| Aelin odprowadziła drowy pełnym nienawiści spojrzeniem. Nienawidziła swych mrocznych kuzynów, tak bardzo jak tylko jej serce mogło nienawidzić. Przez chwilę siedziała w ciszy targana przez ogromne emocje. Wrzał w niej ogromny gniew - spowodowany utratą rodziny i bliskich, bezsilność - powodowana tym, że nie dała rady ich ochronić, a także strach - strach przed malującą się w mrocznych barwach przyszłością. Nie należała do strachliwych, jednak to co widziała podczas długiej i katorżniczej podróży do ich celi napawało ją lękiem. Obraz bitych aż do ostatniego tchnienia współwięźniów cały czas widniał przed jej oczami, a wrzaski mordowanych ciężarnych i dzieci… niewinnych dzieci, odbijały się w jej głowie głośnym echem. Siedziała staczając się w swe mroczne myśli niczym w otchłań, ściskając w schowanej za plecami dłoni zatruty bełt. Bełt, który miał stać się końcem żywota jednego z młodych elfów porwanych razem z Aelin. Chłopak próbował uciec, a w jego stronę wystrzelono bełt. Pocisk chybił, jednak od drugiej strony młody elf został osaczony i rozszarpany przez drowie sługi. Aelin niepostrzeżenie podniosła bełt i przemyciła do celi.
Słowa Kuo-toa wyrwały ją z szponów jej ponurych myśli. - Aelin. Pochodzę z Wysokiego Lasu. - odpowiedziała, krótko. Widząc, że stwór jest przyjacielski postanowiła zapytać o parę rzeczy.
- Po co właściwie oni nas tu trzymają? - spytała chcąc dowiedzieć się, dlaczego drowy ich “oszczędziły”.
- Hmmm… - mruknął jakby się zastanawiał. - Pytasz po co nas tu trzymają? - odpowiedział spokojnie pytaniem, na pytanie. - Trzymają nas tu do pracy… Ciężkiej pracy… Katorżniczej wycieńczającej pracy, mającej doprowadzić nas do rychłego ko… - Ok, rozumiem. Trzymają nas do pracy. - przerwała mu Aelin, mając wrażenie, że jego wywód nigdy się nie skoczy. - Dziękuję za odpowiedź. - dodała zmartwionym głosem.
- Spokojnie, nie zamartwiaj swojej płomiennowłosej głowy na zapas. - poradził spokojnie Shuushar, widząc wyraz twarzy elfki. Ta pokiwała tylko głową i zaczęła wodzić wzrokiem po innych więźniach. Jej spojrzenie spoczęło na głośnej, rudowłosej krasnoludzicy. - Hej, ty mała, ruda… no Eldetch. - rzuciła w stronę kobiety imieniem zasłyszanym w rozmowie innych obecnych w celi. - Jakbyś mogła nie porównuj mnie i innych elfów do tych czarnych podziemnych śmieci. Nie mamy ze sobą nic wspólnego.
Krasnoludzica słysząc słowa elfiej wojowniczki splunęła.
- Wszystkie długochy są takie same, przemądrzałe, zadufane w sobie. Będę porównywać was do kogo tylko sobie zechcę? Masz coś konkretnego do powiedzenia? Bo jeśli nie to zamknij swoją, elfią, wypacykowaną buźkę i niech cię nie słyszę. - odburnkęła.
Aelin zagryzła zęby, żeby nie odpyskować krasnoludzicy, bo było parę rzeczy o które chciała zapytać.
- Właściwie to mam. Skoro już sobie tak miło gawędzimy to może powiesz mi ile już tu siedzicie? - spytała.
- A wyglądam jakbym sobie daty w kalendarzu odhaczała? Słońca nie widać to i nie wiem ile już tu siedzę, straciłam rachubę. Ale w cholerę i dłużej. Powoli tracę jakiekolwiek nadzieję, że kiedykolwiek wrócę do mojego Gauntlrym. Reszta siedzi tu jeszcze dłużej. Jedyni, którzy przyszli tu po mnie nie licząc was to te dwa małe dziwadła. - odparła wskazując na gnomy. Nie wiedzieć czemu Buppido zaczął chichotać jakby w odpowiedzi na słowa Eldetch. Krasnoludzica zignorowała go, tak jakby była już przyzwyczajona do tego typu reakcji. - No dobra, a teraz długoucha sztacheto jeśli chcesz się z kimś integrować to z kimś innym. Nie chce mi się dłużej z tobą gadać. - odchrząknęła i obróciła się w drugą stronę.
- Masz rację powierzchniowcu. - elfka usłyszała męski głos dobiegający z końca celi.
- Nie jesteśmy tacy sami. My jesteśmy od was lepsi. - kiedy spojrzała w tamtym kierunku zobaczyła drowa, który wpatrywał się w nią ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. - Wy jesteście lepsi… - elfka wycedziła przez zęby. - Wy?! Jak ty możesz w ogóle spokojnie spać, wiedząc co twoi pobratymcy czynią innym rasom Podmroku i Powierzchni?! Ty czarne ścierwo! Jedyne czym jesteście to największym błędem jaki wyszedł spod rąk bogów! - Aelin zaczęła się szarpać jak gdyby chciała dopaść Saritha i udusić go gołymi rękoma. W odpowiedzi na jej furię, Sarith wybuchnął histerycznym śmiechem odbijający się głośnym echem, po ścianach celi. Kiedy się uspokoił spojrzał na elfkę szczerząc się w wrednym uśmiechu.
- Jesteś, żałosna. - rzucił krótko.
- Czekaj tylko, zedrę ci ten głupi uśmieszek z twarzy. - wrzasnęła elfka, szarpiąc łańcuchami, które brzęczały głośno przy każdym jej ruchu.
Opanowana gniewem nie myślała o tym, że może zwrócić na siebie uwagę strażników.
Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 21-01-2019 o 20:19.
|