Sprawa robiła się coraz bardziej ciekawa - ale to nie znaczyło, że Randulfowi sprawiało to przyjemność. Ciekawie w tym przypadku oznaczało również niebezpiecznie.
- Ścigamy pewnego starca - powiedział - który, naszym zdaniem, rozsiewa wokół siebie nieszczęścia i sprowadza kłopoty na każde miejsce, gdzie się zjawia. A tu się zatrzymaliśmy, bo to jest... czy raczej było... miasteczko. Lepiej noc spędzić pod dachem, niż w lesie, szczególnie w taką pogodę.
- Ale fakt faktem - napadły na nas jakieś zjawy, tak że z chęcią spędzimy noc w bezpiecznym miejscu. Macie może jakiegoś medyka? Oberwałem nieco... - Pokazał poharatane ramię.
- Zabierzemy konie i bagaż i możemy iść - dodał. |