Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2019, 22:10   #21
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Warkot piły umieszczonej na ramieniu ścinarki był w stanie przebić się nawet przez ochronne nauszniki Dicky’ego, prawie zagłuszając muzykę płynącą z improwizowanego systemu nagłośnienia. Każdy mający chociaż blade pojęcie o elektryce czy BHP widząc luźno wiszącą plątaninę kabli łączącą baterię z przyspawanymi do głównego korpusu głośnikami złapałby się za głowę, jednak Richard nie należał do tych którzy zbytnio się przejmują jeśli chodzi o zasady. A jeśli coś działało i nie zakłócało jego pracy to dlaczego ktoś miałby się czepiać? Był weekend i jedyną osobą w promieniu wielu mil od tartaku był ojciec Richarda a cały okoliczny teren był własnością spółki ‘Felton i synowie’ więc nikt nie miał prawa być świadkiem jak wielkolud wciśnięty w kokpit ścinarki ryczy na całe gardło

- I feel so good, I feel so numb, yeah

Praca przy wyrębie sprawiała Dicky’emu prawdziwą przyjemność, świadomość kontroli jaką sprawuje nad tym wielotonowym monstrum za pomocą kilku dźwigni i przełączników była równie intensywna jak gdy pierwszy raz zasiadł za sterami kilka lat wcześniej. Kiedyś dochodził do tego element rywalizacji ze starszym bratem, ale skończyło się to odkąd udało mu się załapać do woja jako pilot mecha. Jeśli jednak aplikacja Richarda zostanie rozpatrzona pozytywnie być może w przyszłości będą znowu mogli sprawdzić się kto z nich jest lepszy?

Drzewo poddało się pile i runęło na ziemię skąd drugie ramię maszyny uniosło jeden jego koniec odcinając boczne gałęzie i ładując na ciężarówkę. Akurat dochodziła druga, czas na przerwę obiadową więc Richard wyłączył silnik ścinarki i zdjął nauszniki podziwiając swoją pracę. Pomyśleć, że w około sześć godzin wykonał pracę która bez ciężkiego sprzętu zajęłaby grupie wykwalifikowanych drwali cały dzień. Pozostało tylko zawieźć drewno do składu i wracać do domu

***

- Dicky, nie wiem czy sprawdzałeś wiadomości. Rozpatrzyli pozytywnie twoją kandydaturę

Andreas Felton, ojciec Richarda, nie zdołałby się wyprzeć swoich synów gdyby tylko ktoś zobaczył ich obok siebie. ‘Zdjęcie i odbitki’ jak śmiali się znajomi rodziny widząc tego potężnego, kojarzącego się nieco z niedźwiedziem mężczyznę z dwójką swoich synów: starszym Nicolasem i młodszym Richardem którzy dorównywali mu wzrostem i posturą. Teraz uważnie wpatrywał się w swojego syna przy stole jakby sprawdzając jego reakcją na tą wiadomość

- Richie, jesteś pewien że tego właśnie chcesz? W domu byłoby ci lepiej, wystarczy że o Nickiego martwię się odkąd poszedł do tego całego wojska. A jeśli coś się stanie albo wybuchnie jakaś wojna?

Matka Richarda, Jolene nie wydawała się zbyt zachwycona perspektywą że drugi z jej synów chce również dołączyć do wojska.Mimo, że sama była wysoka to przy swoim mężu i synu wydawać mogła się drobna i krucha, zwłaszcza gdy na jej twarzy tak wyraźnie rysowało się zmartwienie. Dicky natomiast zamarł z łyżką w połowie drogi do ust i chwilę zajęło mu przetrawienie tego co właśnie usłyszał

- Nie no, słuchajcie, rozmawialiśmy o tym już wiele razy. Kocham was, ale pomyślcie, mam szansę pilotować cholernego mecha nie na symulatorach czy na pokazie organizowanym przez wojo gdzie pozwalają tylko wejść do kabiny na chwilę a sam mech nie ma nawet uzbrojenia. Poza tym to nie tak że nas od razu wyślą gdzieś na jakąś wojnę czy coś.
- To twoja decyzja synu. Pamiętaj, że niezależnie od wszystkiego będziemy cię wspierać
- I bardzo Cię kochamy. Wpadniemy od czasu do czasu cię odwiedzić, przywiozę ci trochę jedzenia jakbyś tam nie dojadał
- Mamo, w wojsku z głodu się nie umiera!


***

Pokój Richarda dość dobrze odzwierciedlał jego zainteresowania. Pomijając panujący w nim bałagan, nieodłączną część pakowania się na wszelkie wyjazdy nie mówiąc już o przeprowadzce do jednostki większość wyposażenia dało się podzielić na trzy grupy. Pierwszą stanowił sprzęt treningowy: ławka treningowa z wyciągiem, orbitrek i porozrzucane w różnych miejscach obciążniki i hantle. Druga grupa skupiona była wyłącznie na regale i stanowiło ją trochę starych książek SF oraz plastikowe modele robotów do składania, popularnych gunpli, podczas gdy trzecią grupę stanowiły wiszące na ścianach plakaty dzielące się mniej-więcej w połowie pomiędzy ulubione drużyny sportowe i plakaty militarne imitujące styl pin-up. Warto jeszcze wspomnieć o znajdującym się na biurku oprawionym w ramkę zdjęciu Nicolasa wraz z kumplami z oddziału na tle jednego z mechów; Richard przez chwilę zastanawiał się czy nie zabrać zdjęcia ze sobą w trakcie pakowania jednak po chwili wahania zrezygnował

Być może jeśli wszystko pójdzie po jego myśli to w nie aż tak odległej przyszłości spotka swojego brata na żywo?

***

Przeklinając w duchu korki, awarię czy cokolwiek innego co spowodowało opóźnienia Richard biegł jak nigdy w życiu. Pierwszy dzień i już spóźniony, no po prostu wstyd na całego. Tyle dobrze że nikt nie właził mu pod nogi, być może dlatego że widok ponad dwumetrowego, muskularnego wielkoluda z ogromnym plecakiem sunącego przed siebie jak pociąg pancerny budził jakieś naturalne instynkty mówiące że kolizja z nim nie skończy się dobrze. Koniec końców zdołał dotrzeć do punktu kontroli przed wyznaczoną godziną ale zapłacił za to kolką i rwącym się oddechem. Nie dziwił się więc złośliwości którą usłyszał w głosie wartownika

- Lepiej późno niż wcale... nie?

Richard odgarnął z oczu zlepioną potem grzywkę jasnych włosów by spojrzeć na swojego rozmówcę i wydyszał, wciąż zgięty w pół i z trudem łapiąc oddech

- Cholerne… busy… zawsze… spóźnione

Wysłuchał instrukcji wartownika, jednak nie zdołał powstrzymać szerokiego uśmiechu który pojawił się na jego twarzy. To naprawdę się działo. Był tutaj, w piechocie mobilnej tak jak zawsze marzył. Zostanie cholernym pilotem mecha albo zdechnie próbując

- Witamy w 555 batalionie piechoty mobilnej.
- Dziękuję, ser
- odpowiedział szczerząc zęby i ruszył, tym razem truchtem, do wskazanego budynku.

Co jak co, ale na kolację nie zamierzał się spóźnić, zwłaszcza że i tak przepadł mu obiad przez spóźnionego busa i od rana był tylko na trzech kanapkach
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline