Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2019, 10:05   #8
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Miejskie targowisko. Tętniące życiem, gwarne, kolorowe. Czasem śmierdzące, czasem pachnące i zawsze mające coś do zaoferowania. O ile miałeś monety.

Aleksander spędził tu połowę życia, o ile nie więcej. Znał tu każde stoisko, i każdą, łopoczącą na wietrze płachtę materiału, chroniącą straganiarzy od słońca. Pijany w sztok o tej porze Ulf, sprzedający ryby wrzeszczał na całe gardło zachwalając towar. Na szczęście świeży jeszcze ,choć pijak nie zadbał o porządne skrzynki i najczęściej nie zakrywał towaru, chyba, że zabrakło mu miedziaków na tanią gorzałkę którą się zaprawiał. Słońce robiło resztę.

Stary Muller. Miał porządny stragan i sprzedawał mąkę na wypieki. Większość szła do Beckera, który stał nieopodal z kramikiem, który pachniał o wiele lepiej niż ryby Ulfa. No i wyglądał, bo Beckerowa miała wspaniały dekolt, który wypinała ilekroć podchodził jakiś przystojniejszy przechodzień.

Lars i Ilsa piekli wurst. Nie byle jaki wurst, bo prawdziwy, wołowy, nie te świńskie okrawki we flaku sprzedawane do piwa w karczmie. Łąchmyciarze zachwycali się tymi śmieciami, a wystarczyło tylko przyjść tutaj i zapłacić porządną cenę za kawał dobrego jedzenia.

Byli też inni. Kowale, drobni rzemieślnicy, robiący w skórach, tkaninach, ozdobach - każdy mógł zakupić coś dla siebie. No i kuglarze. Tych wiecznie było pełno. Czasem nawet dawali jakiś pokaz, zabawiając zarówno publiczność, jak i zmęczonych nieco kupców i kramarzy. Ale przeważnie rżnęli sakiewki wszelkiej maści frajerom, co było nawet zabawne.

- A gdzie jest Jagoda? - zapytał ojca grzebiącego przy straganie.

- A skąd mnie wiedzieć? Może pójdziesz sprawdzić? Powinni od godziny być już na targu. Wszystkie miejsca już zajęte, przyjdzie im na ziemi towar kłaść albo z ceny spuścić - ojciec wyprostował się znad niedużej skrzynki. Stary już był, ale z dumą patrzył na mundur straży, noszony przez syna.- Skocz szybko a wracając mi pasztetu przynieś. Będzie na drugie śniadanie. Chyżo - zaordynował Alexowi i zajął się swoją robotą.

Targ. Nie sposób było tu się nudzić.

Alexander był dziś w mundurze, i żaden kuglarz dziś nie odważył się kroić sakiewek. Po prostu taki układ z Heinrichem. Ilekroć mundurowy zjawiał się na placu, chłopaki szli pracować gdzie indziej. Żyj i daj żyć innym, jak mawiał jego ojciec. I dziadek.

Od rana zdążył już nieco pożyć. Przerżnął całego szylinga na beczce z kaprawym Johannem i nie był w najlepszym nastroju. Szuler miał dziś ciężką rękę i kości mu szły. Alex coraz częściej myślał, aby zapuszkować go za hazard, ale w sumie sam się prosił o partię. Potem segregowanie towaru, wykładanie na ladę. Teraz w sumie się obijał, ale mógł pójść po Jagodę. Pewnie zapatrzyła się na jakiegoś chłopa. Albo jej się wózek rozleciał znów.
Alex celowo wybrał drogę w taki sposób, aby przejść przed domem Ingrid. Pewnie siedzi w oknie i jak zwykle o tej porze dokarmia gołębie. Wypiął pierś, zacisnął pasek, poprawił łuk i ruszył wzdłuż uliczki.

Uwielbiał tę robotę.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline