Wątek: Id Inferno
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2019, 22:49   #11
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Zabezpieczyła dzieci.

To był jej priorytet, mogła go teraz odkreślić na swojej liście i skupić się na kolejnych punktach. Frank. Ona sama. Ich małżeństwo. Esther. Inni pacjenci.
Chciała podejść do męża, kiedy odezwała się jej komórka. Nie powinna była odbierać – nie dobierała nieznanych numerów, nowi pacjenci dzwonili na numer obsługiwany przez Zoi – ale to zrobiła.

Blizny? Czemu ich nie zauważyła? Nie było ich wcześniej, czy dziewczynka je maskowała, świadomie lub nie? Zwykle siedziała z opuszczoną główką, włosy leciały jej na buzię. Esther potem. Mąż machał na nią, pośpieszał, wydawało się, ze przysłuchiwał się rozmowie, zaraz ruszą i wszytko się wyjaśni.

W końcu.

- Oddzwonię – obiecała dr Wagnerowi.
Ale zadziało się coś kompletnie niespodziewanego.

Frank zaciągnął ją na powrót do domu i zaczął wymuszać na niej deklaracje zaufania, potom opowiadał o podsłuchach, walce tajnych agentów i eksperymentach na mózgach. Brzmiało to tak, jakby przedawkował Netflixa.
Jessice też przypomniał się jeden serial – o małżeństwie, które zostało zawarte tylko po to, aby być przykrywka dla pary uśpionych agentów. Urodziły im się dzieci, normalnie pracowali.. aż sytuacja polityczna zmieniła się na tyle, że ich „obudzono”. Przez chwilę pomyślała, ze może Frank pracuje – żyje z nią jako taki agent… Myśl była absurdalna, ale alternatywą było to, ze Frank popada w paranoję.

Usłyszał jej rozmowę z dr Wagnerem, która wpisała się w jego urojenia. Szeptał, zagłuszał wyimaginowane podsłuchy, wypatrywał obcych samochodów… straszył, że ich śledzą, kazał deklarować, że mu ufa. Nie odpowiadał na pytania, nakręcając się coraz bardziej.

„Kłamca” „On jest kłamcą. Kłamcą i oszustem”. Słowa Esther – Betty rezonowały jej w mózgu. Oczywiście, dziewczynka nie mogła wiedzieć.. ale jeśli Frank na prawdę ją oszukuje? Dlaczego nie odpowiada na jej pytania?! Dlaczego ją ignoruje? Uczucie rozbicia narastało, próbowała się uspokoić, uspokoić męża.

Frank.

Chciał gdzieś jechać… nie na wakacje, do jakiegoś człowieka. Agenta. Może tamten coś wyjaśni? Może w samochodzie Frank się uspokoi, pozwoli zwieźć do lekarza? Nie wiedziała, co się dzieje z człowiekiem, którego kochała.


- Dobrze - powiedziała. - Jedźmy do tego człowieka.

Chciała wierzyć swojemu mężowi.

Frank wrzucił ich torby do bagażnika, usiedli, zapięli pasy.
W niezręcznej ciszy Jessica przeczekała manewry na podjeździe, włączanie się do ruchu i parę kolejnych świateł.

Wskoczyli na obwodnicę.
- Gdzie się z nim umówiłeś ? Bo chciałam jeszcze podjechać do szpitala… zobaczyć te ślady na główce małej. Miała epizod neurologiczny, lekarze wykluczyli padaczkę.. ale po tym kontaktuje się ze mną bardziej świadomie . To dziwne, chcę z nią jeszcze porozmawiać.

Frank zacisnął zęby. Po wyjściu z domu wyraźnie coś w nim pękło. Zmienił się, lecz Jessica, czytająca z niego jak z otwartej księgi, nie była w stanie stwierdzić jednoznacznie dlaczego.

Zerknął we wsteczne lusterko
- Jessy - wycedził przez zęby, - to nie jest czas i miejsce. Musisz mi zaufać. I powiem to PO RAZ OSTATNI. Jedziesz ze mną? Obiecuję, że na miejscu odpowiem na wszystkie twoje pytania. Lecz NIE TERAZ.

Spojrzała na niego, wyraźnie zaszokowana. Nigdy nie odzywał się do niej w taki sposób. Bywał niemiły, złośliwy, jak to w małżeństwie, ale teraz słyszała w jego głosie dziwną determinację. Na pograniczu agresji.

- Dobrze - powiedziała więc tylko. Tysiące myśli tłukło się w jej głowie. Nie rozumiała, a on nie ufał jej na tyle, aby cokolwiek tłumaczyć. To bolało.

Wjechali na drogę na lotnisko. Czy Frank zabrał jej paszport? Zerkał ciągle nerwowo w lusterka, choć Jessica nie widziała, żadnych podejrzanych samochodów. Może lecą bliżej… Odczekała jeszcze chwilę, może w terminalu coś jej wyjaśni…

Frank zostawił samochód na parkingu i poszedł w stronę terminala. Po drodze dostrzegł samochód, który jak mu się wydawało w ciągu dnia stał przed ich domem.

Jessica zatrzymała go na środku hali.
- Dowiem się teraz czegoś?
- Na miejscu Jessy, oznacza “na miejscu”. Nic więcej, nic mniej. Idziesz?
- Dokąd, Frank?
- w jej głosie była prośba. Bezradność.

Zatrzymał się. Nawet nie rozglądał się wokół. Był pewien, że w tłumie osób, które czekały na połączenie były oczy, które ich obserwowały. Był pewien, że smutni panowie z niebieskiej furgonetki bacznie śledzą każdy ich krok. Odłożył walizki.
- Jessy - powiedział smutnym, ściszonym głosem, - przykro mi, że do tego doszło. Przykro mi - teraz podniósł głos i zaczął na nią krzyczeć, skupiając na sobie uwagę otoczenia, - że zawsze znajdujesz dziurę w całym! Nie potrafisz po prostu docenić tego co robię! Ciągle ci coś nie pasuje! Mam dość! Próbowałem ale już mam dość! - wrzeszczał. Ludzie gapili się na tą scenę. Jessica skuliła się. - Wygrałaś! Masz! - wcisnął jej kluczyki z samochodu. - Znikam z twojego życia skoro tak bardzo ci to przeszkadza! Idź! Zajmij się swoją pracą!

Odwrócił się do niej tyłem, zabrał swoje walizki i nie oglądając się poszedł w kierunku odpraw.

Przez chwile stała nieruchomo, oszołomiona jego wybuchem. Teraz już wiedziała, że coś niedobrego dzieje się z jej mężem. Z jednej strony nie chce jej podać nazwy miasta, gdzie chce jechać, Ukrywa się. Z drugiej - drze się jak opętany w terminalu, robi sceny… Tak, teraz nikt się nie zorientuje do jakiego miast ma bilet.

- Poczekaj Frank - pobiegła za nim i złapała za ramię, tuż przed punktem odpraw. - Poczekaj, kochanie. Nie musimy tego robić. Wróćmy po prostu do domu, dobrze? Odpoczniesz… - coś dziwnego mignęło na jego twarzy. Mrocznego. - Lub jeśli wolisz, to z tobą pojadę. Nie chcę, żebyś leciał sam. Słyszysz? Ty jesteś najważniejszy.

Wyrwał się jej.
- Zostaw mnie - warknął. - To wszystko co było między nami to kłamstwo. Sama tak powiedziałaś! Mam dość tej huśtawki nastrojów, którą mi fundujesz. Odejdź!
W oczach męża ujrzała prośbę i smutek.
- Proszę Cię, Frank - powiedziała. - Nie zostawiaj mnie.
- Już cię nie kocham. To koniec.


Odwrócił się i poszedł w kierunku odprawy.

Wbiło ją w ziemię. Stała zmrożona a ludzie przechodzili obok, potrącając ją. W końcu podniosła torbę i poszła w stronę samochodu.

Nie da się nikomu pomóc, jeśli tego nie chce.
Bała się o Franka, ale miała nadzieję, że kiedy już emocje mu opadną, to wróci. I pozwoli sobie pomóc.

Weszła na parking, wrzuciła torbę na tylne siedzenie. Wsiadła, ustawiła fotel, lusterka, zapięła pas. Pojedzie do domu, odpocznie… dziś nie miała już siły nigdzie dzwonić. Jutro zadzwoni. Frank też pewnie zadzwoni dopiero jutro.

Chciała zapalić silnik, ale kluczyli wyślizgnęły się jej z palców i spadły pod siedzenie. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline