Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2019, 22:09   #10
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Jej świat stał się nagle bardzo monochromatyczny. Czasem Leshanie zdawało się, że jedynym kolorytem w tej jaskini są rude pasma Aelin niepokojąco zgrywające się kolorystycznie z oczami tego podziemnego plugastwa jakim byli ich oprawcy. Szkarłatne niczym krew. Leshana do tej pory czuła rozcięcia na plecach. Niektórym batom udało się już przeciąć bandaże przytrzymujące jej biust. Czuła jak krew skleiła z sobą materiał opatrunków i tuniki. Nie chciała doczekać momentu, gdy przyjdzie jej je rozdzielić. Z nienawiścią wpatrywała się w kraty zaciskając skute ręce w pięści. Wiedziała… że to dopiero początek.




Kolejne dni przypominały nieco koszmar, z którego nie sposób było się wybudzić. Pierdolenie Jimjara o jedzeniu, które i tak było nie jadalne. Wszechobecny zapach fekaliów… wymiocin… potu. Do tego cały czas trzeba było oglądać te parszywe ciemnoskóre gęby. Czerwone oczy… białe włosy.

Nie była w stanie odpocząć. Cała jaskinia zdawała się poruszać w rytm pulsowania w ranach. Toksyczne kolory fluorescencyjnych grzybów i mchu wirujące i zlewające się z różnymi odcieniami krwi powodowały mdłości. Szepty… wszędzie były szepty i jęki. Gdy tylko zamykała oczy wydawało się jej, że na nadgarstkach znów czuje stalowy uścisk ciemnych rąk. Wspomnienia bólu sprawiały, że jej ciało oblewało się zimnym potem. Otwarcie oczu sprawiało jedynie, że przypominała sobie, że ból jest prawdziwy. Obezwładniał, uniemożliwiał myślenie. Miała wrażenie, że cała przesiąknięta jest tą śmierdzącą wilgocią. Czuła jak pełza po jej ciele, wplata się we włosy. Ubranie lepiło się do ciała, wydobywając kształty, które miało skrywać. Była naga w tym fluorescencyjnym piekle.

Gdy wyprowadzano ją po raz pierwszy do pracy próbowała się wyrwać. Odrętwiałe nogi sprawiły, że jedynie wpadła na drowa, który otworzył kraty. Nim się zorientowała popchnięto ja na ścianę. Po pierwszym bacie, udało się jej obrócić, potem były kolejne. Wyzywali ją… śmiali się, a ona mogła jedynie zacisnąć pięści i zagryźć zęby. Musiała przetrwać.

Prawie jak wtedy gdy postanowiła zebrać nieco fluorescencyjnego mchu. I tak przyszło jej oczyszczać jeden z korytarzy, równie dobrze, mogła zagarnąć nieco do prowizorycznej sakwy, która zrobiła sobie z bandaży… Pochylała się za długo. Drow zapytał co robi, ale nie czekając na jej odpowiedź smagnął ją batem po tyłku. Dobrze, że raz bo i tak miała problemy by normalnie usiąść. Jej wyjaśnienie, “że toż miała sprzątać” spotkało się jedynie z szyderczym śmiechem.

Drowy lubiły się śmiać. Lubiły się pastwić. Lubiły szydzić. Leshana nie była pewna czy była to kwestia ich natury, tego, że żyły w tak potwornym miejscu, czy też wynikało to z tego, że same z sobą się tak obchodziły. W sumie było jej wszystko jedno… nienawidziła sposobu w jaki na nią patrzyły. Ich twarzy oświetlonych nienaturalnym podziemnym światłem. Głodu w ich oczach. Ilekroć widziała wpatrzone w siebie czerwone ślepia, miała ochotę je wyłupać.


Gdy wyprowadzano ją Aelin wiedziała już by na nich nie patrzeć. Nie odzywać się… nie chwiać się. Zrobić swoje i wrócić w stanie, który umożliwiłby zaplanowanie czegokolwiek. Idąc wpatrywała się w plecy elfki nie zważając na rzucane w ich stronę obelgi. Krok za krokiem, wpatrując się w czerwone pukle Aelin… jedyny prawdziwy kolor. Słyszała gwar w miejscu, do którego się zbliżały, ale nie chciała patrzeć w tamtym kierunku. Choć przez chwilę patrzeć na coś normalnego i… zapamiętywać drogę… Bo wyjdzie stąd. Nie teraz, nie dziś, może nie w tym tygodniu czy miesiącu ale wydostanie się stąd, a potem… pośle ich wszystkich do grobu.

Poczuła szarpnięcie. Rozdzielono je Leshana zobaczyła tylko jak rude pasma zamieniły się w smugi i poczuła na ciele gorąc kuchni. Wciśnięto jej coś co przypominało wielką chochlę i postawiono obok wielkiego gara, czegoś co niepokojąco przypominało żarcie, które im przychodziło jeść. Czy te ciemnoskóre gnidy nie miały nawet dla siebie niczego lepszego? Gorąc kuchni sprawiał, że znów poczuła jak świat zaczyna pulsować. Odgłosy z sali zlewały się w jeden dźwięk kojarzący się jej z warkotem dzikiej bestii. Gdy tylko zatrzymywała na chwile ręce czuła na plecach bat. Drowy potrącały ją, tak że musiała się pilnować by nie dotknąć gorącego gara.

Śmiech. Podniosła wzrok na salę i zobaczyła przyciśniętą do stołu Aelin. Chciała się poruszyć, ale wtedy znów poczuła jak ciasno splecione rzemienie rozcinają jej skórę. Zachwiała się i oparła o blat. Świat zawirował, znów znalazła się w tym fioletowawym migoczącym tunelu i zobaczyła je. Zielone oczy wpatrzone w nią… zrywające z niej tunikę. Nie mogła oderwać od nich spojrzenia, zdawały się być wyspą nadziei w tym nieprzebranym bagnie szarości i fioletów. Czuła jak jej wargi same się rozchylają, jak w okolicy łona pojawia się ciepło. Chciała ich… tej odrobiny lasu, tu pod ziemią. Patrzyła jak podnoszą się, jak ruszają w jej stronę… królowie podziemi w koronach z cieni.

Wszystko przerwał odgłos bata. Ponownie się zachwiała, a jej dłoń zacisnęła się na rączce noża… ktoś musiał przerwać jego ostrzenie. Ktoś kto pewnie odszedł by zobaczyć co się dzieje przy stołach. Leshana ukryła broń i kawałek wyprawionej skóry w prowizorycznej sakwie. Kątem oka zerkała jak Jorlan rozmawia z Aelin. Groził jej? Obrażał… Odetchnęła gdy puścił elfkę i wróciła do przerwanej pracy.

Odezwała się dopiero gdy przykuto ją ponownie do ściany, a pod włosami poczuła chłód skały.
- Musimy się stąd wydostać… - Nie skończyła. Nie chciała zadawać tego niepokojącego pytania “Tylko jak?”.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 05-02-2019 o 22:33.
Aiko jest offline