Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2019, 17:47   #2
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Trzy miesiące wcześniej (Saxa i Ghalyia)

Saxa Valdis, samozwańcza “księżniczka złodziei”, urodzona wśród Dolganów w rodzinie z długimi tradycjami szelmowskiego rzemiosła. Jak prawdziwe ‘dziecko niczyje czyli całej rodziny‘ młodo zaczęła podróżować samodzielnie.

Nazwisko Valdis jest dobrze znane zarówno wśród Dolgan jak i ludzi półświatka, mają opinie ludzi niezłomnych, szalonych, upartych i zawsze osiągających cel. Genialni złodzieje, szarlatani i rzezimieszkowie którzy nie znają słowa niemożliwe, a cel jaki sobie obierają częściej jest wyzwaniem samym w sobie niż chęcią zarobku. Ludzie o wielkim uroku osobistym których nie da się nie lubić nawet jak właśnie palą twój dom.

Nie byli jednak cudotwórcami i nie wszystko im się udawało. Na przykład tego jednego dnia w tawernie “Pod Pijaną Małpą”.




Urokliwe miejsce w dzielnicy portowej, położona nad kanałem wodnym i to dosłownie gdyż były to dwa budynki i improwizowanym mostkiem nad kanałem łączącym oba
Wieczór dojrzewał, ale dobra atmosfera już trwała w najlepsze. Saxa Valdis dobrze się bawiła potańcując na jednym ze stołów i przygrywając na skrzypcach.
Zabawa trwała w najlepsze gdy nagle rozległ dziki ryk z antresoli.
- VALDIS TY DZIWKO!
Muzyka ustała a wzrok wszystkich skierował się na rosłego prawie nagiego mężczyznę. Na kończynach miał obwiązane linki których nie zdołał jeszcze usunąć. Łypał na dziewczynę z nienawistną furią. Niektórzy bywalcy rozpoznali w nim Rogersa, kapitana jednego z łodzi rzecznych, ci sprytniejsi mogli się domyślić co dziewczyna mu zgotowała i z czym się ulotniła z pokoju.
- Przepraszam, ale widzę Pana pierwszy raz w życiu. - Skłamała blondynka uśmiechając się niewinnie. Zerknęła tylko czy jej rzeczy są w zasięgu ręki i czy droga ewakuacji jest wolna.
Kapitan poczerwieniał ze złości i gwizdnął na paru przesiadujących w karczmie ‘szczurów rzecznych’. Ci zaczęli się przeciskać przez tłum do złodziejki.
- UTOPIĘ CIĘ PIEPRZONA ZŁODZIEJKO! - Darł się nadal z antresoli, kiedy Saxa złapała jednym ruchem swój plecak i zaczęła się wycofywać skacząc ze stołu na stół.
- Ach Rogers! No nie poznałam cię w tym opłakanym stanie. No chyba nie jesteś zły, że pozwoliłam ci spać? Po tym Jednym Razie padłeś zmęczony jak mały kociak. - Szyderstwo wywołało salwę śmiechu wśród bywalców. Niestety zbliżający się ludzie kapitana byli zbyt zdeterminowani by dać się rozproszyć takim tanim chwytem. Valdis postanowiła jednak podzielić się z gawiedzią częścią nowego dobytku i łapiąc za sakiewkę zabraną z sypialni Rogersa rzuciła ją horyzontalnym zamachem przez salę.
Dużo różnych monet poszybowało w powietrze by z brzękiem spaść na podłogę.
- Panowie! Kapitan Rogers stawia kolejkę!
I rozpętało się piekło. Wszyscy związani z Rogersem rzucili się zbierać pieniądze, ktoś kogoś popchnął, komuś rozlało się piwo aż w końcu ktoś dał komuś po pysku i zaczęła się bijatyka. Saxa, widząc że dwa dryblasy obstawiają wyjście rzuciła się do schodów na antresolę, która miała wyjście na pomost. Pędząc nie zauważyła, kiedy sam kapitan barki włączył się do pościgu i byłby ją złapał gdyby nie przewrócił się o wystawioną nogę ładnej, rudej elfki. Saxa posłała jej uśmiech, ale z uwagi na sytuację nie miała jak się zatrzymywać. Wybiegła przez otwór na pomost - po przeciwnej stronie już widziała ludzi Rogersa. Za nią też sam Rogers i jakiś jego pomagier stanęli w drugim wyjściu, blokując jej takżę tę drogę.
W przypływie desperacji chwyciła stojącą pośrodku kobietę (to kapłanka), obróciła ją jak w tańcu by zapleść ramię wokół nieznajomej by ją unieruchomić a druga ręka przystawić jej mały sztylet w okolice gardła.
- No dobra panowie, nie ruszać się albo…- Zatrzymała się by zwrócić się do kobiety. - Przepraszam, jak się nazywasz
- Ghalyia - odpowiedziała zaskoczona obrotem wydarzeń kapłanka.
- ...albo Ghalyia….moment ty jesteś kapłanką? - Sytuacja była tak kuriozalna, że marynarze zatrzymali się nie do końca wiedząc co powinni zrobić. Teoretycznie powinni ignorować groźbę i złapać blondynkę w praktyce jeszcze nikt nie powstrzymał ich grożąc przy przypadkowej kobiecie, która tylko pokiwała głową na znak, że Saxa ma rację.
- Którego boga? - Zapytała złodziejka, która widziała w tym dłoń pomyślności Thevani, która czuwała nad jej ulubionym Valdisem. Choć z drugiej strony każdy z rodziny Valdis uważał się za ulubieńca bogini złodziejstwa.
- Żadnego nie chcesz obrazić - odparła starając się brzmieć spokojnie kapłanka.- Więc mnie lepiej puść.
- Słyszałeś Rogers, nie chciałbyś sprowadzić na siebie boskiej niepomyślności bo przez bycie upartym coś się stało kapłance Ghalyi!- Rzuciła w stronę kapitana, który w końcu oprzytomniał i zaśmiał się kpiąco.
- Nic jej nie zrobisz Valdis, za to ciebie przeciąganę pod kilem!- Warknął wściekły, Saxa przywarła do poręczy ciągnąć za sobą swoją zakładniczkę. - Ona blefuje chłopaki brać Ją!
Na rozkaz czterech marynarzy wbiegli na mosek co spowodowały zwyczajną reakcję samowolki budowlanej stawianej bez żadnego nadzoru i zasad bezpieczeństwa. Mostek stęknął i jęknął. Barierka która trzymała ciężar opierających się o nią kobiet trzasnęła i runęła do kanałku pod mostkiem. Saxa odruchowo wypuściła nóż by nie wbił się w szyje kobiety, ale to spowodowało, że nie miała czasu się złapać niczego.
Nie będąc w stanie niczego się złapać i tracąc grunt przez zniknięcie barierki złodziejka zleciała do kanału, wydając z siebie wysoki pisk zaskoczenia. Dodatkowo ciągnąć za sobą swoją przypadkową zakładniczkę.
Nie zwróciła uwagi na to, że pewien dobrze zbudowany osiłek 'potrącił przez przypadek' Rogersa, który wylądował na ścianie, nieco ją dewastując.
- Łapcie je! - wrzasnął Rogers, gdy wreszcie stanął na nogi. - Skakać do wody! Brzegiem biegiem za nimi! Do łodzi!!! - wyrzucił z siebie serię sprzecznych ze sobą poleceń, powodując pewną dezorientację wśród swoich ludzi.
Osiłek zaś wrócił do stołu i, korzystając z tego, iż inni współbiesiadnicy zniknęli, opróżnił nie tylko swój kufel piwa...
- Da sobie radę... - mruknął, gdy zawartość pierwszego spłynęła do jego gardła.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 25-01-2019 o 18:00.
Obca jest offline