Poszukiwania mogły być jednak utrudnione, bo biegli już kolejni do brydża. Z lasu i ku zadymionej czerwonce zdążali kolejni czekiści. Walki znów też rozgorzały na przedpolach obu wiosek. To rzeczywiście była ciężka noc, a do rana daleko.



SITREP

Ubytki AW w Krośnicach:
- 2 przenośne wyrzutnie kierowanych rakiet p.lot. "Grom" i "Piorun" [zużyte]

Straty AW w Żeleźnikach:
- Ziemianka nr 3 [KIA]
- 1 cywilna cysterna z paliwem MAN [KIA]

Podsumowanie strat CzK na grobli w minionej turze:
- Toyota HiLux (granatnik automatyczny AGS-17 Plamya z granatami odłamkowymi 30mm) [KIA]
- Toyota HiLux (wukaem NSV Utyos z amunicją "zwykłą" smugową) [KIA]
- SAVBIED (T-55 bez wieży) [KIA]
- Trzy czołgi podstawowe T-62 (wersja podstawowa) [KIA]
- 3 świrów z pasami szachida [KIA]
- drużyna 8 najmitów (AK-47, granaty RGD-5, jeden erkaem RPD, jedna wyrzutnia RPG-7) [KIA]
- 4 ciężkozbrojnych cyber-krasnoludów (3 z UZI III, 1 z UZI IV) [KIA]
- 5 elfów-sabotażystów (2 z pistoletami Slapdash, 3 z Fichetti Security 500) [KIA]
- 5 trolli-toxmonstrów (strzelby Street Sweepers) [KIA]
- 2 trolle-cyberzombie (miniguny Vindicator) [KIA]
- masa innych Czekistów [KIA / WIA]
- Myśliwiec Su-24M [KIA]

Straty AW przy Stawach Krośnickich
Linia czerwona (utracona w całości):
- Ziemianka nr 1 [KIA]
- Ziemianka nr 2 [KIA]
- Bunkier nr 1 [KIA]
- wszystkie 4 lisie nory [KIA]
- "Łasica 1" [KIA]
- "Łasica 2" [KIA]
- 1/3 stanu osobowego "Azalii" [KIA / WIA / MIA]

Linia pomarańczowa:
- Bunkier nr 2 [KIA]
- 2 lisie nory [KIA]
- Czołg podstawowy Leopard 2 ("2A0") [KIA]

Nowi wrogowie na grobli
- Gun Truck z wieżą BTR-80A (autodziałko 2A42 30mm, PKT)
- 2 Gun Trucks z wieżami BTR-70 (KPVT, PKT)
- Gun Truck z wieżą BTR-80 (j.w.)
- Cztery gniazda enkaemów/cekaemów (ciągnione PKP i KPW, rozstawianie PKS i PKMS)
- 2 czołgi podstawowe T-62M
- Czołg ciężki IS-7
- 2 bojowe wozy piechoty ZBD-86
- Obładowana/transportowa Toyota HiLux
- Kolejna fala piechoty Czekistów (przykładowa broń: granaty ręczne - głównie RGD-5; wyrzutnie RPG-2 i RPG-7; karabinki szturmowe AK-47, AKM, AK-74; pistolety PM Makarow i inne; karabiny półautomatyczne SKS; erkaemy RPD, RPK, RPK-74 i PK; wukaemy DShK i DShKM; różne materiały i ładunki wybuchowe; różne pistolety maszynowe i strzelby; karabiny wyborowe SVD różnych typów i przerobione Mosin-Nagant)

Grupa bojowa PRN
- 2 samobieżne haubice FV433 Abbot
- Czołg pościgowy Centurion Mk 13
- Czołg pościgowy Olifant Mk 2
- Czołg pościgowy Sho't Kal Dalet
- Opancerzony pojazd bojowy Sabre

Wraża artyleria i zaopatrzenie na tyłach
- 5 ciągnionych haubic 122mm D-30
- 20 ciągnionych wyrzutni rakiet BM-12
- 6 haubic samobieżnych 2S1 Goździk
- 2 cywilne cysterny z paliwem MAN
- 2 wojskowe ciężarówki zaopatrzeniowe Star 1444
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 10-01-2019 o 14:45. Powód: Zmiana odrzutowca na dwumiejscowy
Micas jest offline