Wątek: Id Inferno
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2019, 19:45   #8
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
3.Dzień czwarty. Wtorek. Przed południem.
- Rutynowa kontrola, Wymienialiśmy złączkę przy głównym zaworze, dwie przecznice dalej i musimy sprawdzić czy instalacja nadal jest szczelna. Możemy wejść.

Zanim Frank zdążył odpowiedzieć, w progu pojawiła się Jessica. Zabrała z wieszaka płaszcz i narzuciwszy go na siebie rzekł:
- Muszę jechać do gabinetu. Porozmawiamy po południu.

Burknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi do żony i przyjrzał się uważniej pracownikom gazowni. To stwierdzenie raczej niż pytanie od razu go zirytowało. Było dwóch. “Ten od myślenia i ten od roboty” - pomyślał, bo ten drugi miał urodę zwykłego boksera i zakapiora.

- Pewnie - odparł nie przesuwając się jednak z miejsca. - Macie jakieś papiery? Wiecie, tyle się słyszy o różnych takich - zafundował im uśmiech numer dwa “przepraszam ale co ja mogę?”, nie precyzując jednak “jakich” ma na myśli. - John Kovalsky nie jest przypadkiem z wami na zmianie?
Mężczyzna bez słowa wyciągnął legitymację pracowniczą i pokazał Frankowi.
- Proszę bardzo. Czy to wystarczy? Zawsze też może pan zadzwonić do naszego szefa.
- Pytam o Johnego - drążył studiując papiery,, - bo pracuje w tym rewirze od lat i znamy się bardzo dobrze.
- Przykro mi, ale nie znam gościa. - odparł bez mrugnięcia okiem mężczyzna.
- Gościu - pierwszy raz odezwał się typ o aparycji bokser - Jak masz jakiś problem, to dzwoń do szefa. Mamy jeszcze do obskoczenia pół tej zasranej dzielnicy. Daj żyć, stary.

Frank zignorował osiłka. Tak jakby go tam w ogóle nie było. Jakby się w ogóle nie odezwał. Nawet na niego nie spojrzał.
- Dziwne - skomentował. - Oczywiście zadzwonię. Ma pan numer?

Ubrany w mundurek mężczyzna wyciągnął komórkę. Chwilę przesuwał palcem po ekranie po czym pokazał. “Szef” - głosił napis nad numerem telefonu.
Frank sięgnął po swoją. Zamiast jednak wstukać podany numer, wyszukał w książce telefonicznej ”gazownia”. Numer telefonu się różnił, co oczywiście niczego nie przesądzało. Zadzwonił pod ten zapisany w jego własnym telefonie. Po chwili ktoś odebrał.

- Zakład Dystrybucji Gazu Chicago Południe, dzień dobry, Gretna Fleet, czym mogę służyć - wyrzuciła jednym tchem wyuczoną formułkę.

- Dzień dobry. Frank Mitchell z 6th Avenue. Czy robicie jakieś prace w pobliżu?

Chwila ciszy.

- Taaak - powiedziane przeciągłym głosem. - Drobna usterka na rogu ósmej i czternastej. Nic czym można by się było niepokoić. Czy coś się stało panie Mitchell?

Frank pomyślał, że była dobra. Zapamiętała jego nazwisko.

- Chciałem potwierdzić tożsamość waszych pracowników. Chcą przeprowadzić u mnie RUTYNOWĄ kontrolę.

- Tak, oczywiście. To możliwe.

Nie sprecyzowała czy chodzi o kontrolę czy o sprawdzenie tożsamości. Przeczytał nazwiska z identyfikatorów.

- Tak, potwierdzam. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?

- Nie. To wszystko. Dziękuję.

- Dziękuję. Miłego…

Przerwał połączenie.

- No dobrze - Frank odsunął się robiąc przejście fachowcom.

Weszli do wiatrołapu..

- Gdzie znajduje się licznik?

Frank zaplótł ręce, patrząc na wysiłki tego mniej inteligentnego, podążającego wzrokiem za rurami, które… zaraz po wejściu do budynku ginęły w ścianie. Ignorując na razie pytanie bardziej inteligentnego, tak przynajmniej sądził wcześniej, o licznik.

- Chcesz pan mi pruć ściany, żeby te rurki zobaczyć? - w jego głosie zabrzmiała ukrywana dotąd irytacja.
- Oj pan to lubi innym życie utrudniać, co? Po co te złośliwości. Sprawdzimy i się zmywamy. Ok? - mężczyzna rozłożył bezradnie ręce i spojrzał w górę, jakby oczekiwał boskiej interwencji.

- Myślę, że mogą się panowie zmyć już teraz. Licznik jest na zewnątrz, pod schodami.

Nie dyskutowali. Wyszli i przez około dziesięć minut kręcili się przy instalacji sprawdzając jej szczelność. Tak to przynajmniej wyglądało z punktu widzenia Franka, który przez ten czas ich uważnie obserwował. A potem pożegnali się, pozbierali zabawki i się”zmyli”.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline