Ostatnia zjawa zniknęła pod ostrzem Oswalda, a Randulf miał świadomość, ze gdyby nie kompan, to miałby co najmniej kłopoty.
- Dzięki - powiedział, chowając miecz. - Jakieś dziwne istoty... Jak z dymu. I łupów na nich nie zdobędziemy... Ale pazury mają ostre. - Spojrzał na własną rękę, na której pozostały ślady ataku.
Po chwili spojrzał przez okno.
- Chyba będziemy mieli kolejnych gości - stwierdził. - Chodź, zobaczymy, co mają ciekawego do powiedzenia. Może nam wyjaśnią, co się tu dzieje. Ale ostrożnie. Mogą mieć w stosunku do nas różne zamiary.