3.
Zły sen wprowadził go od rana w ponury nastrój. W ten uporczywy sposób nie pozwalał mu o sobie zapomnieć. Ciągle miał przed oczami jej martwe ciało.
Granatowy sedan jedynie wzmocnił jego niepokój.
- Dobrze kochanie - odpowiedział machinalnie Rebecce i nim ruszył na poszukiwanie składników zadzwonił do Jessici.
- Co tam? - usłyszał lekko zdyszany głos żony w słuchawce.
- Hej Jessy - wyczuła niepokój w głosie Franka, - wszystko w porządku?
- Tak… - powiedziała powoli. - Czemu miałoby nie być?
- Nie… - zawahanie - Miałem okropny sen. Po prostu musiałem cię usłyszeć… że nic ci nie jest… Uważaj na siebie i pamiętaj…
Przez chwilę w słuchawce panowała kompletna cisza. Frank miał wrażenie, że nie słyszy nic, nawet oddechu żony.
- Pamiętaj co? - wykrztusiła w końcu.
- Że cię kocham głuptasie - wyczuła jak uśmiecha się ciepło Tym uśmiechem, którym kiedyś ją oczarował. W tle usłyszała głos Rebecci. - Muszę kończyć. Mam tutaj naleśnikowego terrorystę
- Poczekaj! - w głosie żony usłyszał napięcie. - Ja też.. też miałam dziwny sen. Będę za 15 minut.
- Ephhh… jasne - zaskoczyła go inicjatywą - Pamiętaj, że za pół godziny wyjeżdżamy do szkoły.
- Zdążę - przerwała połączenie.
Dziesięć minut później, mocno zdyszana Jessica wpadła do holu. Spojrzała, z niepokojem, na Franka.
-Dentysta jest na czwartą - przypomniała mężowi.- Tak Cię przestraszył sen, że musiałeś do mnie zadzwonić? Troskliwy byłeś zawsze, ale skąd ten napad paranoi? Czy jest coś jeszcze? - przyjrzała mi się badawczo. Po tylu latach potrafiła mnie czytać jak otwartą księgę. Tak w każdym razie powtarzała.
- Tylko tyle - odpowiedział i nie wyczuła ani grama fałszu. Objął jej dłoń, w swoje, rozgrzane ciepłem porannej kawy. - Ten sen był… taki realnie brutalny. Mówiłaś, że też źle spałaś?
Nie dopytywała więcej, najwyraźniej biorąc jego słowa za dobrą monetę.
-Tak - mruknęła - dziwny, realistyczny sen. Krew, łazienka i trup w wannie. To byłeś ty , Frank. - potrząsnęła głową, jakby odganiając wspomnienie snu i uśmiechnęła się do męża . - Myślisz, że to projekcja moich wypartych, agresywnych pragnień odnośnie Ciebie?
Na twarzy mężczyzny wymalowało się zaskoczenie.
- Śniłem to samo, tyle że… to ty leżałaś martwa w wannie. Jaką na to masz diagnozę? - Pokręcił głową. - Takie rzeczy się nie dzieją. Przypadek. Może po prostu przypadek dziewczynki rozbudził naszą wyobraźnię.
- Ha, ha… Bardzo śmieszne. No rozbawiłeś mnie do łez. A teraz serio :co cię tak przestraszyło, że naruszyłeś mój święty czas joggingu?
- Możesz się śmiać - jego twarz pozostała niewzruszona. - Nie żartowałem.
-Proszę cię - przewróciła oczami, zezłoszczona. - Nie rób ze mnie kretynki, dobrze? Pytam, czemu jesteś niespokojny a ty coś ściemniasz. Powiedz po prostu, że nie chcesz gadać. A to snem było - jakby Peter powiedział - mega słabe
Ściągnęła adidasy, ale zamiast ustawić je równo na półce w garderobie zostawiła buty pod ścianą w holu.
-Idę pod prysznic.
Spojrzał na odchodzącą żonę z irytacją, z mocno hamowaną złością.
- Zapomniałaś, że to ja pierwszy wspomniałem o śnie, że to TY postanowiłaś skrócić jogging - powstrzymywał się żeby nie krzyknąć do odwróconej do niego plecami Jessici. - Ale nie… to ja jestem winien i to ja kłamię. Jak zwykle. Żałuję, że dzwoniłem. Idź… zajmij się sobą. Wszystko zmyśliłem, żeby zepsuć ci dzień.
Westchnął.
- Dzieci! Zbierać się! Czekam w samochodzie.
I nie dając jej możliwości riposty wyszedł. Znowu to zrobiła. Potrafiła w kilka minut zniszczyć to, co on próbował naprawić całymi dniami starań. Tylko czy było co naprawiać i czy było warto?
5.
Był wściekły na siebie. Pieprzony James Bond. Granatowy Buick powinien wzmóc jego czujność a on jak idiota po prostu wlazł odebrać przesyłkę. Co sobie myślał? Że zabierze dokumenty i bez problemu odjedzie? Przez poranną sprzeczkę z żoną przestał być ostrożny. Kretyn. Czy trzej smutni panowie byli w posiadaniu papierów? Hmmm… mało prawdopodobne. Raczej stawiał na to, że ktoś ich ubiegł. Może na jego szczęście. Czuł, że wplątał się w coś poważnego. Siebie i Jessicę. Nie wiedzieć dlaczego znowu pomyślał o niej. Cholera. Musiał skontaktować się z Mary. Spojrzał na karteczkę wepchniętą w kieszeń. Musiał dowiedzieć się o co chodzi. Wcisnął zapalniczkę samochodową a gdy wyskoczyła, przytknął papier do rozżarzonej części. Zaczął się tlić by w końcu zająć się jasnym płomieniem. Gdy ogień strawił prawie całą kartkę i jedynie pozostawił nienaruszoną część trzymaną w dwóch palcach, wyrzucił wszystko przez uchylone okno i odjechał.
Spoglądając co chwilę w lusterka sprawdzał czy nie ma ogona. Srebrny Dodge jechał za nim w bezpiecznej odległości od dworca. Mimo wszystko zauważył go. Frank wrócił do kliniki po Petera. Odpowiedział na uśmiech czarnoskórej recepcjonistki i tknięty nagłym impulsem podszedł do niej.
- Przepraszam, padła mi bateria, czy mógłbym skorzystać z telefonu?
Wykręcił z pamięci numer Mary.
- Tu numer 7994651354 - usłyszał głos z automatu, - po sygnale zostaw wiadomość.
- Przesyłka nie dotarła. Oddzwoń.
Nagrał tą krótką wiadomość i podziękował kobiecie za kontuarem nagradzając ją uśmiechem. Zgarnął Petera i odebrał Rebeccę z basenu. Harry miał wrócić ze szkoły na rowerze. Udał się więc do domu, nie mając ochoty spotykać się z Jessicą, zamknął się w biurze. Dobrze, że w poniedziałek jak zwykle wychodził wieczorem. Poniedziałkowe wieczory z kumplami. Jessy zaakceptowała już ten rytuał. Miał pretekst by uniknąć wspólnej kolacji.
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |