Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2019, 01:07   #6
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wolken...

Przeznaczenie, które sprawia, że wierzymy, że obok nas przechodzi los, że dane wydarzenie musi być? Czy ma być ważne? Wierzył w miecz... do czasu, aż pewne okoliczności zmieniły postrzeganie świata przez najemnego, wprawnego zabijakę... Nie przypuszczał, że w świątyni Shallyii - bogini miłosierdzia, znajdzie spokój i zrozumienie, a krzywdy wyrządzone innym odezwą się głębokim echem w sercu i duszy. Że nagle pojawi się szansa na odkupienie przewin, będzie mógł stanąć w obronie słabszych i bezbronnych.
Trawił go wewnętrzny ogień, choć cerę miał bladą, lodowatą i niezdrową. Siwe włosy znaczyły czoło młodego mężczyzny, a brzemię, które nosił wytarło wyrazisty ślad na obliczu. Ucieczka od koszmaru zdawała się być niemożliwa, jednakże nie tracił wiary. W jego przypadku stracić wiarę oznaczało umrzeć bez choćby cienia nadziei...

Opuścił klasztor nad ranem. Samotna postać w płaszczu i strugach deszczu, zupełnie jak łzy bogini płaczącej nad człowieczym losem. Odprowadzony wzrokiem przez mniszkę, jej ziemskie wcielenie....

Ponownie musiał powrócić do tego, co kiedyś było dlań codziennym rytuałem. Podróż dała mu siłę od której odwykł za bramami klasztoru, zahartowała jego umęczone ciało. Czuł, że wraca dawna sprawność. Trudy i znoje szlaku, niewygoda siodła, jednostajny rytm wybijany przez końskie kopyta. Błotnisty trakt smagany deszczem, wichrem i szronem. Nie stanowiły już dla niego trudności, a wręcz przeciwnie. Z każdą przebytą milą motywowały, dając siłę i przekonanie o słuszności misji, której się podjął.

Dotarł do Wolfenburga po dwóch dniach. Straże wpuściły go, patrząc podejrzanie na jeźdźca, lecz glejt, który okazał, pozwolił mu na wjazd do miasta.

Wjechał na rynek w białych oparach mgły, kierując się w stronę stojącego na środku wozu. Rześkie poranne powietrze syciło płuca i pozwalało na głębszy oddech wolny od ulicznego, dziennego zaduchu. Czekało tam już kilkoro najemników. Nienatarczywie przyjrzał się zgromadzonym. Stanowili zaiste ciekawą kompanię. Dwie bliźniaczo podobne kobiety, mężczyzna ze szlacheckim rysem i postawą, oraz wojskowy, co nie umknęło bystremu oku zabijaki, spojrzawszy tylko na rynsztunek.

- Wolken. - wycedził zimno, imię zabrzmiało chmurnie, niczym chłód mglistego poranka. - Ze świątyni Shallyii, z pomocą dla sigmaryckich braci...

Wyglądało na to, że śledztwo poprowadzi ich za rzekomą podejrzaną o kradzież artefaktu. Wolken znał ciemną stronę miasta. Podejrzewał jednak, że łotrzyni opuściła je, nie ryzykując dłuższym pobytem, grożącym rychłym zatrzymaniem. Zatem nie warto było marnotrawić czasu na lokalne dochodzenie.
- Doradzam drogę na południe... - rzekł w stronę zebranych na rynku. - Mogła uciec rzeką Eiskart. Może być już poza naszym zasięgiem...

Możliwe niepowodzenie misji zatruwało jego myśli.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 19-01-2019 o 01:11.
Deszatie jest offline