Wątek: Id Inferno
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2019, 21:28   #2
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Jogging – Jessica - rano

- Przykro mi Rick – Jessica potrząsnęła głową – Znasz zasady: albo terapia, albo prywatna znajomość. Nie można tego łączyć ani mieszać.
Włożyła na powrót słuchawki
- Do zobaczenia we wtorek.
Odwróciła się energicznie, i zbiegła w stronę plaży. Nie oglądała się. Jeśli nawet mężczyzna coś mówił, nie słyszała - nie słuchała - tego.
Była zła na siebie. Niepotrzebnie wdała się w dyskusję z mężczyzną.

Telefon – Frank - rano

Nie podobało mu się to, co miał zrobić. Chociaż, jak się dłużej nad tym zastanowić, to przecież nie robił nic złego. Przecież… to nikomu nie zaszkodzi. Pomyślał o kwocie, która zasili jego konto.
- Dobrze - zgodził się z lekkim wahaniem w głosie. - Tylko nie dzwoń następnym razem na telefon stacjonarny, rozumiesz?
Poranny telefon był na komórkę. Wszak wyświetlił się numer. Frank nie ma go w książce adresowej, ale i tak poznał kto zdzwonił. Numer ma wręcz wypalony w pamięci.
Jeszcze tego brakowało, żeby Jessy się czegoś zaczęła domyślać.

Jessica i Frank – wieczorem

- Myć się, pacierz i spać - zaordynowała Jessica, kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi do domu. Przestronny hol, utrzymany w jasnych barwach, pozbawiony był zbędnych ozdób i mebli. - Harry, ty możesz jeszcze 45 minut poczytać. Potem do was zajrzę.

Dzieci bez słowa zniknęły na schodach prowadzących na górę.

Frank ściągnął mokrą marynarkę, rzucając ją niedbale na wieszak, buty wykopał w róg, zamieniając je na wygodniejsze mokasyny. Poszedł do salonu.

Jessica boso weszła do salonu, ustawiwszy wcześniej równo pantofle na przeznaczonej do tego półce w garderobie na lewo. Usiadła na kanapie, podwijając pod siebie nogi. Frank stał już przy barku, nalewając do szklaneczki z lodem bursztynowego płynu.

- I co sądzisz o ich propozycji? - zapytała. - Nie podważy to naszej pozycji zawodowej? Powinniśmy raczej zachowywać bezstronność w sprawach politycznych.
Rzuciła spojrzenie na męża.
- Miejsce butów jest w garderobie - poinformowała go.
- Tak, tak… - przytaknął, - zaraz sprzątnę. Drinka?
- Na razie dziękuję
- powiedziała. - Poczekam, aż dzieci zasną.


Odłożył butelkę i z pełnym szkłem utonął w fotelu na przeciwko kanapy.
- Dobrze wiesz, że nie lubię polityki i… - zamoczył usta w alkoholu, - Nie sposób się z tobą nie zgodzić, kochanie.
Zaśmiała się krótko.
- Podwójne przeczenie. Czyli co, masz jednak ochotę jechać? I trochę pobrylować na panelu?

- Nie bardzo - przyznał szczerze, - zawsze możemy wykręcić się pracą. A ty? Miałaś ochotę pojechać?
- No proszę cię
- przewróciła oczami. - Przecież nie od wczoraj się znamy. Wiesz, że nie lubię takich imprez.

Uśmiechnął się ciepło.

- Zatem postanowione. A pro po… co u ciebie w pracy?

Westchnęła, a na jej twarzy pojawiała się niepewność. Przez chwilę mocowała się sama z sobą.
- Nie powinnam używać ciebie do superwizji i wiesz, ze staram się tego nie robić.. ale dawno nie miałam takiego przypadku. Dziewczynka, osiem lat. Straciła obydwoje rodziców. PTSD, to na pewno, ale jeszcze … nie wiem, to dziecko jest dziwne.

Zauważalne przyciągnęła uwagę męża.

Opuściła nogi na podłogę i wstała. Podeszła do Franka i przysiadła na podłokietniku jego fotela. Wyjęła mu z rąk szkło i pociągnęła łyk drinka. Skrzywiła się ledwie dostrzegalnie.
- To za mocne dla mnie… - nie wiadomo było, czy mówi o alkoholu, czy przypadku dziewczynki.
- Ma osiem lat. Jak Rebecca – drgnęła. – Agresja, piromania… wygląda jak aniołek. Może powinnam ja komuś oddać? Choć z drugiej strony wydaje mi się, że zaczyna nawiązywać z mną kontakt.
- Chętnie posłucham. Może razem wpadniemy na pomysł jak jej pomóc.
- Odłożył szklankę na stolik - Zaglądnij do dzieci. Zrobię ci drinka i porozmawiamy.
Pogłaskał ją w odruchu empatii po plecach.

Skinęła głową i zniknęła na schodach prowadzących na piętro.

***

Gdy wróciła po 20 minutach Frank siedział w kuchni przy wyspie. Na blacie stała zaczęła szklaneczka whisky, jej ulubiona tequila oraz deska serów i wędlin.
- Śpią? - spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
- Małe tak, Harry udaje, że tak, ale wiem, że ma komórkę pod poduszką. Nie mam siły dziś z nim walczyć.
Usiadła na wysokim stołku i sięgnęła po ser.
- Jesteś kochany - powiedziała. - Dziękuję .
- Myślałam o tej dziewczynce…
- zaczęła i nagle przerwała. - Dam sobie jeszcze czas, żeby ją poznać. Potem ci opowiem, ok?

Napiła się tequili.
- A u ciebie jak?
- Jak uważasz skarbie. Dawno nie zajmowałem się tą działką a szczerze powiem, że mnie zaintrygowałaś i chętnie zapoznam się z tym przypadkiem. U mnie?
- Przepił kawałek sera, który zapakował do ust, - Nudy. Dopinam z Mikiem skład ostatniej książki i zbieram materiały na kolejną, dlatego mam trochę wolnego czasu.

Pokiwała machinalnie głową, ale myślami była już daleko.
- Jutro Petera trzeba zawieźć do dentysty, pamiętasz?
Nie czekając na odpowiedź podniosła swój kieliszek i wstała.
- Muszę się przygotować do jutrzejszych sesji. Zajmie mi to trochę czasu, nie czekaj.

Przeszła do swojego gabinetu, użyła czytnika linii papilarnych i włączyła laptop. W zaszyfrowanym literowym hasłem folderze znajdowały się ułożone alfabetycznie karty pacjentów. Pociągnęła łyk alkoholu i zaczęła sczytywać notatki z ostatniej sesji. Dopisywała komentarze, wątpliwości i zagadnienia, które planowała poruszyć następnego dnia.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline