Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2019, 04:16   #6
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 2 - 1940.III.14; Paryż

Czas: 1940.III.14; cz; godz. 03:20
Miejsce: północna Francja; Paryż; lotnisko Paryż - Orly, wnętrze samochodu
Warunki: noc, chłodne, wilgotne, powietrze ulicy


Wszyscy



- Inspektor, starszy inspektor? Przyjaciele, jesteście we Francji, po co ten napuszony formalizm? Nikt was teraz nie legitymuje ani wy się nie legitymujecie. Mówię wam jako dobrą radę, tutaj z boshów śmiejemy się jako z napuszonych sztywniaków bez fantazji. Chyba nie chcecie być odbierani jak te, przepraszam za wyrażenie, ale cholerne boshe? - Francuz za kierownicą roześmiał się wesoło i beztrosko gdy usłyszał prezentację swoich kolegów zza Kanału. - Mi możecie mówić Soren. - odezwał się swobodnie chociaż wedle szarż Agencji to miał stopień równy z Noemie wiekowo zaś chyba tylko George był od niego starszy.

- A rozwieźć was mogę. Fartownie dla nas te wszystkie miejsca są dość blisko siebie. Ale na wszelki wypadek… - zwrócił się do swoich pasażerów już mniej jowialnie gdy zastanawiał się pewnie jak zaplanować trasę. Zdążyli już zostawić za sobą podparyskie lotnisko i teraz wjeżdżali w trzewia miejskiego molocha. Widok, jak co noc odkąd wybuchła wojna, był równie przygnębiający jak w Londynie i innych miastach po obu stronach Kanału. Obowiązywało zaćmienie więc nawet sławny z nocnego życia Paryż wydawał się ponury, odpychający a w mroku zdawała się czaić nie nocna przygoda tylko ukryta groza. Mijane ulice, chodniki i domy szybko znikały jedynie na chwilę muśnięte samochodowymi reflektorami.

- Tu wam wynająłem pokoje. Oczywiście jeśli nie będzie wam pasować wynajmę wam coś innego no ale tak nagle przyjechaliście nie miałem czasu szukać czegoś innego. - wyjaśnił ich przewodnik wyjmując ze schowka na rękawiczki zwykłe prospekty jakiegoś hotelu, takie jakimi zwykle kusi się turystów aby skorzystali właśnie z ich usług. Dobrą stroną prospektów było to, że były cztery więc każdy dostał po jednym oraz było zdjęcie od frontu i adres. - W razie jakbyście się rozdzielili to pokażecie to jakiemukolwiek taksówkarzowi to was tam zabierze. - wyjaśnił francuski agent Spectry a przy okazji francuski policjant.

- I myślę, że dam radę was rozwieść. W takim razie panowie macie prawie na jeden adres to zawiozę najpierw was. W obu miejscach będą nasi koledzy policjanci więc na pewno wam pomogą w miarę swoich możliwości. A jak was podrzucę to odwiozę panie do kostnicy. I słusznie, nie ma z czym zwlekać, my tu węszymy a tu gdzieś ci złoczyńcy uciekają! - zdecydował w końcu o trasie po chwili namysłu. Na koniec gdy podjął już decyzję wrócił do swojego trochę przerysowanego tonu życzliwego przewodnika zagranicznych wycieczek.



Czas: 1940.III.14; cz; godz. 03:40
Miejsce: północna Francja; Paryż; 1-sza Dzielnia, Komisariat No.1*
Warunki: noc, ciepłe, suche, powietrze budynku, światło biurowe



George Woods (R.Cromwell)



W miarę jak się zbliżali do centrum francuskiej metropolii mimo panującego zaciemnienia George orientował się coraz lepiej gdzie się znajdują. Poznawał coraz więcej ulic, budynków i charakterystycznych punktów. Chociaż przez to zaciemnienie widok był równie przygnębiający jak z wyspiarskiej stolicy po północnej stronie Kanału. Wojny niby nie było, nikt nie strzelał, nie huczały działa a jednak gdy zapadała noc odciskała swoje przygnębiające piętno na państwach jakie brały w nich udział. Wojna wisiała w powietrzu. Pół roku temu padła osamotniona Polska przez jaką alianci włączyli się do wojny. Dopiero co, kilka dni temu w ostatniej chwili uregulowała się sprawa fińskiej wojny. Na lądzie prawdziwej wojny nie było lub jeszcze nie było. Ale wyczuwało się nerwowe napięcie gdy wszyscy obawiali się eskalacji. Zwłaszcza, że na morzach i oceanach trwały zmagania aliantów z Kriegsmarine. W dzień o tym wszystkim przypominały gazety ale teraz, w nocy, nawet w środku stolicy imperium kolonialnego dawało się odczuć tą wojnę.

- Jeśli chodzi o kapitana Alliera niczego nie obiecuję. Sami wiecie jak szpiedzy chętnie zdradzają swoje szpiegowskie sekrety. O Jolliot’cie na tą chwilę nie wiemy nic szczególnego. Ot, jeden z najtęższych umysłów naszego kraju. Jestem trochę zaskoczony, że jest w to wszystko zamieszany. Nie jestem pewny czy mamy jakieś akta na niego ale poszukam. Sugeruje spotkać się z nim, może tak będzie najłatwiej i najszybciej dowiedzieć się czegoś w tej sprawie. Od rana chyba powinien być na swoim uniwersytecie. Collège de France. - francuski agent wrócił do pytania postawionego przez “monsieur Cromwell’a” gdy całkiem raźno jechali przez opustoszałe ulice. Dało się poznać, że ich przewodnik całkiem sprawnie radzi sobie za kółkiem i umie wykorzystać pustkę ulic do sprawnego przemieszczania się. Za to wyłudzenie z jakiejkolwiek agencji szpiegowskiej czegokolwiek o jakimkolwiek ich agencie z natury nie było lekkim zadaniem.

- To tutaj. To sprawa o zabójstwo Alexandre Grimard. Tak się nazywał ten zabity policjant. - Soren zatrzymał się raźno przed budynkiem jaki brytyjski agent Spectry nawet kojarzył. Główny komisariat 1-szej Dzielnicy. Francuski policjant za kółkiem życzył mu powodzenia i po chwili samochód odjechał w cienie nocy a George vel Ronald miał przed sobą masywną ociemniałą bryłę potężnego posterunku do dyspozycji. Gdzieniegdzie tylko widać było pojedynczych, ubranych na granatowo policjantów zwykle albo jak wychodzili z budynku i kierowali się ku samochodom albo na odwrót. Ruch jak na środek nocy wypadało był jednak raczej mizerny, nawet trochę dziwne było, że w ogóle ktoś tutaj jeszcze chodzi na jakieś 3 godziny przed początkiem czwartkowego dnia.




Czas: 1940.III.14; cz; godz. 03:45
Miejsce: północna Francja; Paryż; 1-sza Dzielnia, miejsce zbrodni
Warunki: noc, chłodne, wilgotne, powietrze ulicy



Kenneth Hawthorne (M.Tweed)



Gdy tylko George wysiadł samochód kierowany przez Sorena raźno ruszył dalej. Ale Francuz miał rację, samochodem to ledwo po kilku zakrętach dojechali na miejsce. - Nie widziałem ciała. Ale podobno dostał kulkę prosto w czoło. - lokalny agent Spectry podzielił się tą informacją z pozostałymi w samochodzie. Powiedział to poważnym i współczującym tonem. Ale pewnie wszyscy w samochodzie orientowali się, że w walce dość mało prawdopodobne jest trafić kogoś w środek głowy. A trafić celowo jest skrajnie trudno. Dlatego większość tego typu zdarzeń kryminalnych to były egzekucje unieruchomionych albo zaskoczonych ofiar. W ten sposób załatwiali swoje porachunki gangsterzy i zawodowi zabójcy. No czasem zdarzało się podczas szamotaniny. Dlatego zależało jak ów pechowy policjant oberwał i w ciemno trudno było to zgadnąć.

- Nazywał się Alexandre Grimard. Miał 42 lata i większość spędził w mundurze. Smutne, że tak skończył. - powiedział Francuz i wydawało się, że ta nagła śmierć innego policjanta sprawia mu prawdziwą przykrość. Zatrzymał wóz aby Brytyjczyk mógł wysiąść. Nie było trudno trafić bo na zamkniętej czerwono - białymi pachołkami ulicy kręciło się kilka postaci w granatowych mundurach. Chociaż mundury były inne niż te do jakich przywykł Ken to bez trudu rozpoznał znany sobie obrazek ekipy do zabezpieczania śladów na miejscu zbrodni. Jedyna niedogodność to taka, że z powodu zaciemnienia pracowali w świetle latarek i wspomagając się zapalonymi światłami reflektorów samochodowych.




Czas: 1940.III.14; cz; godz. 04:00
Miejsce: północna Francja; Paryż; 12-sza Dzielnia, kostnica miejska
Warunki: noc, chłodne, wilgotne, powietrze ulicy



Noémie Faucher (D.Adley) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Gdy obydwaj koledzy opuścili pojazd, francuski przewodnik przewiózł pozostałe w samochodzie panie jeszcze trochę po mieście. Niezbyt daleko, może kilka minut. Z kwadrans później byli już we trójkę wewnątrz oschłego i zimnego wnętrza kostnicy miejskiej. Niejako przy okazji tubylec zdradził im jako ciekawostkę, że kostnica miejska jest tak samo jak komisariat czy szpital czynna całą dobę. A gdyby miały kłopot zapamiętać adres to leży naprzeciwko Bridge Austerlitz. Który w mrokach nocy wydawał się nawet trochę podobny do słynnego Westminster Bridge prowadzące do lub od Big Bena. Przynajmniej podobnie szeroki, kamienny i z podobnymi łukami.

Skoro tutaj obowiązki kierowcy na Francuzie się kończyły to wysiadł razem z obydwoma paniami i razem z nimi energicznie udał się do ponurej i zaciemnionej budowli. Wziął na siebie też obowiązek pierwszego kontaktu w czym na pewno pomogła jego policyjna legitymacja francuskiej policji. Zasuszony pan na recepcji już ledwo rzucił okiem na dwójkę pozostałych legitymację bo Sorene sprawnie go zagadał o wsparciu wyspiarzy w tej sprawie. Dziadek wydawał się tym trochę zaskoczony ale chyba nie chciało mu się drążyć tematu. I wydawało się, że jeśli nie zna policjanta to chociaż go kojarzy.

We czwórkę więc podreptali nieprzyjemnie sterylnymi korytarzami budowli publicznej. Pracownik kostnicy zaprowadził ich do charakterystycznej chłodni wypełnionej równie charakterystycznymi szufladami na ciała. Były też dwa stoły do przeprowadzania sekcji zwłok w tym jedno leżało wypełnione ciałem które przykryte zostało jasnym materiałem. Chłodny oddech śmierci wydawał się tu być odczuwalny silnie, jakby owiewał kark i plecy obserwatora. Dziadek coś tłumaczył o tym, że ciało czeka na patologa który pewnie przyjedzie rano. Mówił głównie do francuskiego policjanta chyba nie bardzo wiedząc jak ma traktować dwie młode kobiety jakie im towarzyszyły.

Podeszli do zajętego ciałem stołu. Pracownik zerknął jeszcze na trójkę gości chcąc się upewnić, że chcą to oglądać. - Dostał w twarz. - uprzedził ich i na dłużej zatrzymał się na młodych kobietach chyba wahając się czy zniosą taki widok. Ale widząc krótkie skinienie głowy policjanta podniósł zasłonę i odsłonił górną połowę twarzy policjanta.

To, że denat był policjantem widać było na pierwszy rzut oka bo wciąż był w mundurze. Dokładniej pewnie zajmą się nim ci pracownicy jacy będą przeprowadzać sekcję zwłok. Co do widoku twarzy widok nie był aż tak makabryczny. Jeśli ktoś widział już jakieś martwe ciała oczywiście. Miał niedomknięte powieki przez co wydawało się, że lada chwila je albo zamknie albo otworzy. Twarz była sztywna i blada jak nawoskowana. Usta były niedomknięte. Włosy krótkie i ciemne, szczęka dokładnie wygolona. W oczy rzucał się ciemny otwór nad jednym z oczodołów. Dla wprawnego oka od razu dało się poznać jako raną wlotową po kuli. Pewnie z broni lekkiej bo pocisk z karabinu zgruchotałby pewnie głowę o wiele bardziej. Niestety ta głowa cała nie była o czym świadczyła spora kałuża zaschniętej już krwi jaka pewnie wypłynęła z tyłu czaszki gdzie powinna być rana wylotowa.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline