Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2019, 18:57   #9
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Jakiś czas po wyprowadzeniu z celi Daerdana i Lyssy, strażnicy przyszli po Aelin i Leshanę.
Odpięli elfki od ściany i wyciągnęli siłą na zewnątrz. Aelin próbowała stawiać opór, jednak drowi strażnik złapał ją za włosy i odciągając jej głowę do tyłu przyłożył jej sztylet to gardła i wrzasnął do niej coś w niezrozumiałym dla niej języku Podmroku. Spacyfikowana elfka chcąc nie chcąc musiała porzucić swój opór i wraz z towarzyszką niedoli podążyć za strażnikami.

Wyjście z celi prowadziło przez strażnicę, w której Aelin wypatrzyła trójkę ciężkozbrojnych strażników. Jeden z nich wydawał się wyjątkowo stary, a po jego posturze można było poznać, że jest bardzo doświadczonym wojownikiem. W pewnym momencie starszy strażnik podniósł głowę i jego wzrok zjednał się z wzrokiem elfki. Ta odruchowo spuściła głowę, nie mogąc wytrzymać ciężarem groźnego spojrzenia owego drowa. Chcąc się uspokoić wzięła głęboki oddech, a do jej nozdrzy dotarł zapach… smaru do konserwowania broni, podobny do tego który mogła czuć w kuźni swojego ojca. Zatrzymała się na chwilę i wciągnęła powietrze jeszcze raz. Udało jej się ustalić, że dochodzi on chyba z jakiegoś pomieszczenia na dole. Po chwili poczuła ostry ból przeszywający jej plecy. Jeden ze strażników smagnął ją batem po plecach i wrzasnął na nią, że ma się ruszać.

Dalsza droga prowadziła przez wiszące kładki aż na szeroką platformę skalną. Na kładkach prowadzone przez strażników elfki co jakiś czas mijały pojedynczych strażników, którzy byli zdecydowanie lżej uzbrojeni niż mijana wcześniej trójka. Kiedy Aelin spojrzała dokładniej na jednego z nich jej wzrok zaczął wirować. Zakręciło jej się lekko w głowie, przez co wpadła na idącego za nią strażnika. Ten odepchnął ją z taką siłą, że elfka upadła na kolana. Nim zdążyła się podnieść usłyszała świst bata, sekundę potem syknęła głośno z bólu czując jego uderzenie na swych plecach. Strażnik szarpnął ją za ramię podnosząc ją z ziemi. Po raz kolejny wrzasnął coś do niej w swoim języku i pchnął wskazując stronę w którą ma iść. Kiedy przechodzili obok głównego stalaktytu do uszu elfek doszły pełne bólu wrzaski i jęki, którym akompaniowała muzyka wygrywane na harfie. Oprócz dźwięków do nozdrzy elfek dotarł zapach jakichś ziół. Aelin przeszedł dreszcz. Uświadomiła sobie, że wie do kogo należą te mrożące krew w żyłach wrzaski. To był głos Daerdana. (Co te potwory mu robią?!) Pomyślała wpatrując się miejsce skąd dochodziły owe dźwięki. Spojrzała na twarz Leshany, tą najwyraźniej także zorientowała się do kogo należą te krzyki.
- Ilvara najwyraźniej dobrze się bawi w towarzystwie waszego kolegi. - powiedział szyderczo jeden ze strażników płynnie po elficku.
- A teraz koniec teatrzyku! Ruszać te powierzchniowe tyłki suki! - wrzasnął i smagnął batem pomiędzy Aelin, a Leshaną. Rudowłosa elfka zacisnęła zęby i ostatni raz rzuciła wzrokiem w kierunku skąd dobiegały krzyki jej towarzysza. (Trzymaj się Daerdan, dasz radę) rzuciła w myślach i ruszyła w kierunku narzuconym przez strażników.

Na platformie roiło się od strażników, którzy wyraźnie zainteresowani byli obecnością powierzchniowych elfek. Co jakiś czas rzucali w ich kierunku jakieś obelgi lub teksty czego to oni by z nimi nie zrobili, podobne do tych które w celi wypłynęły z ust Saritha. Oprócz strażników na platformie znajdowały się także dwa quaggothy. Samce. Warczały jeden na drugiego, tak jakby miały się zaraz na siebie rzucić. Drowi strażnicy podobnie jak quaggothy, również wydawali się pobudzeni. Zachowywali się jak młodziki przed nadchodzącą bitwą, bądź stado orków w czasie rytuałów godowych.

Po długiej drodze w końcu dotarli do kuchni gdzie przydzielono elfkom pracę. Leshana została odesłana do gotowania strawy, a Aelin miała roznosić ją głodnym drowom. Rudowłosa elfka posłusznie roznosiła jedzenie, szwendając się po całym obszarze obu stalaktytów i wszystkich jaskiń w ich okolicach. Wiele siedzących tam drowów pogrążona była w transie. Przed tymi kładła miski jak najciszej i najostrożniej, nie chcąc wytrącić ich z transu i nie narażać się na ich wściekłość. Zdecydowanie gorzej było z tymi, którzy nie znajdowali się w elfim śnie. Ci starali się utrudnić pracę młodej elfce jak tylko mogli. Wyzywali, podstawiali nogi, popychali, macali w takich miejscach, za które normalnie dałaby jednemu z drugim po mordzie, jednak tu musiała to znosić, jeśli chciała przeżyć. Do czasu. W pewnym momencie poczuła, że ktoś chwyta ją za nadgarstek.
- Powiedz suko… byłaś już z prawdziwym mężczyzną, czy miały cię tylko te powierzchniowe pizdy? - spytał jeden z drowich wojowników przygważdżając Aelin do szerokiej ławy. Był wyjątkowo silny, jednak elfka również nie miała zamiaru oddać mu się bez walki. Kiedy jego palce powędrowały do zapięć jej skompego ubrania, ta uderzyła głową w jego głowę. Mężczyzna lekko się zatoczył, jednak nie puścił szamoczącej się i wrzeszczącej elfki. Zaklął coś w języku podmroku, a chwilę po tym do pomocy ruszyli ochoczo jego towarzysze, wraz z dwoma quaggothami. Unieruchomili oni elfkę, rozkładając ją na stole niczym deser.
- Lubię jak się trochę szamocą. To dodaje pikanterii. - rzucił w elfim i zaśmiał się, chcąc sparaliżować swą ofiarę strachem. Malagar jedną ręką złapał rudowłosą elfkę za gardło, a drugą bez bawienia się w odpinanie klamerek, po prostu zerwał z elfki odzienie. Pękające rzemyki podrapały skórę Aelin. Wojowniczka szarpała się bez efektu próbując wyrwać się z uścisku jakim spętały ją drowy. Nie mogła nic zrobić. Przegrała. Musiała się poddać i oddać się w łaskę swojego ciemiężcy. Odwróciła twarz nie chcąc widzieć jego rozochocone twarzy i zamknęła oczy czekając, aż Malagar zapełni swe erotyczne i sadystyczne żądze kończąc tym jej koszmar na jawie. Po chwili jednak furia znów wstąpiła w jej umysł, a wola walki wróciła. Zaczęła się znów szarpać próbując nawet gryźć drowiego wojownika, jednak bezskutecznie. Po jego wyrazie twarzy było widać, że jej walka i próby wyswobodzenia tylko go nakręcają.


“Igraszki” te zostały przerwane przez świst bata smagającego po kolei każdego z napastników elfki. Jorlan, porucznik Ilvary z charakterystycznie zabliźnioną twarzą wpatrywał się swym okrutnym wzrokiem w Malagara. Wściekły Malagar rzucił w stronę Jorlan coś w ich niezrozumiałym dla Aelin języku. Pomiędzy mężczyznami padło kilka, jak się wydawało elfce, niezbyt przyjemnych zdań, aż w końcu Jorlan rozkazał coś jednemu z quaggotów. Po chwili stwór dopadł Malagara i potraktował w ten sam sposób, w jaki ten chciał potraktować elfkę.
- Lubię jak się szamocą. - Jorlan zacytował słowa Malagara, wywołując wybuch śmiechu u jednego ze swych ludzi. Aelin patrzyła na to z przerażeniem, jednocześnie jednak na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Napastnik stał się ofiarą.
- Czego cieszysz tą białą mordę? Jeszcze mogę cię oddać pozostałym. - Jorlan syknął na elfkę i zdzielił ją ostrzegawczo batem. - Wracaj do roboty!
Aelin pośpiesznie pozbierała skrawki swojego zniszczonego odzienia i ruszyła do kuchni. W kuchni znalazła fartuch z jakiejś dziwnej tkaniny z nieznanej elfce odmiany grzyba. Narzuciła go na siebie, niestety zasłaniał on tylko przód. Elfka westchnęła, po czym zdjęła go i obwiązała nim dolne partie swojego ciała. (Jak mam wybierać, to wolę gołe cycki niż dupę) pomyślała i zabrała się z powrotem do pracy.

W jednej z jaskiń do której Aelin zanosiła strawę wszystkie drowy pogrążone były w transie. Koło jednego z nich leżał na ziemi krótki miecz. Elfka położyła miskę przed drowem i rozglądając się dookoła czy nikt jej nie obserwuje podniosła miecz. (No, to było łatwe. Tylko gdzie ja go schowam?) Zastanawiała się, gdy jeden z jej płomiennych kosmyków spadł jej na twarz. Elfka chwyciła niesforne pasmo włosów i schowała za uchem. (Zaraz, zaraz…) Uśmiechnęła się pod nosem i przerzuciła swoje długie, wyjątkowo gęste włosy do przodu. Zaczęła pleść długi, gruby warkocz w którego sploty ukryła krótki miecz. Pod koniec wzięła rzemyk z jej zniszczonego ubrania i zawiązała warkocz, tak aby się nie rozpadł. Misterny splot ciążył jej trochę, ponieważ ukryta broń obciążała włosy elfki. Kiedy była pewna, że wszystko się trzyma i raczej się nie rozpadnie, wróciła z powrotem do pracy.

Resztę dnia elfka dokładnie obserwowała otoczenie, strażników i wszystko co się dookoła niej działo. Zauważyła że, wiele z mijanych przez nią drowów, szczególnie młodych wojowników, jest wytatuowanych. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wzory które pokrywały ich skórę powtarzały się. Mogły mieć inne ułożenie, jednak wciąż były to te same symbole. Niestety elfka nie wiedziała co mogą one oznaczać. (Muszę wypytać o to innych, może będą coś wiedzieć) zamyśliła się nad dziwnymi symbolami.
- I na co się gapisz biała wywłoko?! Podaj mi Wreszcie te żarcie! - głos jednego z obsługiwanych strażników wyrwał ją z zamyślenia. Zorientowała się, że stała wpatrzona w wzory pokrywające jego ramiona.
- Przepraszam, już podaje… - odparła kładąc miskę na stole. Kiedy elfka miała już odchodzić do następnego stolika, usłyszała brzęk uderzającej o ziemię łyżki.
- Ups… spadło. Podnieś to! - usłyszała ten sam głos, który przed chwilą zrugał ją za gapienie się na jego tatuaże. Odwróciła się i zobaczyła jak strażnik z szyderczym uśmiechem wskazywał na leżącą na ziemi łyżkę. Aelin westchnęła głęboko, jednak bez sprzeciwu schyliła się po “przypadkowo” upuszczony przedmiot. Nim zdążyła się wyprostować usłyszała charakterystyczny świst, który w przeciągu paru dni w Podmroku zdążyła poznać już aż za dobrze. Jęknęła z bólu kiedy bicz przejechał po jej pośladkach, a strażnik wraz z resztą drowów przy stole wybuchnęli gromkim śmiechem.
(Na Corellona, oni nawet do obiadu z tymi pieprzonymi biczami się nie rozstają?!) pomyślała z bólem na twarzy podnosząc i podając łyżkę mrocznemu elfowi. (A żebyś się tak udławił tą mazią) pożyczyła mu w myślach i bez słowa odeszła do innego stolika.

Kiedy Aelin niosła ostatnie już tego dnia porcje strawy do jednej z jaskiń, skupiona wpadła na kogoś o mało nie rozlewając jedzenia z misek. Kiedy podniosła wzrok ujrzała ostre spojrzenie Jorlana. Drow złapał ją za brodę i przypatrywał jej się chwilę. Jego palce wpijały się w jej twarz z ogromną siłą, a jego rękawice wręcz płonęły magią.
- Niebawem przybędzie tutaj grupa ze stolicy i zabierze was – powiedział od niechcenia – klatka...to takie niemiłe miejsce – stwierdził fakt. Zresztą miażdżył jej twarz w żelaznym uścisku.Jego rękawice wręcz płonęły od magii - Gdyby zdarzyło się, że będzie otwarta a was tam nie było...byłoby to...ciekawe - drow puścił Aelin – Nie sprawcie mi zawodu... - powiedział cicho i odszedł w mrok.
Aelin rozmasowywała dłonią obolałą twarz i przez dłuższą chwilę spoglądała się w kierunku w którym odszedł drow. Nie do końca wiedziała co się właściwie przed chwilą stało. Czy Jorlan właśnie powiedział, że będą mieli szansę na ucieczkę? A może kryje się za tym jakiś podstęp? Musiała opowiedzieć o tym reszcie.

Kiedy elfki skończyły swoją pracę strażnicy odprowadzili je do celi. Aelin zmęczona po całym dniu i zamyślona nad słowami Jorlana całą drogę szła w ciszy. Kiedy dotarli na miejsce strażnicy wepchnęli je do środka i zapięli z powrotem z łańcuchy. Rudowłosa elfka spojrzała po pozostałych więźniach, po których widać było, że ich dzień był równie "pełen wrażeń" jak jej.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 02-02-2019 o 15:03.
BloodyMarry jest offline