Phi dawno nie widziała takiej ładnej biżuterii. Większość błyskotek jakie oglądała ostatnio była wyrabiana pod turystów. Świecidełka, bransolety, cudne laleczki, wisiorki, pierścienie, kolczyki i inne ozdoby były maszynowymi wyrobami udającymi wyroby ręczne. Na tyle dobrymi, żeby przeszły inspekcję podekscytowanych turystów i na tyle tanimi, żeby móc na tym zarobić.
Wisior jaki trzymał przed nią Tio nie klasyfikował się ani tu ani tu.
Dziewczyna podeszła wyciągając dłoń. Zielony kamień ściągał spojrzenie.
- Nie mam kilku stów, Tio. – posmutniała nastolatka cofnęła palce nim zdążyła dotknąć naszyjnika – ale mogę Ci oddawać przez tydzień połowę swoich zarobków? - nagły pomysł rozjaśnił jej twarzyczkę.
– Idę dzisiaj na Touluse pośpiewać. Stokera dziś nie ma. – uśmiechała się zachęcająco do Tio. – Może znajdzie się coś jeszcze to mogę pomóc Ci to sprzedać. Wiesz, mogę być Twoją modelka biżuterii na przykład.
- To co? – chwyciła Węgielka i wtuliła w niego buzię tak, że zza czarnego futerka wystawały jedynie jej oczy. Mimowolnie głaskała kociaka. Miała nadzieję na dobicie targu bez udziału brata by móc się mu pochwalić gdy wróci w końcu.
Czekając na odpowiedź kolegi szperała w kieszeni za komórką. Telefon do brata był kolejną sprawą do załatwienia tego poranka.