Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2019, 09:03   #6
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Ruszyłem na śmigaczu RS-4 czując pęd nawet pomimo opancerzenia ciała. Był naprawdę szybki i zwrotny. Kupiłem go za bezcen kilka lat temu. Była to maszyna jeszcze z czasów Starej Republiki. Przynajmniej wtedy zaczęto ją produkować, choć ten model stworzono z lat Wojen Klonów, na tyle na ile mogłem wierzyć cwanemu sprzedawcy z demobilu. Kiedy dobrowolnie wzniosłem się nieco wyżej widziałem całą panoramę miasteczka górniczego. Siedem większych kopuł, rafineria majacząca się w tle jak jakiś kilku ręczny olbrzym a koło niego skromniejsza kopuła. To był mój cel.

Zmniejszyłem przyciskiem moc drobnych czerwonych silników jonowych (niczym u myśliwców TIE) i odległość działania wnoszenia repulsorowego, by zatrzymać się przed barem “U Tito”. To wydawało się niezłe miejsce na zostawienie RS-4, bo spoczywało tu tyle ścigaczy, w większości mocniejszych oraz nowszych od mojego, iż nie musiałem myśleć o dużym ryzyku kradzieży. Odchyliłem przyciskiem dolną część hełmu i wyjąłem czerwonego Imperiala, pozwalając łacie z boku paczki na rozpalenie suszu tba`sco, który słynął z swoich krótkich, ale mocnych efektów orzeźwiających umysł (i wywołujących wieczną chęć kolejnego papierosa).

Zacząłem się głęboko zastanawiać, gdzie może być Vao. Chodziłem w jedną, to drugą stronę czując się jak głupiec. Po chwili zobaczyłem, że za barem “U Tito” znajduje się przykryta kartonem droga prowadząca do starych tuneli. Odchyliłem karton, po czym dla durnej niepoznaki znów odłożyłem go na miejsce. Mój nowoczesny hełm w wielu szczegółach lepszy od tego, który to straciłem na Endeergadzie momentalnie przestawił się do niskiego poziomu oświetlenia. Jedynym naturalnym źródłem fotonów były dziury z tym wąskim nadgryzionym przez czas oraz klimat, korytarzu technicznym dającym blask Y’Toub przez dziury w poszyciu i działające w niektórych miejscach czerwone diody.

Kiedy tak wędrowałem na wpół przygarbiony, nagle serce podskoczyło mi do gardła. Ktoś za moimi plecami, wykonał ruch i “Kat” momentalnie ścisnął mi się w ręce. Potem usłyszałem porozumiewawczy sygnał stworzony przez zaciśnięte usta i odwracając się zobaczyłem, piękną nawet w prawie całkowitych ciemnościach Neelę. Przez chwilę jej sylwetka falowała w iluzji, jakby zaraz miała wydąć się do takich kształtów, że zniknie, rozpadnie się w zagubione falę światła. Szybko uświadomiłem sobie, że to pole maskujące, któremu nawet moje nowoczesne czujniki nie podołały. Słyszałem, że masowo produkowano je w Starej Republice. W dawnych czasach wojny domowej, podobnej do tej, która teraz nastała- tylko coś czułem, że pomimo sukcesów Rebelii to Imperium zawładnie na wieki nad naszymi gwiazdami; najwyżej potem, po śmierci Imperatora gubiąc się na mniejsze skłócone prowincję.

-Dobrze, że jesteś. Tam poszli.- odpowiedziała rzeczowo.



Neela Vao

Ja również stwierdziłem, że cieszę się na jej widok, co przyszło jakoś naturalnie. Vao trzymała swoje dwa blastery, ja za to znosiłem niewygodę trzech broni. Dojście do lokacji gangu okazało się o wiele bardziej ciasne niż sądziłem zabierając EE-3 oraz FMG-66. Równie dobrze mogłem poradzić sobie samym KSM-18, ale myśląc na tą chwilę broń długa mogła również się przydać jeśli rozpęta się chaotyczna awantura.

-Ciebie też dobrze widzieć, Neela. Chodźmy.

Ruszyliśmy jak pustynne żuki w skwarze słońca, wolno piąć się do przodu. Tyle, że tutaj było naprawdę chłodno. Ja musiałem schylać głowę w dół, a drobna Vao zajęła się prowadzeniem naszej drużyny. Miałem wrażenie, że znała już tutejsze tereny. Czego tu kiedyś szukała, pozostawało niewiadomą kwestią. W miarę powolnych postępów czuć było nieco większe ciepło. Hełm pokazywał pięć stopni termicznych na plusie. Mój kombinezon pod pancerzem dostosowywał się do temperatury otoczenia, więc nie miałem powodów do narzekania.

Szliśmy byśmy pewnie dalej, tak nieco ociężali, gdy na przednim perymetrze wprost pięć metrów przed nami ukazały się trzy sygnatury. Zatrzymałem Vao ręką a ta niechętnie stanęła w miejscu.

-Trzy cele. Gangsterzy, jak nic. Zapewne Ci Gundarkowie, o których mówiłaś mi w drodzę… teren jest ich. Mają przewagę liczebną. Poczekajmy, aż sobie pójdą. Zrobimy to po cichu.

Na twarzy Neeli pojawił się grymas rozczarowania. Spojrzała na swoje blastery, potem na trójkę cwaniaków, wyglądając swoimi ciemnymi niebieskimi oczami przez cienką kratkę konserwacyjną.

-Możemy ich zdjąć "po cichu". Wbije tym sleemo, nóż prosto w rdzeń kręgowy. Dawaj Lyrio. Pozwól mi się zabawić.

-Jeden Rodianin, jeden człowiek i Nikto. Nikto to napakowany spaślak, człowiek pali Imperiale- to były jedyne papierosy jakie było można dostać dzięki kontrabandzie na biegunie- a Rodianin pieprzy coś… nie do końca rozumiem ich język.-powiedziałem ponuro.

-Mówi o Ziggym. O jakimś nowym droidzie. To świetnie Lyrio, to świetnie- odparła szepcząc Vao, ale cynizm był bardzo dosadny.

-Bierzemy ich? Zabije człowieka. Ty Nikto, bo jest silny a Rodianina zgarniemy na przesłuchanie.- dodała prędko, bez skrupułów dziewczyna.

Stałem tak w tym półmroku, myśląc co zrobić. Czułem napływ adrenaliny, która wręcz szeptała zmysłowo, błagając stare struny mojej osobowości o rozlew krwi. Docisnąłem jeden z przycisków hełmu robiąc szeroki skan multi-spektralny. Nie było nikogo więcej, przynajmniej w promieniu pięćdziesięciu metrów. Byliśmy na obrzeżach kryjówki Gundarków, więc pewnie ci mężczyźni odeszli szukając nieco prywatności w imię Imperiali i plotek.

-Dobra Vao. Poderżnij gardło człowiekowi, obezwładnij Rodianina dla informacji a ja skręcę kark Nikto.

-Do dzieła, Val Felli- odrzekła Neela z szerokim, złowrogim uśmiechem, co znaczyło w jakimś dialekcie, chyba “kotku”. Nadeszła mnie chęć by spróbować jej atletycznego ciała, szczególnie językiem od dołu ale po chwili automatycznie wkroczyłem w dyscyplinę bojową.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=Js-nFUKamOQ[/media]

Łotrzyca delikatnie odsunęła cienką, zardzewiałą kratkę. Była naprawdę szybka, niczym ja przed wypaleniem mojego neuronalnego dopalacza refleksu. Jak drapieżne, nocne zwierzę zakradła się za plecy gangstera, rasy ludzkiej, który ubrany w pomarańczową kurtkę zdążył tylko odwrócić lekko głowę, tylko po to by nóż zatopił się jak igła w jego szyję. Cios był głęboki, ale część krwi i tak skropiła twarz i ubranie Twi’lekanki. Ja w międzyczasie z nieco mniejszą gracją (kiedy papieros człowieka nie zdążył nawet upaść na dolne kondygnacje), ale większą siłą rzuciłem się do Nikto. Już chciał wyciągnąć swój blaster z przerażeniem na pokrytej grubą, brązową skórą twarzy, lecz dzięki siłownikom z łatwością przytrzymałem tego byka i przyduszając, do momentu bezwładnej uległości skręciłem mu kark. Rozległ się głośny, wyjątkowo nieprzyjemny trzask, który sprawił, iż włosy na rękach stanęły mi dęba. Zabicie bezpośrednio, własnymi dłońmi zawsze jest innym, bardziej dzikim doświadczeniem.

Kiedy próbowałem uspokoić oddech zobaczyłem, że umalowana krwią, niczym bojowym, rytualnym tatuażem Vao trzyma jeden z swoich pistoletów, celując na podłoże w przerażonego, trzęsącego się w panice Rodianina. Był bardzo młody, przynajmniej tak mi się wydawało na tyle, na ile znałem biologię tej rasy. Neela mówiła coś w jego języku a ja włączyłem daleki skan, sprawdzając czy w pobliżu nie ma posiłków. Odezwałem się do przyjaciółki.

-Dowiedz, gdzie trzymają łupy. Potem zabij po cichu. Ciała schowamy do tunelu.- odpowiedziałem bardzo rzeczowo. Czułem jak wracam na dawne bojowe obroty, przy okazji odczuwając podziw do Vao.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 05-02-2019 o 14:36.
Pinn jest offline